Z zewnątrz to szkoła jak każda inna. Szary budynek, szeregi dużych okien, wejście z dachem przypominającym wiatę starych przystanków. Przed wejściem stoją uczniowie. Niektórzy krzątają się po szkole w garniturach — akurat zdają pisemną maturę z fizyki. Wśród nich są Sławomir Kozok i Paweł Zabczyński. Należą do grupy uczniów, dzięki którym Zespołu Szkół nr 6 im. Króla Jana III Sobieskiego w Jastrzębiu Zdroju nie można nazwać zwyczajnym technikum.
Pierwsze kroki
Zaczęło się prozaicznie. Włodzimierz Bagiński, właściciel firmy Proton, i Krzysztof Smyczek, wicedyrektor ZS nr 6 w Jastrzębiu Zdroju, znali się od lat, jeszcze z czasów szkolnych. Bagiński w 2000 r. sprowadził urządzenie do regulacji mocy Power Boss. Chciał je sprawdzić przed wprowadzeniem do użytku.
— Zwracałem się do wielu firm i instytucji, ale albo wyniki nie były zbyt obiektywne, albo nie mieli czasu na testy. Zwróciłem się więc z prośbą do Krzysztofa Smyczka. Okazało się, że uczniowie mają wystarczająco dużo czasu — żartuje Włodzimierz Bagiński.
— Przeszedłem się po klasach i pytałem, kto chce pomóc w testach sprzętu po godzinach lekcyjnych, bez wpływu na ocenę. Uczniowie zgłaszali się spontanicznie. Na początku niewielu — wspomina Krzysztof Smyczek.
W 2004 r. uczniowie pojechali na pierwsze targi wynalazków do Brukseli. Jednym ze sponsorów wyjazdu był Włodzimierz Bagiński. Podkreśla, że na początku chyba nikt się nie
spodziewał, że współpraca będzie trwała tak długo i przerodzi się w coś tak ciekawego. — Projekty, które realizujemy wspólnie z technikum, często pojawiają się spontanicznie. Raz na pół roku odwiedzam też uczniów, żeby podkreślić, że zajmują się rzeczywistymi problemami — mówi Włodzimierz Bagiński.
Spełniona prośba
— W 2011 r. zgłosiła się do mnie kobieta, której córka chorowała na stwardnienie zanikowe boczne — miała już bardzo ograniczone możliwości ruchowe. Tak rozpoczął się projekt ESKONzO — wspomina Jakub Król, zeszłoroczny absolwent szkoły. ESKONzO, czyli Elektroniczny System Komunikacji Osób Niepełnosprawnych z Otoczeniem. Urządzenie dzięki dwóm modułom pozwala np. na obsługę komputera lub na komunikację przez wybór odpowiednich fraz w odpowiednim programie. Pierwszy moduł to klawiatura z trzema przyciskami dla osób, które mogą poruszać palcami ręki czy nawet nogi. Drugi to manipulator z ustnikiem dla zdolnych poruszać już tylko ustami — klikanie odbywa się przez wciskanie ustnika. Obydwa przyrządy działają w trybie Plug & Play, czyli nie jest konieczne instalowanie dodatkowego oprogramowania. Urządzenie przyniosło uczniom nie tylko międzynarodowe uznanie (dziesięć nagród na zagranicznych i polskich wystawach wynalazczości), ale również przyciągnęło kolejnych zainteresowanych.
Ludzie dowiadują się o ESKONzO z internetu i kontaktują się ze szkołą, prosząc o stworzenie sprzętu dla sparaliżowanego członka rodziny. Wszystko nadzoruje Krzysztof Smyczek. Pomogli już kilkudziesięciu osobom. Przyjeżdżają do chorych, oceniają ich stan, dobierają urządzenie i ewentualny stelaż. Przyrząd składają metodą chałupniczą na zajęciach w szkole z części z wycofanego z użycia sprzętu. Chory po jakimś czasie dostaje przystosowane dla siebie urządzenie. Dlaczego uczniowie nie mają wsparcia żadnej instytucji, fundacji?
— Dobre pytanie — kręci głową Jakub Król. Koszt ESKONzO jest niewielki — moduł może kosztować 10-200 zł. Gdyby chory chciał sobie sprawić podobne urządzenie zagranicznej firmy, musiałby zapłacić znacznie więcej. Podobnie działający manipulator Integra Mouse Plus marki Lifetool kosztuje aż 9699 zł.
Płynna wymiana
Uczniowie, chcąc nie chcąc, muszą kiedyś opuścić szkołę. Ale według Krzysztofa Smyczka łatwo ich zastąpić nowymi zapaleńcami. — Kiedy jedni idą dalej w swojej edukacji i karierze, ja znowu przechodzę po klasach i szukam chętnych. Niekiedy zgłasza się ich nawet więcej, niż potrzeba, ale staramy się każdemu dać szansę. Oczywiście nie każdy się nadaje na zastępstwo — nie wszyscy są świetnymi wynalazcami czy naukowcami, ale często mają inne talenty — opowiada Krzysztof Smyczek.
