Notowany na GPW producent kabanosów, parówek i roślinnych przekąsek ma plan dalszej ekspansji – chce rozbudować zakłady, zwiększyć skalę produkcji i zautomatyzować procesy. W 2024 r. firma wypracowała rekordowe wyniki. Teraz, by utrzymać tempo wzrostu, szykuje inwestycje - największe w swojej historii.
– W tym i przyszłym roku wydamy na rozwój ponad 700 mln zł, z czego ok. 300 mln zł przeznaczymy na zwiększenie mocy, drugie tyle na infrastrukturę, a kolejne 100 mln zł na automatyzację obszarów postprodukcyjnych – mówi Jacek Tarczyński, założyciel, prezes i główny akcjonariusz spółki.
Informuje, że część pieniędzy na inwestycje firma planuje pozyskać z uchwalonej w czerwcu emisji do 2 mln akcji. Nowy kapitał ma posłużyć przede wszystkim do rozwoju produkcji kabanosów i realizacji projektów innowacyjnych. Tarczyński nie polega jednak wyłącznie na rynku kapitałowym – reinwestuje zyski i od lat współpracuje z zaufanymi bankami.
Groch, algi i dotacje
Firma sięga też po fundusze z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju – ostatnia przyznana dotacja opiewa na ponad 37 mln zł, wspiera badania nad preparatem wielobiałkowym z grochu i alg morskich. Ma on pomóc w stworzeniu wysokobiałkowego produktu roślinnego o strukturze zbliżonej do mięsa.
– Chcemy uzyskać preparat, który przyczyni się do obniżenia ryzyka takich chorób jak otyłość, cukrzyca czy miażdżyca, a przy tym zachowa wysokie walory smakowe wzbogacone o smak umami – wyjaśnia Jacek Tarczyński.
Jeszcze więcej kabanosów
Tarczyński jest niekwestionowanym liderem rynku kabanosów. Według danych firmy jej udział zbliża się do 70 proc., podczas gdy główny konkurent ma zaledwie ok. 5 proc. rynku. Nieco inaczej wyglądają wolumenowe dane firmy badawczej YouGov (dawne GfK Polonia) z lutego 2025 r. Tu jtakże Tarczyński jest numerem 1 - jego udział to jednak 52 proc. Następne na rynku są: Lidl (12 proc.), Animex (5-6 proc.) i Biedronka (4-5 proc.).
– Niedawno zostaliśmy też liderem na rodzimym rynku parówek, gdzie osiągnęliśmy już blisko 25-procentowy udział. Naszą ambicją jest umacnianie tej pozycji w obydwu kategoriach i ich dalszy rozwój – podkreśla Jacek Tarczyński.
Firma ma dwa zakłady produkcyjne. W większym, w Ujeźdźcu Małym w okolicach Wrocławia, planowana jest budowa linii do odzysku białka i tłuszczu, co pozwoli efektywniej zagospodarować surowiec pochodzenia wieprzowego i drobiowego oraz rozszerzyć możliwości produkcyjne kabanosów na etapach obróbki mechanicznej i termicznej, nadziewania oraz pakowania.
Firma zamierza zwiększyć o 25 proc. dzienną wydajność zakładu, obecnie sięgającą 200 ton. Ok. 15 proc. mocy produkcyjnych ma pozostać wolne, żeby firma mogła płynnie reagować na rosnące zapotrzebowanie rynkowe lub akcje promocyjne sieci handlowych. Powiększy się też zaplecze techniczne – inwestycje związane z automatyzacją będą dotyczyły paletyzacji, depaletyzacji, pakowania, przepływu produktów i kontroli szczelności opakowań.
W 2024 r. produkcja sprzedana w zakładzie w Ujeźdźcu Małym sięgnęła ok. 60 tys. ton. Z kolei w mniejszym zakładzie, w Bielsku-Białej, gdzie powstają głównie szynki i wyroby blokowe, było to 10,6 tys. ton. Jego dzienna wydajność to ok. 35 ton.
Zakupy z zastrzeżeniem
Strategia ekspansji Tarczyńskiego, przynajmniej na razie, opiera się na organicznym wzroście, a nie fuzjach i przejęciach. W przeszłości jednak firma realizowała inwestycje M&A – kupiła zakłady w Bielsku-Białej i Sowach, także połowę udziałów w BW Handels und Vertriebs, niemieckiej spółce zajmującej się sprzedażą i dystrybucją artykułów żywnościowych oraz non-food. Przejęła też blisko 25 proc. udziałów w Food4Future Technologies, wrocławskiej firmie, która prowadzi badania naukowe i wspiera prace rozwojowe Tarczyńskiego.
– Oczywiście obserwujemy rynek. Jeśli pojawią się ku temu szczególne okoliczności, nie wykluczamy akwizycji, z zastrzeżeniem, że przejęcie powinno przynieść grupie odpowiednie synergie - budować wartość i dawać nowe możliwości produkcyjne, asortymentowe czy dystrybucyjne – akcentuje prezes spółki.
