Przedsiębiorcom żyje się z roku na rok coraz lepiej, ale to jeszcze nie znaczy, że dobrze. W ostatniej edycji raportu „Doing Business”, oceniającego warunki prowadzenia biznesu na świecie, przygotowanego przez Bank Światowy, Polska zajęła 45. pozycję. To aż o 10 oczek wyżej niż rok wcześniej, ale na gratulacje i samozadowolenie jest za wcześnie — przedsiębiorcy i eksperci chórem podkreślają, że do zrobienia pozostało bardzo wiele, a miejsce w globalnej czwartej dziesiątce powodem do dumy nie jest. O tym, jakie przeszkody z drogi polskich przedsiębiorców trzeba usunąć w pierwszej kolejności, by pozwolić im na pogoń za konkurentami z lepiej zorganizowanych krajów, zastanawiali się menedżerowie i ekonomiści zaproszeni przez „Puls Biznesu” na pierwszą debatę z cyklu „Biznes bez barier”.

Długa droga
Według Małgorzaty Zaleskiej z zarządu Narodowego Banku Polskiego, do rankingów warto zachować zdrowy dystans — ich kryteria są bowiem często dyskusyjne, a mała zmiana może mocno zamieszać pozycją.
— W „Doing Business” jesteśmy np. bardzo nisko pod względem dostępu do energii elektrycznej, co trudno uznać za realną i doskwierającą przedsiębiorcom barierę. Niezależnie od wszelkich tego typu zestawień Polska może czuć się liderem w regionie. To zasługa stabilności gospodarczej, zachowanej mimo globalnego kryzysu, stabilności systemu bankowego, a także wysokiego kapitału ludzkiego — stwierdziła Małgorzata Zaleska.
Paneliści przestrzegali jednak przed lekceważeniem rankingów, zwłaszcza gdy pokazują rzeczy, o których nie chcemy słyszeć.
— Przez wiele lat reakcje ministerstw na raport „Doing Business” były niemal identyczne — dominowało zadowolenie, że „nie jest tak źle”, i bagatelizowanie wskazywanych w nich problemów. Tymczasem mimo wad takie rankingi pokazują realne kłopoty państwa i jeśli w jakiejś kategorii w nich spadamy, jest to sygnał alarmowy — powiedział Mirosław Barszcz, były minister budownictwa i wiceminister finansów. Andrzej Halesiak z Pekao podkreślił, że choć „rankingi są tylko rankingami”, to jednak fakt, że Polska plasuje się między globalną piątą a siódmą dziesiątką w rozmaitych zestawieniach należy ocenić jednoznacznie negatywnie. Zwłaszcza w kontekście narodowych aspiracji — dołączenia do strefy euro i stania się jedną z dwudziestu największych gospodarek świata.
— W poprzednich wiekach państwa konkurowały zasobami — surowcami, kapitałem, pracownikami. Dziś większość czynników produkcji jest mobilna — o tym, gdzie się znajdą, decyduje przede wszystkim jakość systemu społeczno-gospodarczego w kraju na tle sąsiadów. Dlatego dziś potrzebujemy szokowej wręcz zmiany jakości systemu, quasi-rewolucji — mówił Andrzej Halesiak, dyrektor w biurze analiz makroekonomicznych Pekao i członek Rady Towarzystwa Ekonomistów Polskich. Jego zdaniem, dziś system społeczno- -gospodarczy Polski przypomina kraje południa Europy.
— Wszyscy wiemy, jak po wybuchu kryzysu wypadły one w konfrontacji z lepiej zorganizowanymi państwami z północy — stwierdził Andrzej Halesiak.
Rozwiązania za rogiem
Choć przedsiębiorcom in spe w Polsce coraz łatwiej założyć firmę, to — jak zauważył Rafał Trusiewicz, prezes Katharsis Development — potem zaczynają się schody. Wszystko z powodu braku wiedzy, jak efektywnie rozkręcić biznes.
— Jesteśmy wysoko pod względem dostępności finansowania dla firm, ale procedury są bardzo czasochłonne i problematyczne, zwłaszcza w przypadku małych przedsiębiorców, dla których często jest to bariera nie do przebycia. Po prostu brakuje im świadomości prawnej i wiedzy, jak to zrobić. Podobnie jest np. przy egzekwowaniu wierzytelności — małym przedsiębiorcom trudniej to robić, bo często nie mają przygotowanej dokumentacji i nie mogą skutecznie dochodzić roszczeń — powiedział Rafał Trusiewicz.
Jak Polska może sobie poradzić z takimi problemami? Zdaniem Mateusza Morawieckiego, prezesa BZ WBK, rozwiązań nie musi szukać daleko — są za miedzą.
— Tu nie potrzeba rewolucji, tylko wprowadzania krok po kroku sensownych zmian, dopasowanych do realnych potrzeb gospodarki. W Niemczech funkcjonuje np. instytucja aresztu rzeczowego, czyli zatrzymania ruchomości, nim dłużnik zdąży z nią umknąć. W „bardziej cywilizowanych” państwach nie ma też np. problemu ze skutecznym wręczaniem dłużnikowi wezwania do sądu — można to robić w zastępstwie czy poza miejscem zamieszkania lub prowadzenia działalności. To podstawowe sprawy, które często można załatwić zwykłym rozporządzaniem, nie wymagają czasochłonnych nowelizacji ustaw — mówił Mateusz Morawiecki.
