Szef nie musi podobać się wszystkim

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2024-02-08 10:23

Chęć zadowolenia wszystkich prowadzi do kompromisów kosztem wyników. Dla menedżera to czysty autosabotaż.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Młody menedżer – powiedzmy, że ma na imię Wojciech – bardzo przejmował się opiniami zarówno swoich podwładnych, jak i przełożonych. Dążył do tego, by być lubianym i akceptowanym przez wszystkich, co sprawiało, że miał problem z wydawaniem poleceń i podejmowaniem trudnych decyzji. Jego nadmierna troska o własny wizerunek przyniosła efekt odwrotny do zamierzonego: zamiast cieszyć się powszechnym szacunkiem i sympatią, był obiektem drwin i krytyki w całej firmie. Jego menedżerski autorytet został podważony, a kariera zawodowa znalazła się pod znakiem zapytania.

Punkt przełomowy nastąpił, gdy Wojciech zauważył, że w jego dziale powstała opozycja. Niektórzy pracownicy – i to ci, których wcześniej najbardziej wspierał – zaczęli wyrażać swoje niezadowolenie, przekazując negatywne opinie o nim zarządowi i podważając jego profesjonalizm wśród ważnych klientów. Wojciech boleśnie odczuł niewdzięczność protegowanych. Potrzebował miesiąca, by się otrząsnąć z frustracji. Ale zrozumiał, że jako lider musi zapomnieć o swoim zranionym ego i kierować się dobrem zespołu, nawet jeśli miałoby to oznaczać podjęcie niepopularnych decyzji. Z pomocą coacha zmienił swoje podejście, zwolnił oponentów i nauczył się zarządzać ludźmi w bardziej stanowczy sposób.

Tyrania ekspertów

W sferze prywatnej zbytnie przejmowanie się opiniami innych często ogranicza spontaniczność i radość życia. W środowisku zawodowym tendencja ta wyrządza jeszcze większe szkody. Paraliżuje konieczne zmiany. Spowalnia rozwój zespołów i firm, utwierdzając je w bierności, marazmie i stagnacji. Nie pozwala na zgłaszanie usprawnień czy pomysłów racjonalizatorskich, bo można zostać wyśmianym. Chyba że znajdzie się ktoś, kto wypowie wojnę tyranii status quo.

Wiele przełomowych innowacji, które dzisiaj podziwiamy i uważamy za wartościowe, często powstawało pomimo niechęci osób ustanawiających standardy w swoich branżach. „Nie wydam nawet dolara, żeby kupić patent na tę elektryczną zabawkę, którą zwą telefonem” – mówił w 1899 r. William Orton, dyrektor Western Union. Natomiast Bank of Michigan, odmawiając w roku 1910 Henry’emu Fordowi pożyczki na budowę jego pierwszej fabryki, stwierdzał: „Koń zostanie na zawsze, a samochód to przelotny kaprys”.

W książce „Odwagi! Fortuna sprzyja nieustraszonym" Ryan Holiday, pisarz motywacyjny, wskazuje, że opór, jaki stawiają eksperci, jest tylko przeszkodą wartą pokonania. Potrzebna jest jednak siła charakteru, by przeciwstawić się rzekomym znawcom, bo to właśnie ich opinie dominują w debatach na temat rewolucyjnych koncepcji. A kto z nas w ogóle nie obawia się krytyki czy bycia określanym jako marzyciel, zwolennik szalonych teorii bądź nowator od siedmiu boleści?

Zarzuty o bujanie w obłokach nierzadko okazują się wyssane z palca, co genialnie wyłożył Issac Asimov, autor science fiction: „Dopiero po czasie nowy pomysł zaczyna wydawać się rozsądny. Na początku zwykle wydaje się nierozsądny. Szczytem nierozsądku jest przypuszczenie, że ziemia jest okrągła, a nie płaska, albo że to ona się porusza, a nie słońce, albo że poruszające się obiekty potrzebują siły, która utrzymuje je w ruchy”. Można się zastanawiać, ile wynalazków nigdy nie zostało zaprezentowanych światu, ponieważ ich twórcy ulegli strachowi przed surową oceną otoczenia i bardziej dbali o opinie innych niż o wartość i znaczenie własnych prac.

Bez względu na to, czy mówimy o kierownictwie firmy, studiu projektowym czy służbie publicznej, wszędzie panuje postawa zachowawcza, a odstępstwa od ustalonych norm są równie rzadkie jak diamenty w kopalni węgla. Przykładem może być historia Franka Serpico, który w 1970 r. ujawnił korupcję w nowojorskiej policji. Jeden z kolegów policjantów pogratulował mu później odwagi, ale na pytanie Serpico, dlaczego nie wspierał go, gdy tego potrzebował, odpowiedział: „Miałem stać się wyrzutkiem jak ty?”. Oto właśnie sedno sprawy! Schowanie głowy w piasek jest akceptacją zła lub w najlepszym razie kolaboracją z przeciętnością.

Ludzie wolą być współwinni przestępstwa niż je zgłaszać. Wolą iść za głosem większości niż go kwestionować. Wolą pozostać w toksycznym zespole niż szukać innego. Wolą zrobić coś, czym zdradzą swoje wartości, niż na chwilę odizolować się od grupy.

Dopiero po czasie nowy pomysł zaczyna wydawać się rozsądny. Na początku zwykle wydaje się nierozsądny. Szczytem nierozsądku jest przypuszczenie, że ziemia jest okrągła, a nie płaska, albo że to ona się porusza, a nie słońce, albo że poruszające się obiekty potrzebują siły, która utrzymuje je w ruchy.

Issac Asimov
autor science fiction

Mało kto staje przed wyzwaniami na miarę Franka Serpico. Częściej spotykamy się z drobnymi niedogodnościami społecznymi, takimi jak posiadanie innego gustu muzycznego czy odmiennych poglądów politycznych od ogółu. Nawet błahe różnice mogą stać się przyczyną rozmów wśród znajomych. Jednak w dzisiejszym świecie szybko zapomina się o wczorajszym bohaterze plotkek, bo uwaga skupia się już na kolejnej osobie. Po cóż więc z powodu złych języków rezygnować ze swoich ambicji i przekonań? Przypomnijmy sobie słowa Cycerona, wyśmiewanego za pochodzenie, żywiołowy entuzjazm i kwiecisty język, który mawiał, że ludzie zawsze będą plotkować i krytykować. „Niech inni martwią się tym, co o tobie mówią. Powiedzą to tak czy inaczej”.

Autorytet z wizytówki

Jak się to wszystko ma do szefów pokroju Wojciecha, którzy drżą na myśl, że któryś z podwładnych nie będzie im życzliwy? Przypomnij sobie kawał o Jasiu, którego budzi tata, nakłaniając, by poszedł do szkoły. „Kiedy ja nie lubię szkoły. Dzieci się ze mnie śmieją“ – stawia opór syn. Odpowiedź ojca, że Jasiu musi iść do szkoły, bo jest tam dyrektorem, rzuca światło na absurdalność sytuacji.

Podobnie absurdalne wydaje się, aby menedżer w biznesie pozostawał zakładnikiem własnych obaw przed krytyką podwładnych. Jeśli chce być skutecznym liderem, musi stawić czoła takim lękom. W przeciwnym razie, tak jak w humorystycznym przykładzie z Jasiem, jego formalna władza będzie bezużyteczna. Mógłby równie dobrze pozostać w łóżku, dopóki wystarczy mu pieniędzy z odprawy, lub też zdecydować się na powrót do roli zwykłego pracownika