Rozwój na trzech kontynentach
– Musimy zwiększać moce produkcyjne, żeby móc sprostać coraz większym wyzwaniom, w tym związanym z rozwojem na rynkach zagranicznych, które odpowiadają już za znaczącą cześć sprzedaży – podkreśla Jacek Tarczyński.
Produkty firmy trafiają już do ponad 30 krajów na trzech kontynentach: Europie, Azji i Ameryce Północnej. Największymi rynkami poza Polską są Niemcy, Wielka Brytania, Holandia, Czechy i Litwa. Udział eksportu w przychodach firmy rośnie. W pierwszym kwartale 2025 r. sprzedaż zagraniczna wyniosła 186 mln zł - prawie 36 proc. przychodów grupy. W całym ubiegłym roku było to odpowiednio 622 mln zł i 30 proc.
– W zależności od specyfiki rynku i kontraktu, za granicą sprzedajemy produkty pod markami Tarczyński lub Snack It, czasem zaś obydwie te marki równocześnie. Na niektórych rynkach jesteśmy obecni również poprzez marki własne sieci handlowych – tłumaczy prezes spółki.
Ekspansja trwa również za oceanem. W Stanach Zjednoczonych powstała spółka zależna, która kilka miesięcy temu rozpoczęła sprzedaż. Tarczyński myśli też o nowych rynkach, ale się nie spieszy.
Dobrze przygotowana sukcesja
W zeszłym roku przychody Tarczyńskiego urosły o 8 proc. i przekroczyły 2 mld zł, a zysk netto zwiększył się o ponad 7 proc. do niemal 120 mln zł – to najlepszy wynik w historii spółki.
Pierwszy kwartał 2025 r. przyniósł wzrost sprzedaży o 10 proc., do 519 mln zł. Zysk netto stopniał jednak o jedną trzecią, do 29,3 mln zł. EBITDA (zysk operacyjny powiększony o amortyzację) wyniosła 65,2 mln zł, a marża operacyjna wzrosła do 12,6 proc., co oznacza poprawę wobec średniorocznego poziomu z 2024 r. Na kolejne dane finansowe trzeba poczekać do 30 września, kiedy spółka opublikuje raport za pierwsze półrocze.
W firmie zaczyna się mówić o sukcesji. Podczas gdy wiele polskich przedsiębiorstw rodzinnych zmaga się z brakiem następców, w Tarczyńskim sytuacja wygląda inaczej. Synowie założycieli – Tomasz i Dawid – wcześniej pracowali na niższych stanowiskach, ucząc się biznesu od podstaw, a dziś zasiadają w zarządzie, gdzie odpowiadają za kluczowe obszary, m.in. rozwój i eksport.
– Liczę, że rozwiną skrzydła i zawojują świat – mówi założyciel.
Ma nadzieję, że stery firmy pozostaną w rodzinie, ale nie ze względu na sentymenty, lecz kompetencje następców.
Wędliny to wciąż niemal obowiązkowa pozycja na liście zakupów – sięga po nie ponad 99 proc. polskich gospodarstw domowych. Na tle tej dojrzałej kategorii wyróżnia się dynamicznie rosnąca nisza: przekąski mięsne, zwłaszcza kabanosy, po które w ciągu roku sięgnęło niemal 54 proc. gospodarstw domowych. To niekwestionowany lider kategorii odpowiadający za ponad 95 proc. sprzedaży.
Od maja 2024 do kwietnia 2025 r. Polacy wydali na przekąski mięsne prawie 415 mln zł. To niewielka część całych wydatków na wędliny, które wyniosły 21,8 mld zł. Kategoria ma jednak duży potencjał, a sprzedaż rośnie szybko i stabilnie, co w inflacyjnej rzeczywistości handlu FMCG nie zdarza się często. Średnia cena przekąsek mięsnych sięga ponad 60 zł za kg, czyli dwukrotności średniej ceny klasycznych wędlin. Dziś te produkty: kabanosy z wagą opakowania do 99 g, wszystkie kabanosy mini, kindziuk koktajlowy, salami chips, boczek chips, beef jerky czy salamitki, trafiają do koszyków ponad 55 proc. gospodarstw domowych. Przeciętny kupujący sięga po nie 5-6 razy rocznie, kupuje niecały kilogram i zostawia w sklepie ponad 53 zł.
Z roku na rok rośnie zarówno liczba klientów sięgających po mięsne przekąski, jak i wolumen zakupów. W trzy lata przybyło odpowiednio: 1,2 mln i 48 proc. Dla porównania - cały segment wędlin notuje spadek o 5 proc. Zmniejsza się też różnica cenowa między wędlinami a przekąskami, które są droższe już „tylko” 1,98 razy (dwa lata temu było to ponad 2,3 razy).
