Filip Grzegorczyk złożył wczoraj rezygnację z rady PKE. Związkowcy domagają się odwołania go także z zarządu Tauronu.
Filip Grzegorczyk, przewodniczący rady nadzorczej Południowego Koncernu Energetycznego (PKE), wiceprezes spółki Tauron Polska Energia, złożył 13 listopada rezygnację z kierowania radą. Odejdzie z końcem miesiąca. To pokłosie konfliktu ze związkami zawodowymi, które stanęły murem za Janem Kurpem, wieloletnim prezesem PKE, kiedy w połowie września Filip Grzegorczyk podjął próbę jego odwołania.
Rozpoczęte 12 listopada po południu posiedzenie rady nadzorczej PKE zakończyło się po pierwszej w nocy. Uczestniczyli w nim zarząd i przedstawiciele związków zawodowych, którzy chcieli m.in. poznać powody, dla których miał być odwołany prezes.
— Rada nie była w stanie przedstawić rzeczywistych powodów odwołania — uważa Zdzisław Przydatek, szef Solidarności w PKE.
Wczoraj cztery organizacje związkowe PKE wydały oświadczenie, w którym domagają się głowy Filipa Grzegorczyka. Czytamy w nim: „Związki zawodowe działające w PKE postanowiły wystąpić niezwłocznie do nowego ministra skarbu z prośbą o odwołanie Filipa Grzegorczyka ze wszystkich funkcji, jakie pełni w polskiej energetyce”. Z Grzegorczykiem nie udało nam się skontaktować.
Marian Kasperczyk, sekretarz rady, zgłosił też wniosek o odwołanie dwóch członków zarządu PKE, powołanych za czasów PiS — Igora Styny i Piotra Pecki. Ma on być rozpatrywany na kolejnym posiedzeniu.
PKE wchodzi w skład grupy Tauron Polska Energia (poprzednia nazwa Energetyka Południe). Ma 14-procentowy udział w krajowym rynku energii.