Trzecia Droga ma plan na współrządzenie

Marcin GoralewskiMarcin GoralewskiGrzegorz NawackiGrzegorz Nawacki
opublikowano: 2023-09-28 20:00

Liczymy na 15 proc. poparcia i już dziś chcemy rozmawiać z Platformą Obywatelską o tym, jak rozwiązać najpoważniejsze problemy. Po wyborach trzeba szybko utworzyć rząd i zabrać się do pracy — mówi Michał Kobosko, pierwszy wiceprzewodniczący Polski 2050.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

PB: Chcemy rządzić po 15 października i doprowadzić do zmiany. Chcemy odpowiadać za gospodarkę, mamy plan — to cytat z konwencji wyborczej Trzeciej Drogi. Brzmi konkretnie.

Michał Kobosko: Potwierdzam, po wyborach mamy jednak zdecydowanie więcej do zrobienia niż zajmowanie się wyłącznie gospodarką. Osiem ostatnich lat to wyjątkowo złe lata. Zły był np. sposób rządzenia, jego forma.

Centralizacja?

— Tak. Ta władza chce centralizować wszystko, także gospodarkę. To myślenie, które zakłada, że przedsiębiorcy to jedynie podmioty płacące podatki i generalnie rzecz biorąc — są krętaczami. Przedsiębiorców trzeba więc gonić, kontrolować, szpiegować, aby maksymalizować przychody podatkowe. To, co później dzieje się z tymi pieniędzmi, leży w gestii rządzących, przedsiębiorcy nie powinni się tym interesować. To podstawowy błąd, ważny jest dialog.

Rząd tłumaczy, że wyrównuje nierówności. Jednym zabiera, innym daje...

— Tak postępuje władza nieodpowiedzialna, która nie szanuje przedsiębiorców i płaconych przez nich podatków. Pierwsze nasze założenie dotyczy odpowiedzialnej polityki budżetowej — koniec z dalszym rozdawnictwem. Podczas dyskusji o waloryzacji świadczenia 500+ przekonywaliśmy do wprowadzenia progu dochodowego. Chcemy pomagać tym, którzy tego potrzebują. Odpowiedzialność to także konsolidacja finansów publicznych, czyli koniec kreatywnej księgowości — chowania długu w Banku Gospodarstwa Krajowego czy Polskim Funduszu Rozwoju. Finanse publiczne muszą być przejrzyste, bo walczymy o wiarygodność — po ośmiu latach rządu PiS i tak bardzo już nadwyrężoną.

Premier wspominał niedawno o konsolidacji...

— Narozrabiali, a teraz bohatersko będą sprzątać. Czy to są odpowiedzialni ludzie? Równie nieodpowiedzialne jest faktyczne odcięcie Polski od funduszy unijnych. Potrzebujemy tych pieniędzy na konkretne projekty. I to szybko, bo każdego dnia zmniejsza się szansa na skuteczne ich wykorzystanie. KPO to nie jest program bezterminowy. Rządy PiS nie dają żadnej rękojmi, że te pieniądze kiedykolwiek do nas trafią, podobnie jak fundusze strukturalne.

Czy Polska powinna spełnić wszystkie żądania Brukseli dotyczące wymiaru sprawiedliwości?

— Nie jest tak, że powinniśmy przyklęknąć i powiedzieć: dziękujemy za wskazówki, teraz już wiemy, co mamy robić. Jesteśmy jednak częścią Unii Europejskiej i nie powinniśmy stawiać się w opozycji do wszystkiego, co wychodzi z Brukseli, a tak nieustająco robi PiS. Współtworzymy Unię, choć są wątki trudne i mocno dyskusyjne, np. zakaz sprzedaży nowych aut spalinowych już od 2035 r. Rozumiemy sens, podzielamy kierunek tych zmian, ale mamy poważne wątpliwości co do terminu i wpływu tego procesu na polski przemysł i nasz rynek motoryzacyjny.

