Tania stal na drogich budowach

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2023-06-06 20:00

Ceny prętów spadły poniżej 3 tys. zł za tonę. To jednak nie wystarczy, żeby firmy budowlane wyszły na swoje. Dlatego chcą wyższej waloryzacji.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • ile stal kosztowała w ubiegłych latach
  • czemu obecnie tanieje
  • czemu spadek cen stali nie wystarczy do obniżenia kosztów budowania
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

2,96 tys. zł za tonę wyniosła minimalna cena prętów budowlanych w 22. tygodniu 2023 r. – wynika z danych Polskiej Unii Dystrybutorów Stali (PUDS). Maksymalna sięgnęła 3,17 tys. zł za tonę. Tak tanio nie było od kilku lat. Dwa lata wcześniej pręty kosztowały ok. 4 tys. za tonę, przed rokiem 4,7-5 tys. zł, a w pierwszych tygodniach po wybuchu wojny w Ukrainie nawet 6,7 tys. zł.

Europa inwestuje ostrożnie

Przedsiębiorcy wykorzystują okres dekoniunktury np. na prace modernizacyjne. Robi tak m.in. Cognor, giełdowy producent wyrobów stalowych.

- Ceny są niskie nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. We Włoszech producenci planują już nawet czasowe wyłączenie instalacji, by powstrzymać dalszy spadek – mówi Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognoru.

Niskie ceny na rynku krajowym eksperci tłumaczą brakiem popytu związanym z zamrożenia funduszy z Krajowego Planu Odbudowy i opóźnieniem w uruchomieniu innych programów unijnych. Dekoniunktura w innych krajach wspólnoty wskazuje jednak, że nawet mając fundusze europejskie, firmy i instytucje są ostrożne w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. O słabym popycie świadczy m.in. małe wykorzystanie kontyngentów na import wyrobów hutniczych do Europy. Niekorzystny wpływ na ceny ma też przedłużanie się przetargów w niektórych krajach, np. w Czechach, czego doświadczył Budimex. Zdaniem producentów stali swoje dokłada także import półwyrobów z Ukrainy i Rosji (w odróżnieniu od wyrobów gotowych nie są objęte sankcjami).

Rosyjski eksport:
Rosyjski eksport:
Niekorzystnie na ceny wpływa też sprzedaż rosyjskich stalowych wyrobów gotowych do państw, w których nie obowiązują sankcje. Mimo że dotyczy pozaunijnych rynków, cierpią na tym także stawki w UE.
Vladimir Weiss

Presja płacowa będzie rosła

Produkty stalowe należą do kluczowych materiałów budowlanych i w poprzednich latach silnie wpływały na wzrost kosztów realizacji kontraktów. Teraz, gdy staniały, wykonawcy nie palą się jednak do obniżania stawek za roboty budowlane, bo inne materiały i usługi wciąż są drogie.

- Widzimy nieznaczny spadek cen materiałów budowlanych, ale dotyczy on jedynie niektórych asortymentów. W przypadku innych, często kluczowych, ceny nie tylko nie spadają, ale nawet nieznacznie rosną. Na koszty realizacji kontraktów wpływ mają także koszty pracy i usług podwykonawczych. W tym zakresie nie widzimy znaczących obniżek, a w najbliższych kwartałach presja płacowa w budownictwie będzie rosła – twierdzi Paweł Bruger, rzecznik Mirbudu.

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) informuje, że średni wskaźnik cen w najtańszych ofertach otwartych w tym roku w przetargach sięga 87 proc. jej kosztorysów. Dla porównania w ubiegłym roku, tuż po wybuchu wojny w Ukrainie kiedy ceny stali biły rekordy, wskaźnik wynosił 75 proc. Wiele ówczesnych ofert zostało jednak złożonych jeszcze przed rosyjskim atakiem, kiedy wykonawcy prowadzili wojnę cenową. Po rosyjskiej inwazji niektórzy nie byli skłonni do realizacji umów na pierwotnie zaproponowanych warunkach. Zresztą sama GDDKiA zachęcała ich do wstrzymania się z decyzją o podpisaniu kontraktów, bo sytuacja rynkowa była nieprzewidywalna. M.in. w wyniku wojennego wzrostu cen materiałów dyrekcja zgodziła się także zwiększyć limit waloryzacji cen w umowach budowlanych z 5 do 10 proc. Zdaniem wykonawców budowlanych to jednak za mało, nawet po obniżce cen stali.

Budowlanka czarno widzi przyszłość

- W odniesieniu do ofert złożonych przed 24 lutego 2022 r. limit waloryzacyjny na poziomie 10 proc. nie nadąża za realnym wzrostem kosztów, który w końcówce I kwartału 2023 r. sięgał nawet kilkudziesięciu procent w przypadku niektórych materiałów budowlanych. Według badań organizacji branżowych w przypadku 35 proc. realizowanych obecnie kontraktów na budowę dróg 10-procentowy limit indeksacji został już osiągnięty – mówi Dariusz Blocher, prezes grupy Unibep.

Tymczasem prace trwają, więc koszty mogą jeszcze wzrosnąć. Nie będzie jednak z czego ich pokryć.

- W dłuższej perspektywie może to doprowadzić do osłabienia polskiego rynku wykonawczego, a w skrajnym przypadku skutkować falą upadłości – przestrzega Dariusz Blocher, podkreślając, że będzie to groźne nie tylko dla firm, ale także dla zamawiających i całej gospodarki.

Skutkiem bankructw firm może być niewykonanie w terminie wielu strategicznych inwestycji.

- Dla całej branży kluczowe jest, aby wszystkie kontrakty - zarówno publiczne, jak i prywatne - zawierały wskaźnik waloryzacji cen bez limitu, obejmujący większość kosztów, a nie - jak dzisiaj - zaledwie 50 proc. – dodaje Dariusz Blocher.

W podobnym tonie wypowiadają się menedżerowie innych firm budowlanych.

- Przewidziane w umowach limity waloryzacyjne tylko częściowo pokrywają dotychczasowe podwyżki, bo dzielimy się z zamawiającymi ryzykiem – tylko połowa kosztów z koszyka waloryzacyjnego jest indeksowana – mówi Jakub Chojnacki, wiceprezes grupy PORR, podkreślając, że w niektórych kontraktach klauzule indeksacyjne są obwarowane tak wieloma warunkami, że w praktyce trudno z nich skorzystać.

Okiem eksperta
Wizja strat
Damian Kaźmierczak
członek zarządu i główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa

Niektóre kluczowe materiały, takie jak cement czy beton, nadal drożeją - i to w bardzo szybkim tempie. Nadzwyczajny wzrost kosztów budowy z lat 2021-22 przy braku efektywnych mechanizmów waloryzacji kontraktów publicznych i prywatnych będzie dawał się we znaki firmom budowlanym jeszcze przez długie miesiące. Wykonawcy uzyskują bardzo niskie marże, dlatego wiele kontraktów w toku nie przyniesie zysku albo wygeneruje duże straty. W przypadku nowych umów wśród przedsiębiorstw widoczna jest bardzo ostra rywalizacja o pozyskanie zleceń, bo w polskim budownictwie panuje dekoniunktura.