Na sąsiednich stronach PB przybliżone są szczegóły zarysowanej hasłowo strategii. Niestety, nie usłyszeliśmy ani słowa jakie ma być jej umocowanie prawne ani skąd znajdą się pieniądze, na przykład na inwestycje warte ponoć 650 mld zł. Wobec tej równie gigantycznej co nieprecyzyjnej kwoty trudno uniknąć déjà vu – premier Mateusz Morawiecki w 2021 r. poszedł dalej, wyczarował kreatywną księgowością aż 770 mld zł dla Polski i rozesłał tę liczbę w kraj na billboardach na kółkach. Właściwie jedyną formą ogarnięcia jakimś jednolitym dokumentem niesprecyzowanych 650 mld zł byłoby ustanowienie przez Radę Ministrów programu wieloletniego, rozpisywanego cząstkowo w kolejnych ustawach budżetowych.
Formuła hasłowego exposé giełdowego naturalnie nawiązywała do sejmowego z 12 grudnia 2023 r. Wtedy Donald Tusk tylko prześliznął się po gospodarce, odsyłając niecierpliwych do tzw. 100 konkretów. Bilans ich wykonania w 2024 r. wyszedł mizernie, stąd obecna koncepcja wizerunkowego szarpnięcia rządowym wozem do przodu. Akcentowanie ogólnonarodowej szczęśliwości w trwającym 2025 r. ma jeden aspekt dość negatywny – nie nawiązuje do kontynuacji podobnych osiągnięć z 2024 r., co wskazuje na krytyczną samoocenę premierowską okresu zakończonego.
Organizacje biznesowe od wielu miesięcy zgłaszały postulat ogarnięcia wreszcie całkiem rozchwianej polityki gospodarczej rządu. Wyjściem ponoć miałoby być powołanie szefa tego pionu w randze wicepremiera. To postulat nierealizowalny ze względu na wewnętrzne skomplikowanie decyzyjne trzymającego władzę tzw. konsorcjum 15 października. Teoretycznie jedyną możliwością byłoby prestiżowe awansowanie Andrzeja Domańskiego, ministra finansów. Podczas poniedziałkowej prezentacji strategii na GPW wygłosił on po Donaldzie Tusku koreferat, co potwierdziło jego bardzo silną pozycję wobec innych ministrów gospodarczych. Notabene podczas naszego przewodnictwa w Radzie UE posiedzeniom Ecofinu, czyli jednej z dziesięciu mutacji branżowych rady, przewodniczy właśnie Andrzej Domański, chociaż agenda czasami wskazywałaby na innego merytorycznego ministra.
Donald Tusk zapowiedział odgrzanie tzw. Rady Gospodarczej (RG) przy swoim urzędzie. Takowa istniała podczas jego pierwszego premierostwa 2007-14, jej efektywność okazała się jednak umiarkowana. Obecnie głównym zadaniem reaktywowanej rady miałaby stać się deregulacja. To także już kiedyś było, i to nawet na szczeblu Sejmu – przypomnę nazwisko Janusza Palikota. W poniedziałek zaproponowany na inicjującego biznesowe deregulacje został Rafał Brzoska, na razie trudno powiedzieć jak umocowany. Natychmiast odezwała się z dosyć dużym zaskoczeniem Rada Dialogu Społecznego (RDS), która jest jedynym ustawowym organem współdziałania rządu ze środowiskami przedsiębiorców i pracowników. Zarówno w epoce PiS, jak też w minionym roku RDS jednak była/jest systematycznie marginalizowana i stała się już atrapą dialogu społecznego. Najnowsza koncepcja odgrzania RG tylko pogłębi ten stan.
A co do upraszczania przepisów, to przecież istnieje specjalny Zespół ds. Deregulacji i Dialogu Gospodarczego przy Ministerstwie Rozwoju i Technologii. Uczestniczy w nim aż 18 bardzo kompetentnych i reprezentatywnych organizacji przedsiębiorców. Naturalnie umocowanie problemu deregulacji przy jedynie ministrze Krzysztofie Paszyku to absolutnie nie aż przy premierze Donaldzie Tusku, ale naprawdę trudno uniknąć wrażenia wyważania drzwi już otwartych, no, przynajmniej uchylonych.