Poniższym tekstem zaczynam pisanie bloga poświęconego bankowości, Nie bez kozery na start wybrałem opis nowego projektu Aliora. Chciałbym się zajmować przede wszystkim nowinkami z branży bankowej, Na krajowym rynku można ich ze świecą szukać (tym bardziej cieszy aliorowy Sync), ale za granicą naprawdę sporo się w tej materii dzieje, Będę o tym pisał. Czekam na życzliwe komentarze, jak też na uwagi życzliwych pod adresem [email protected]:)






Start Synca zaplanowany jest na I połowę roku. Wojciech Sobieraj, szef i twórca Aliora, zapowiadając uruchomienie internetowego brandu, mówił że będzie to zupełnie nowa jakość, odmienna od tego co znamy do tej pory pod nazwą bankowość internetowa. Zdaje się, że miał rację i możliwe, że szef Aliora z czystym sercem będzie mógł odebrać Złotego Bankiera 2012 za innowacje (w tym roku dostał za... pomysł na darmową obsługę rachunków za prąd, gaz itp.). Wersję demo sytemu, na jakim będzie działał Sync robi niemałe wrażenie.
Stworzyła go węgierska firma IND Group, mało jeszcze u nas znana, choć od równo roku ma spółkę zarejestrowaną w Krakowie. Jest czymś w rodzaju naszego Comarchu (w Polsce biznes prowadzi Tomasz Bawełkiewicz, który z Comarchu zresztą wyrósł), z tą różnicą, że zajmuje się oprogramowaniem tylko dla branży finansowej. Ambicje ma niemniejsze niż spółka prof. Filipaka i sporo sukcesów na koncie. Na systemach tej firmy „chodzą” banki na Węgrzech, Malcie i w Turcji.
To co wymyślili spece z IND doskonale potwierdza tezę, że najlepsze są proste rozwiązania. Przeglądając prezentację wersji demo można złapać się na myśli „czemu tego nikt wcześniej nie wymyślił?!”. Tok myślenia IND jest zdaje się taki sam jak ludzi w Apple: wszystko powinno być intuicyjne, użyteczne, pomocne i wygodne w użyciu. Użytkownik nie tylko nie powinien się męczyć, ale… bawić, korzystając z aplikacji. W przypadku telefonu czy smartfona to stosunkowo łatwe do osiągnięcia, kto by jednak bawił się przeglądając swój rachunek bankowy? A jednak. Dewiza IND brzmi: online banking from boring to fun. Cały system zasadza się na zasadzie „gamification”, na sprawiać jeśli nie zabawę to przynajmniej przyjemność z użytkowania systemu.
Tutaj większość informacji użytkownik dostaje w formie graficznej i w najprostszy sposób. Sprawdzasz stan rachunku?
Dostajesz jasną informację: ile masz pieniędzy, ile wydałeś i jakie ewentualnie jest twoje zadłużenie. Bez niezrozumiałych dla wielu klientów danych o saldzie bieżącym i blokadach. Wszystko to jest dostępne, ale głębiej zaszyte w serwisie.
Wchodzisz na historię rachunku? Teraz standardowo system wyświetla ciąg numerów rachunków z kwotami wydatków, przelewów i płatności. W IND udostępnia wiele różnych sposobów prezentacji o rozchodach i wpływach: na wykresach liniowych, w słupach w rozbiciu na poszczególne dni.
Za każdym razem dowiadujemy się o ile z każdym wydatkiem zmalał stan rachunku (a nie ile wynosi saldo). Węgrzy testują rozwiązanie polegające na połączeniu historii z geolokalizatorem, tak by klient na mapie zobaczył, gdzie wydawał, wypłacał, bądź wpłacał pieniądze.
Kolejne proste rozwiązanie – przelewy. Kiedy przelewamy pieniądze stan bieżący rachunku obrazuje niebieska linia, umieszczona pod okienkiem gdzie wpisujemy kwotę przelewu. Kiedy wpiszemy żądaną sumę, niebieska linia kurczy się w obrazowy sposób pokazując, jak chudną nasze zasoby, a wielkość ubytku zostanie zaznaczona kolorem czerwony. Małe a cieszy. Gdzie do tego rozwiązania niektórym serwisom bankowym, które trzeba przelogować, żeby zobaczyć ile pieniędzy ubyło nam z konta.
To co najlepsze w rachunku IND znajduje się w sekcji finanse osobiste, pomyślanej jako centrum zarządzania finansami domowymi. Użytkownik może ustalić swój miesięczny budżet z określonymi wydatkami na różne cele. System będzie nas ostrzegał jeśli przekroczymy ustalony wcześniej limit. W ogóle system jest inteligentny: gromadzi informacje, przetwarza i docelowo może nam pomóc w zarządzaniu pieniędzmi.
