Trudny początek roku dla motoryzacji

Ignacy Morawski
opublikowano: 2021-02-07 20:00

Dlaczego motoryzacja tak słabo zaczęła rok i jakie są szanse na poprawę - pisze Ignacy Morawski, główny ekonomista “PB”

Styczeń był słabym miesiącem pod względem rejestracji nowych samochodów w Polsce. Wpłynął na to specyficzny układ ferii, zmiany regulacji dotyczących emisji spalin oraz słabe nastroje kupujących. Początek roku jest też trudny dla producentów, na całym świecie. Ograniczenia w dostawach półprzewodników sprawiają, że część fabryk wstrzymuje produkcję. Jednak od marca lub kwietnia dane sprzedażowe i produkcyjne powinny się zacząć wyraźnie poprawiać.

Instytut Samar podał, że w styczniu zarejestrowano w kraju 32 266 samochodów osobowych, czyli o 18,26 proc. mniej niż w analogicznym miesiącu ubiegłego roku. Początek roku jest zwykle słabszy na rynku, więc dla uzyskania bardziej przejrzystego obrazu trzeba spojrzeć na dane wyrównane sezonowo. Z moich szacunków wynika, że odsezonowany spadek rejestracji wyniósł 11,1 proc. rok do roku – nie był tak głęboki, jak sugerują surowe dane. Jest to oczywiście wynik słaby, spójny z głębokim spowolnieniem gospodarki, ale nie dochodzi już na rynku do tak poważnych zaburzeń jak podczas wiosennych restrykcji.

Jednym powodem spadku rejestracji mógł być specyficzny układ ferii zimowych. Rząd przesunął ferie na pierwszą połowę stycznia i zamknął hotele, co zmierzało do zamrożenia ruchu ludności w kraju. Tym samym ferie nałożyły się na tradycyjny poświąteczny spadek aktywności komercyjnej w kraju.

Ale ten czynnik nie był głównym powodem spadków, ponieważ w ostatnich 10 dniach stycznia sprzedaż też była dużo niższa niż w analogicznych dniach przed rokiem. Ważniejszy był zatem wpływ zmian regulacyjnych. Od stycznia nowo rejestrowane samochody osobowy muszą spełniać tzw. normę Euro 6d-ISC-FCM, która nakłada rygorystyczne wymogi dotyczące monitoringu spalin. Dlatego dilerzy rejestrowali więcej samochodów pod koniec zeszłego roku.

Najlepszym sposobem zobrazowania sytuacji rynku może być więc uśrednienie danych rejestracyjnych z grudnia i stycznia. Dynamika rejestracji wynosi wtedy -8,3 proc. I to jest prawdopodobnie najlepszy wskaźnik trendów w sprzedaży. Rynek wciąż znajduje się poniżej poziomów aktywności sprzed epidemii ze względu na ograniczony popyt i słabe nastroje. Jak pokazuję na wykresie, w długim okresie sprzedaż aut podążą równolegle do wskaźnika nastrojów konsumentów. Wprawdzie większość samochodów jest kupowana przez firmy, ale nastroje konsumentów dobrze odzwierciedlają ogólne zmiany optymizmu lub pesymizmu w kraju. Na razie nastroje wciąż znajdują się na poziomach recesyjnych.

Początek roku przyniósł też słabe informacje po stronie producentów samochodów. Wprawdzie popyt nie jest dla nich dużym problemem, bo mimo ujemnej dynamiki jest on i tak wyższy od oczekiwań, ale stanęli oni wobec problemu ograniczeń podażowych. Na świecie pojawiły się braki w dostawach półprzewodników. Azjatyckie fabryki nie nadążają z realizacją zleceń, ponieważ szybko rośnie popyt na towary elektroniczne (telefony, komputery itd.), a jednocześnie popyt na auta – jak wspomniałem – jest wyższy od oczekiwań z lata i jesieni zeszłego roku.

Z analiz firmy badawczej Wards Intelligence wynika, że ze względu na ograniczenia podażowe w pierwszym kwartale produkcja samochodów na świecie będzie o milion sztuk mniejsza od planów. W Europie najmocniej dotknięty ograniczeniami jest Volkswagen.

Jednak analizy wskazują, że od drugiego kwartału produkcja powinna nadrabiać straty. Jednocześnie będzie to okres, kiedy poprawić się powinien popyt na samochody. Prognoza, że cały rynek aut osobowych urośnie w tym roku w dwucyfrowym tempie jest wciąż aktualna.