Program Czyste powietrze, w ramach którego właściciele domów jednorodzinnych mogą dostać dofinansowanie do wymiany ogrzewania, wrócił po przerwie, ale znów spotyka się z krytyką. Słychać wręcz głosy o jego zapaści, na przykład ze strony Polskiego Alarmu Smogowego. Organizacja zwróciła uwagę, że beneficjenci złożyli w ostatnich dwóch miesiącach znacznie mniej wniosków niż w poprzednich latach.
Przed takim zarzutem broni się prowadzący program Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Jego prezeska i wiceprezes spotkali się w poniedziałek z dziennikarzami. Poinformowali, że od wznowienia programu pod koniec marca do 10 lipca wpłynęło 14 tys. wniosków od osób zainteresowanych dotacjami.
– Nie nazwałabym tego zapaścią, tylko rozkręcaniem się nowego programu. Zawsze jak wprowadza się nowe zasady, potrzebny jest pewien okres rozbiegowy – mówiła Dorota Zawadzka-Stępniak, prezeska NFOŚiGW, podczas spotkania prasowego.
Lokalne zatory
Według władz funduszu liczba wniosków rośnie z tygodnia na tydzień. Pomagają je obsługiwać urzędy gmin, które uzyskały status tzw. operatorów programu. Tylko przez operatorów można złożyć wnioski o najwyższe poziomy finansowania.
Inną perspektywę mają firmy wykonawcze.
– Z naszych doświadczeń wynika, że w niektórych województwach są ogromne zatory przy przyjmowaniu wniosków. Wojewódzkie fundusze przyjmują tylko po sześć wniosków dziennie. A gminy, które są operatorami, obsługują tylko swoich mieszkańców, ewentualnie mieszkańców gmin ościennych – mówi Dawid Zieliński, prezes Columbus Energy.
Podkreśla, że co prawda są miejsca, gdzie przyjmowanie wniosków jest płynne, ale problem polega na tym, że w każdym województwie jest inaczej.
– Nie ma jednolitych procedur, które byłyby narzucone z poziomu centralnego. Wojewódzkie fundusze nie stosują się też do zaleceń opublikowanych przez NFOŚiGW – uważa Dawid Zieliński.
Firma Gottersfled z Torunia podpisała od wznowienia programu tylko trzy umowy z beneficjentami. W ubiegłym roku do zawieszenia przyjmowania wniosków było to 260 umów.
– Wprowadzenie operatorów miało zapobiec nieprawidłowościom. W praktyce wydłuża to proces składania wniosków, bo pracownicy urzędów gmin nie mają wystarczającej wiedzy. Drugi problem to źle wyznaczone limity finansowania poszczególnych elementów - w niektórych przypadkach nierealistycznie niskie – mówi Jędrzej Hartka, prezes Gottersfeld.
Opóźnione płatności
Zarząd NFOŚiGW odniósł się też na spotkaniu do opóźnień w płatnościach zgłaszanych wcześniej przez firmy wykonawcze. Przedsiębiorstwa z branży skarżyły się na to, że czekają miesiącami na płatności wynikające z zaakceptowanych wniosków.
– Jesteśmy w dialogu z organizacjami branżowymi i z poszczególnymi wykonawcami – mówił Robert Gajda, wiceprezes NFOŚiGW.
Fundusz przedstawił jeszcze w ubiegłym tygodniu wytyczne dla wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej. To właśnie one rozpatrują wnioski i wypłacają środki z programu. W wytycznych znalazło się między innymi "nadanie najwyższego priorytetu procesom rozpatrywania zaległych wniosków o płatność" i rozliczenie wszystkich do 30 września 2025 r. Wojewódzkie fundusze powinny też wypłacać dotacje w ciągu trzech dni roboczych od zatwierdzenia wniosku.
– Naszej firmie rozliczono od półtora roku jedynie 16 wniosków w programie. Czekamy na wypłaty wynikające z kolejnych około pięciuset. A są firmy, które wcześniej zaczęły działać w ramach programu i mają o wiele więcej nierozliczonych wniosków – mówi jednak Dawid Zieliński.
Jędrzej Hartka przyznaje, że wojewódzkie fundusze zaczęły wypłacać zaległe kwoty. Podkreśla jednak, że nie zmienił się czas oczekiwania na wypłatę zaległości. Wciąż są województwa, gdzie czeka się nawet rok na wypłatę.
– Nasza firma czeka jeszcze na wypłatę kilku milionów złotych z tego tytułu – mówi Jędrzej Hartka.
Reakcją Columbus Energy są przygotowania do uruchomienia własnego programu finansowania.
– Moim zdaniem bez pomostowego finansowania ze środków prywatnych lub instytucjonalnych program Czyste powietrze się nie uda – chociaz Columbus sobie poradzi, to mogą nie poradzić sobie tysiące firm rodzinnych i lokalnych – uważa Dawid Zieliński.