Przepisowa dżungla
Z czym jeszcze musi uporać się Polska? Zgodnie z przysłowiem, w życiu pewne są tylko śmierć i podatki, ale zdaniem Jarosława Bełdowskiego, ekonomisty z SGH, te ostatnie są w Polsce mało przewidywalne.
— By istniały dobre warunki do rozwoju przedsiębiorczości, podatki nie muszą być niskie, ale muszą być łatwe, zrozumiałe i przede wszystkim przewidywalne w perspektywie kilku lat. To stabilność systemu daje przedsiębiorcom pewność w prowadzeniu i rozwijaniu biznesu — stwierdził Jarosław Bełdowski.
Według Mateusza Morawieckiego, ułatwianie życia przedsiębiorcom jeszcze długo będzie utrudniane przez „opór materii”.
— Etosu urzędniczego nie da się zmienić z dnia na dzień. Jednak wdrożenie w urzędach najlepszych praktyk korporacyjnych — takich jak skwantyfikowane normy efektywnościowe, pozwalające na ocenę sprawności urzędników i np. lepsze wynagradzanie najskuteczniejszych — nie wymaga rewolucji, ale może odegrać bardzo pozytywną rolę. Na pewno szarpnąć nas do przodu może też np. wprowadzanie bodźców podatkowych, motywujących firmy do współpracy z uczelniami czy większe otwarcie się na rynki globalne i eksport, co zwiększa konkurencyjność i innowacyjność — powiedział prezes BZ WBK.
Czy takie reformy da się wprowadzić? Mirosław Barszcz, który doradzał przy deregulacji zawodów, wrzucił kamyczek do rządowego ogródka.
— Z doświadczenia deregulacji wiem, że kluczowe ustawy da się przygotować i przeprowadzić przez ścieżkę legislacyjną w trzy miesiące. Częściej jednak dobre pomysły lądują w szufladach i już z nich nie wychodzą, bo urzędnicy nie będą kręcić bata na siebie. Wierzę jednak, że nawet fundamentalne zmiany da się przeprowadzić — skoro udało się poprawić obsługę klientów na stacjach benzynowych, można zrobić to samo w urzędach. Mechanizmy są przecież te same — stwierdził Mirosław Barszcz.
Innowacyjny zaułek
Paneliści podkreślali również, że mimo prawnych i urzędniczych problemów polska gospodarka wypada jeszcze nieźle pod względem konkurencyjności, głównie dzięki względnie niskim kosztom pracy. Jednak za parę lat, bez postępu pod względem innowacyjności, może być znacznie gorzej. — W Polsce jest mnóstwo przedsiębiorstw funkcjonujących nadal tak jak w latach 90. Zatrzymały się w rozwoju, opierając się na taniej pracy — nie wymieniają maszyn, nie inwestują w nowoczesne rozwiązania, nie usprawniają procesów, nie myślą o znalezieniu klientów za granicą — mówił Andrzej Halesiak. Tymczasem, jak podkreślił Franciszek Hutten-Czapski, partner i dyrektor zarządzający w Boston Consulting Group, innowacyjne przedsiębiorstwa z sektora nowych technologii rosną rok do roku w tempie 28 proc. przy wzroście PKB na poziomie maksymalnie 4 proc. — To branża, w której bariery wejścia są znacznie niższe, nie potrzeba tak dużego kapitału na starcie, a jednocześnie od początku można myśleć o ekspansji zagranicznej — np. Audioteka kilka miesięcy po wyjściu na rynki zagraniczne funkcjonuje praktycznie w połowie Europy. Dlatego konieczne są inwestycje w LTE, w łącza szerokopasmowe — a także rozwój rynku funduszy private equity, inwestujących w spółki technologiczne — mówił Franciszek Hutten-Czapski.
Odległa meta
O co, wprowadzając reformy, powinna walczyć Polska, plasująca się dziś w globalnej piątej dziesiątce sprzyjania przedsiębiorcom? Według Mirosława Barszcza, cel trzeba wyznaczyć jak najambitniejszy.
— Musimy walczyć o pierwsze miejsce, nawet jeśli nie osiągniemy go przez 50 lat — stwierdził Mirosław Barszcz. Zgodził się z nim Rafał Trusiewicz.
— Interesuje nas tylko pierwsze miejsce — i to jak najszybciej, bo czas to pieniądz — mówił prezes Katharsis Development.
Pozostali paneliści mierzyli nieco niżej.
— Trzeba walczyć o to, by za każdym razem być w rankingach wyżej i wyżej — stwierdziła Małgorzata Zaleska. — Cel to miejsce w pierwszej dziesiątce w ciągu dekady — powiedział Franciszek Hutten-Czapski.
Mateusz Morawiecki podkreślił, że gonimy uciekającego króliczka, bo inne kraje też poprawiają procedury.
— Ale dzięki skoncentrowanemu wysiłkowi administracji i instytucji możemy poprawiać się co roku co najmniej o kilka oczek — stwierdził prezes BZ WBK.
Dla Andrzeja Halesiaka „cel realistyczny” to globalna pierwsza dwudziestka w 2020 r.
— W kontekście wyzwań demograficznych i ograniczenia napływu funduszy unijnych będzie jednak o to trudno, jeśli nie zaczniemy biec, zamiast brnąć do przodu — powiedział Andrzej Halesiak. Najbardziej pesymistyczny był Jarosław Bełdowski.
— Potrzebujemy m.in. nowego prawa upadłościowego i budowlanego. Wtedy można liczyć na miejsce w trzeciej-czwartej dziesiątce w perspektywie paru lat — mówił ekonomista SGH.