TELEOPERATORZY: PROJEKT USTAWY TRZEBA POPRAWIIĆ
Operatorzy narzekają na zbyt wiele nieścisłości zawartych w projekcie Prawa telekomunikacyjnego
WSZECHMOCNY REGULATOR: Pod względem merytorycznym projekt posiada wiele luk oraz zapisów, które nie zadowalają Ery GSM, kierowanej przez Tadeusza Kubiaka. Gros przepisów nowej ustawy zostało uregulowanych w ten sposób, że mogą jedynie pogłębić biurokrację i procesy proceduralne. Przykładem jest chociażby bardzo szeroki zakres uprawnień przyznanych przez ustawę Urzędowi Regulacji Telekomunikacji. Ta instytucja, a precyzyjniej — jej prezes będzie decydował o najistotniejszych dla operatorów kwestiach, w tym o stawkach usług telekomunikacyjnych, zmianach w koncesjach i nakładaniu kar pieniężnych na operatorów. Ustawa nie wyznacza natomiast kryteriów tych uprawnień. Sprzeciwiamy się również zapisom projektu ustawy podtrzymującym monopol TP SA na połączenia międzynarodowe aż do końca 2002 r. — oceniał kilka miesięcy temu projekt ustawy Tadeusz Kubiak, dyrektor generalny Ery GSM. fot. ARC
BEZ POSTĘPU: Nie ma poważnego merytorycznego uzasadnienia dla powołania dwóch niezależnych organów, tj. URT i PAR. Przejęcie przez URT obowiązków PAR wprowadziłoby znaczne oszczędności, zmniejszyłoby biurokrację i koszty regulacji, które w konsekwencji poniosą operatorzy i klienci telekomunikacji. Również regulacje dotyczące interconnection, przeniesione z obecnej ustawy o łączności (z drobnymi korektami), w praktyce okazały się nieskuteczne. Arbitraż URT na przykład przewiduje się tylko w przypadku, gdy umowa między operatorami nie została zawarta, natomiast nie będzie go przy renegocjacji już zawartych umów. Z punktu widzenia operatora publicznego bardzo groźnie (zwłaszcza bez znajomości aktów wykonawczych) wygląda również zapis art. 40: ,,Operatorzy publiczni są obowiązani do wykonywania na swój koszt zadań na rzecz obronności, bezpieczeństwa państwa oraz bezpieczeństwa i porządku publicznego...ŐŐ — uważa Mirosław Żurawski, doradca zarządu Netii. fot. Tomasz Zieliński
NIE JEST ŹLE: Projekt oceniam pozytywnie, choć należy podkreślić, że nie jest idealny. W ostatnim etapie prac nad tekstem resort łączności bardzo ostro trzymał się dyrektyw Unii Europejskiej, i to można bez trudu zauważyć. Słusznymi rozwiązaniami są m.in.: ograniczenie zakresu koncesjonowania i wprowadzenie zasady rejestracji. Dobrze rozwiązana jest kwestia usług powszechnych, łącznie z gwarancją podłączenia telefonów w ciągu 12 miesięcy. Bardzo przejrzyście określona jest również polityka gospodarowania częstotliwościami. Za największy minus projektu uważam utrzymanie ograniczeń dla udziału kapitału zagranicznego w spółkach telekomunikacyjnych. Niepotrzebne jest również zapewnienie TP SA monopolu na połączenia międzynarodowe aż do 31 grudnia 2002 roku. Sprzeczne z unijnymi dyrektywami jest również pozostawienie możliwości licytowania opłat za licencje — ocenia Stanisław Piątek, prof. UW, współautor projektu ustawy. fot. Grzegorz Kawecki
JEST DOBRZE: Centertel, którego szefem jest Marek Józefiak, pozytywnie ocenia projekt prawa telekomunikacyjnego. Zdaniem prawników tej firmy, projekt w zasadniczej części wzoruje się na dyrektywach obowiązujących w Unii Europejskiej. Z całą pewnością liberalizuje również dotychczas obowiązujące przepisy, zwłaszcza w odniesieniu do operatorów komórkowych. Zgodnie bowiem z przepisami projektu, Centertel jest operatorem publicznym. Jednocześnie spółka jako operator nie świadczący usług powszechnych, zostaje zwolniona z wielu obowiązków nałożonych na nią jako operatora sieci telekomunikacyjnej użytku publicznego, co daje dużo szersze pole działalności. Istotną zmianą, nie tylko z punktu widzenia Centertela, ale także całego rynku telekomunikacyjnego, jest oddzielenie funkcji legislatora od regulatora. Projekt reguluje ponadto kwestie dotychczas nie będące przedmiotem materii ustawowej, w tym m.in. dzierżawę łączy, wykonywanie obowiązków na rzecz obronności i bezpieczeństwa państwa, tajemnicę telekomunikacyjną czy usługi service providerów. fot. Borys Skrzyński
