Na Wall Street doszło wczoraj wieczorem do całkowitego wymazania ruchu w górę, jaki pojawił się po informacjach nt. szczepionki Pfizer/BioNTech. Wstępną euforię zastąpiły obawy, co do procesu legislacji leku przez FDA (może on potrwać nawet kilka tygodni), a także jego skuteczności - dr. Fauci z Narodowego Instytutu Zdrowia przyznał, że na obecną chwilę nie jest wiadome, czy daje on długotrwałą odporność na wirusa.
Dodał jednak, że bardzo zbliżoną szczepionkę może już niedługo zaprezentować też koncern Moderna. Indeksy na Wall Street później spadły jednak głębiej, po tym jak wzrosły obawy co do kontestowania wyniku wyborów przez Donalda Trumpa. Szef republikańskiej większości w Senacie, a więc de facto przewodniczący tej izby Kongresu (McConnell) przyznał, że w pełni popiera argumenty Trumpa, co do nieprawidłowości w wyborach i tym samym nie uważa Joe Bidena za prezydenta-elekta. To może zagrozić procesowi płynnego przekazania władzy i tak naprawdę wojnę prawników, bo sztab Bidena nie zamierza siedzieć bezczynnie. Tymczasem prokurator generalny William Barr wydał dyspozycję, która pozwala federalnym prokuraturom na zawiązanie śledztwa w sytuacji podejrzenia fałszerstwa wyborczego. Zaczyna mówić się o tym, że w niektórych stanach może być problem z uzyskaniem tzw. certyfikatu, co może skomplikować głosowanie elektorów, które jest planowane na 14 grudnia.