Powie nam na co wydaliśmy w ostatnim czasie więcej pieniędzy niż w innych miesiącach. Jest to znakomite rozwiązanie do planowania wydatków, robienia bilansów, podsumowań, które można robić na rozmaite sposoby. Oczywiście system rejestruje tylko wydatki elektroniczne. Jeśli płacimy gotówką, informacje ile, na co i gdzie wydaliśmy, możemy dopisać do zbiorczych danych, tak by mieć pełny wgląd w sytuację naszego budżetu.
Gdyby na tym skończyć opis, można by skwitować całość, że mamy do czynienia ze skrzyżowaniem kontomierza ze zwykłym kontem bankowym, tylko lepiej pomyślanym. System IND nie jest jednak tylko zabawką do zarządzania finansami, aczkolwiek już tylko samo to zdecydowanie in plus wyróżnia go na tle stosowanych dotąd rozwiązań. Prezes Sobieraj zapowiadając Synca mówił m.in. o połączeniu bankowości z serwisami społecznościowymi. Jak dotąd żadnemu polskiemu bankowi nie udało się w sensowny sposób zaistnieć na facebooku. Po prawdzie mało kto to na świecie w branży bankowej może pochwalić się sukcesami na tym polu, aczkolwiek są pozytywne, choć pojedyncze przykłady.
IND ma kilka pomysłów jak powiązać facebooka z bankowością. Pierwszy i najprostszy dotyczy oszczędzania. Klient wybiera cel na jaki chce zbierać pieniądze, ile i jak często będzie na niego odkładał. Taki produkt ma już w ofercie np. Millennium. W IND klient może jednak harmonogram wpłat umieścić na facebooku, żeby znajomi wiedzieli o podjętych przez nas wyzwaniach. Dla ostrożniejszych, rozwiązanie może być dość wątpliwe, jednak dla tych, którzy na facebooku piszą o tym co przed chwilą zjedli już niekoniecznie.
Znacznie ciekawszy jest inny pomysł: przelewy facebookowe, Też żadna rewolucja, bo takie rozwiązania wykorzystywane są do przelewów smsowych. Jak na razie w Polsce nikt na to nie wpadł. Pomysł jest znowu prosty: na stronie z przelewami, oprócz standardowych możliwości, mamy jeszcze jedną – przelew na faceebooka. Żeby wysłać pieniądze znajomemu, nie musimy wcale znać jego numeru konta, a on nie musi mieć rachunku w naszym banku. Po prostu w okienko przelewu wpisujemy kwotę i kiedy klikniemy „wyślij” zleceniobiorca w oknie dialogowym na facebookowym wallu otrzyma link. Po uruchomieniu trafi na specjalną stronę naszego banku z pustym okienkiem, gdzie wpisze numer swojego rachunku, żeby odebrać przelew.
To wszystko. Ale zarazem tylko początek bankowości nowej generacji, o której jesteśmy już tylko o krok. Jakieś zaczątki w naszej bankowości już się pojawiły. I to za sprawą konserwatywnego do bólu Pekao, który wprowadził geolokalizator do wskazywania sklepów, należących do programu partnerskiego organizowanego przez bank. Z kolei Citi Handlowy wykorzystuje możliwości jakie dają QR kody do opłacania faktur. IND ma gotowy system do dokonywania płatności przy użyciu tych kodów i aparatu fotograficznego. Pozwala on obejść interchange i wszystkich opłat za płatności bezgotówkowe, bo transfer pieniędzy odbywa się bez udziału aquirera, Visy czy Mastercarda, Klient w sklepie po prostu robi zdjęcie QR kodu zamieszczonego na towarze, a system w smartfonie wysyła należność sprzedawcy na jego konto.
Tu już nie chodzi tylko o lifting interfejsu bankowości internetowej i mobilnej – bo system dostępny jest również oczywiście za pomocą smartfona.
Rozwiązania IND zapowiadają ogromne zmiany jakie czekają bankowość w przyszłości. I to najbliższe. Dobrze, że jest ktoś taki jak Alior i popycha nasz rynek w kierunku innowacji, o jakich głośno mówi się na świecie. My zatrzymaliśmy się w samo zachwycie nad fenomenem mBanku. Tu i ówdzie testowane są płatności komórkowe NFC, ING Bank Śląski kupił bardzo przyzwoity system do bankowości mobilnej na iphona, przypominający nieco system IND, ale, parafrazując powiedzenie Lecha Wałęsy o pluralizmie w PRL w końcówce lat 80, my, jeśli chodzi o innowacje idziemy piechotą, a świat samochodami jedzie.