ODERWANA OD RZECZYWISTOŚCI: Projekt ustawy nie do końca uwzględnia zmieniający się charakter telekomunikacji. Powinien również bardziej kompleksowo wpływać na inne akty prawne, które ułatwiałyby działanie operatorom, np. korzystanie z cudzych nieruchomości czy wykorzystanie szlaków komunikacyjnych do budowy linii telekomunikacyjnych. Uważamy również, że każdy operator, posiadający uprawnienia na działalność na terenie całego kraju, powinien mieć prawo do świadczenia międzynarodowych usług użytkownikom swojej sieci. Podniesie to efektywność działania i konkurencyjność operatorów. Nie zgadzamy się z propozycją, żeby wszyscy operatorzy, z wyjątkiem świadczących usługi powszechne, odpowiadali za ich niewykonanie według przepisów kodeksu cywilnego. Taki zapis uprzywilejowuje operatorów świadczących usługi powszechne, dyskryminując prawa całej reszty — mówi Jerzy Sadowski, członek prezydium Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, dyrektor ds. strategii i rozwoju Polkomtela. fot. Borys Skrzyński
Tekst ustawy Prawo telekomunikacyjne w obecnej formie może utrudnić pełną liberalizację rynku — ostrzegają przedstawiciele części operatorów. Zdaniem innych natomiast, tekst jest dobrze napisany i odpowiada standardom obowiązującym w krajach Unii Europejskiej. Jedno jest pewne, proponowana ustawa wciąż skażona jest nieścisłościami, a nawet sprzecznościami.
Dokładnie rok temu projekt ustawy telekomunikacyjnej został poddany publicznej dyskusji. Do resortu łączności wpłynęło wówczas kilkadziesiąt wniosków, głównie z uwagami krytycznymi.
Spółki telekomunikacyjne traktowały projekt wyłącznie jako punkt wyjścia do dalszej dyskusji. Nie dopuszczały natomiast możliwości, że ustawa w pierwotnym brzmieniu trafi pod obrady Sejmu.
Resort zareagował. Podziękował za przesłane uwagi. Co więcej, z niektórych z nich skorzystał. W miejsce poprawionych niedociągnięć pojawiły się jednak nowe, nie mniej groźne.
Prywatni operatorzy obawiają się, że zarówno Urząd Regulacji Telekomunikacji, jak i minister będą ograniczać swobodę ich działalności. Na domiar złego szczegółowe uregulowania, dotyczące możliwej ingerencji, pozostawione są do przyszłego określenia w rozporządzeniach ministra lub Rady Ministrów. W projekcie zapisano ponad 40 tego typu delegacji, które w dowolny sposób mogą zniekształcić obowiązującą ustawę. Zbyt duża swoboda pozostawiona resortowi łączności może jedynie objawić się silnym wpływem polityki na działalność prowadzoną przez operatorów telekomunikacyjnych.
Resorty łączności i skarbu mają ponadto możliwość — w drodze rozporządzenia — wprowadzenia dodatkowych opłat za usługi telekomunikacyjne, chociaż operatorzy już płacą za nie podatek VAT. Nie określono natomiast, w jaki sposób i za jakie usługi opłaty takie powinny być pobierane.
— Minister łączności ma również prawo narzucić operatorom ceny maksymalne za usługi powszechne. Nie wiadomo jednak, czym powinien kierować się przy ustalaniu takich stawek — mówi Jerzy Sadowski, dyrektor ds. strategii i rozwoju Polkomtela.