Wraz z innym nauczycielem — Zbigniewem Pałaszem i z Dariuszem Radajewskim, wicedyrektorem Centrum Kształcenia Praktycznego działającego przy szkole (gdzie również składane jest ESKONzO) — nadzoruje grupę uczniów wynalazców i pomaga w tworzeniu rozwiązań. Absolwenci nie zrywają kontaktu z nauczycielami i młodszymi kolegami. Chętnie uczestniczą w kolejnych projektach, chociaż pewnie nie tak często, jakby chcieli. Sławomir Kozok był jednym z uczniów, którzy przejęli schedę po Jakubie Królu. Wraz z kolegami wpadli na pomysł udoskonalenia ESKONzO.
Na razie urządzenie jest w fazie testów i nosi roboczą nazwę ESKONzO 2. Na czym polegało udoskonalenie? Skoro za pomocą modułu chory jest w stanie obsługiwać komputer czy komunikować się z bliskimi, to dlaczego nie dać mu więcej kontroli? Podłączyli moduł urządzenia do listew zasilających, co umożliwia choremu operowanie sprzętem codziennego użytku, np. lampką.
Praca w szkole
Rezultatem zajęcia się przez uczniów z Jastrzębia problemem niepełnosprawnych jest także latarka dla niewidomych. Działa na zasadzie czujników parkowania. Niewidomy nadal musi używać laski, bo latarka ma go informować o przeszkodach znajdujących się wyżej, głównie na wysokości głowy czy brzucha — zależnie od wysokości urządzenie wydaje dźwięki różnej tonacji. A częstotliwość sygnałów informuje, jak daleko znajduje się przeszkoda.
— Na pomysł latarki wpadliśmy po jakimś czasie, ale też istotne było, że członek rodziny jednego z kolegów jest niewidomy — mówi Sławomir Kozok. Latarkę wciąż udoskonalają dzięki pomocy miejscowej firmy Damatic.
Więcej niż nauka
Sławomir Kozok po maturze planuje zaoczne studia. Podobnie jego koledzy. Nic dziwnego, skoro każdy z nich już w technikum dostaje po kilka propozycji pracy. Dla szkoły to dobra reklama — jako jedyna w regionie nie ma problemów z liczbą podań do pierwszych klas. Dla innych szkół to sygnał, że odpowiednie wsparcie i zaangażowanie nauczycieli pozwala osiągnąć w edukacji nadspodziewanie ciekawe i ważne efekty. A jastrzębska szkoła znalazła już nowego współpracownika — firmę Orange Labs, która od niedawna pomaga uczniom w realizowaniu ich pomysłów.
— Na tę szkołę trafiła koleżanka zajmująca się CSR w Orange Polska. Kiedy poczytaliśmy o osiągnięciach uczniów, postanowiliśmy wesprzeć ich wiedzą i narzędziami, jakie posiadamy. Udostępniamy im także naszą infrastrukturę firmową. Na razie skupiamy się na API (Application Programing Interface — interfejs programowania aplikacji), prowadziliśmy już warsztaty w Jastrzębiu Zdroju. Dzięki tej technologii będą mogli dodawać nowe funkcje do swoich wynalazków, np. lokalizację czy powiadamianie przez SMS-y — mówi Sebastian Grabowski, dyrektor Centrum Badawczo Rozwojowego w Orange Labs.
Uczniowie już nawet planują, na co pozwoli im API — np. na powiadamianie o stanie urządzenia do kompensacji mocy biernej dla Włodzimierza Bagińskiego, nad czym obecnie pracuje głównie Paweł Zabczyński. W trzy miesiące uczniom udało się opracować takie działające urządzenie. Podobna prośba przedsiębiorcy skierowana do jednej z uczelni od półtora roku pozostaje bez odzewu.
— Pewnie mają ważniejsze rzeczy do zrobienia, jak to często bywa na politechnikach. Ale byłem zaskoczony rezultatami, jakie osiągnęli uczniowie technikum, bo w trzy miesiące stworzyć cokolwiek, mając do pomocy jedynie pewną teorię, to nie lada wyczyn. Jedyne, co będziemy chcieli poprawić, to odłączenie urządzenia do komputera, bo zależy mi, żeby działało samodzielnie — tłumaczy Włodzimierz Bagiński.
Młodzi wynalazcy mają już kolejne pomysły. Chcą stworzyć wysięgnik dla osób na wózku — mechaniczną łapkę, która pozwoli niepełnosprawnym sięgnąć po znajdujące się wysoko przedmioty.
— Najbardziej zaskoczyła mnie determinacja uczniów z Jastrzębia Zdroju. Współpracujemy z wieloma instytucjami i naprawdę trudno znaleźć podobnych pasjonatów. Na naszych warsztatach w technikum sala wykładowa była pełna, zainteresowanych było nawet więcej niż miejsc, co się rzadko zdarza na największych polskich uczelniach. To świetny przykład, że czasem warto robić coś więcej, niż tylko nauczać — sumuje Sebastian Grabowski. &