Obcy do domu
Projekt ustawy podtrzymuje ograniczenie dotyczące udziału kapitału zagranicznego przy wydawaniu koncesji i zezwoleń. Odpowiednio — 49 proc. dla wszystkich spółek telekomunikacyjnych, które będą świadczyć usługi międzynarodowe. Wydaje się, że nie ma uzasadnienia utrzymywanie tak restrykcyjnych ograniczeń w przedsięwzięciach telekomunikacyjnych, chociażby z powodu dostępu do środków inwestycyjnych, przekraczających możliwości krajowego rynku kapitałowego. Zapis jest ukłonem w stronę TP SA i w praktyce oznacza dalszą monopolizację usług telekomunikacyjnych przez narodowego operatora. Prawdopodobnie zniechęci również potencjalnych inwestorów, którzy zamierzali zainwestować w polską telekomunikację, a czekali tylko na prawdziwą demonopolizację tego sektora.
Irracjonalne kary
Artykuł 4.6 przewiduje, że operator świadczący usługi podstawowe nie może odmówić przyłączenia abonenta. Termin zawarcia umowy nie może być natomiast dłuższy niż 30 dni. Wprawdzie na rozpoczęcie świadczenia usług operator ma 12 miesięcy, ale za każdy zawiniony miesiąc zwłoki zapłaci karę wysokości 10 euro. W tym celu wszyscy operatorzy zobowiązani są do składania w URT miesięcznych sprawozdań.
— Mimo że obowiązek wprowadzony ma być po dwóch latach od dnia wydania zezwolenia, to wymóg taki jest co najmniej dziwny. Jego spełnienie wymaga bowiem wybudowania podstawowej infrastruktury na całym obszarze działania, a trwa to z reguły dłużej niż dwa lata — dodaje Mirosław Żurawski, doradca zarządu Netii.
— Taki przepis jest nie do przyjęcia. Może dotyczyć wyłącznie operatorów posiadających już infrastrukturę na całym obszarze swojego działania. W przypadku firm wchodzących na rynek proces budowy własnej sieci trwa wiele lat — mówi szef dużej spółki telekomunikacyjnej.
W projekcie przedstawiona jest lista wykroczeń zagrożonych karą grzywny wysokości od 0,1 proc. do 10 proc. całości przychodów uzyskanych przez ukaranego operatora.
— Proponowane grzywny w tej wysokości są wyjątkowo restrykcyjne, a w związku tym są absolutnie nie do zaakceptowania — podkreśla Mirosław Żurawski.
O wysokości sankcji decyduje samodzielnie prezes URT, co również jest nie do przyjęcia. Firmy przestrzegają, że obciążenie ich karami, o których wysokości decydować będzie wyłącznie prezes URT, może doprowadzić je nawet do bankructwa. Wysokość kar uzależniona jest od przychodu operatora. Nie ma natomiast ustalonych stałych kar, co również jest niezrozumiałe.
— Kara powinna być stosowana wobec wszystkich podmiotów i adekwatna do rodzaju przewinienia. Pozostawienie przepisu w jego obecnym brzmieniu oznacza, że więksi będą płacić znacznie więcej, a to jest po prostu dyskryminacja — twierdzi Jerzy Sadowski.
Definicje i procedury
Definicje zawarte w art. 2 w wielu przypadkach są nieprecyzyjne i niekompletne.
— Wszystkie definicje muszą być precyzyjnie wyjaśnione w jednym artykule. W innym przypadku ustawa będzie nieczytelna —podkreśla Mirosław Żurawski.
Projekt zakłada, że działalność telekomunikacyjna może być prowadzona na podstawie zezwolenia lub rejestracji. W przypadku stacjonarnych publicznych sieci telefonicznych zezwolenia wymaga działalność na obszarze większym niż gmina, a na obszarze równym lub mniejszym niż gmina wystarczy rejestracja. W pierwszej sytuacji podmiot świadczący usługi określany jest jako operator publiczny, a w drugim tylko jako operator. Sieć w obu przypadkach, zgodnie z definicją zawartą w projekcie, jest natomiast określana mianem publicznej. Taka sytuacja może budzić wiele kontrowersji, gdyż procedura rejestracji jest znacznie wygodniejsza w porównaniu z procedurą uzyskiwania zezwolenia. W przypadku rejestracji tego typu działalności nie określono zasad przydziału numeracji, rezerwacji częstotliwości, korzystania z FUP itp. Brak też jest konsekwencji w przepisach regulujących wydawanie zezwoleń. W art. 8 podano, że zezwolenie wydaje się podmiotowi, który m.in. uzasadni, że posiada wiedzę, doświadczenie oraz środki techniczne i finansowe, natomiast brak takiego uzasadnienia nie stanowi podstawy do odmowy udzielenia zezwolenia.