Wróćmy do praworządności.

— Podczas kampanii wyborczej mam mnóstwo spotkań z inwestorami, przedsiębiorcami, izbami handlowymi. Ostatnio byłem w Brukseli, rozmawiałem z urzędnikami Komisji Europejskiej. Jeśli chcemy być wiarygodnym partnerem biznesowym, w Polsce muszą obowiązywać zasady porównywalne z innym krajami unijnymi.

Trzeba odwrócić reformy PiS i przywrócić stan z 2015 r.?

— Tak mówi Platforma Obywatelska, my uważamy inaczej. Przed 2015 r. sądownictwo, włącznie z sądownictwem gospodarczym, funkcjonowało źle. Nie możemy wrócić do tamtego punktu. Sądy muszą być sprawne, a spory szybko rozstrzygane. To wątek często podnoszony przez biznes.

Jak to zrobić?

— Reformą sądownictwa chce się zająć Platforma Obywatelska. Gdy powstanie rząd demokratyczny, mogę obiecać, że będziemy pilnowali, aby dotyczyła ona także sądownictwa gospodarczego. Chodzi np. o dofinansowanie sądów, cyfryzację.

A propos sądownictwa i władzy w ogóle — przedsiębiorcy apelują o ograniczenie prawa do tymczasowego aresztowania.

— To oczywiste, bo jest to forma zastraszania biznesu — długotrwałe aresztowania bez późniejszych aktów oskarżenia, procesów. To skandaliczny proceder, który ma zastraszyć obywateli, niemający nic wspólnego ze sprawiedliwością. To cecha państwa opresyjnego.

Trzeba rozdzielić funkcję ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego?

— Tak, to nasz postulat. Chcemy, żeby prokuratora generalnego wybierał Sejm i Senat. Ale to nie koniec. Prokuratorzy muszą być niezależni i nie mogą podlegać wpływom partii. Nie mogą bać się przestępców, ale także polityków. Wśród 7 tys. prokuratorów większość to ludzie odpowiedzialni, mądrzy i odważni. Mają jednak fatalne warunki pracy, bo muszą myśleć także o tym, jak nie narazić się władzy. Stąd przypadki składania wniosków o tymczasowe aresztowanie, po których nic więcej od strony prawnej się nie dzieje. Okazuje się, że chodziło o jakieś małe interesiki, ktoś w partii władzy miał chrapkę na jakiś biznes albo chciał wypromować kogoś ze swoich znajomych. Tak działa państwo mafijne.

Centralne Biuro Antykorupcyjne dobrze funkcjonuje?

— To instytucja skompromitowana i jest to duży kłopot, bo korupcja jest problemem nawet w najlepszych demokracjach. Taka służba jest potrzebna, ale nie w tej formie. Trzeba powołać ją na nowo, przeprowadzić weryfikację pracowników i zmienić sposób powoływania jej szefa na bardziej demokratyczny, angażując na przykład Sejm, Senat i prezydenta. Trzeba ograniczyć wpływ partii rządzącej na tę instytucję, gdyż ma ona koncentrować się na kontrolowaniu właśnie tych, którzy aktualnie rządzą.

— Za jakie resorty chce odpowiadać Trzecia Droga?

— Nie chcę wchodzić w takie dywagacje. Są obszary, które nas szczególnie interesują, nie chodzi o konkretne ministerstwa. Zależy nam na tym, żeby w przyszłym rządzie za zieloną transformację odpowiadała osoba w funkcji wicepremiera. Nie tylko za transformację energetyczną, ale także np. za termomodernizację, o której rząd PiS nie pamiętał przez dwie kadencje, a teraz nagle sobie przypomniał.

Jak szybko przeprowadzić zieloną transformację?

— Osiem lat opóźnień i niekończąca się dyskusja o liberalizacji energetyki wiatrowej, która została zduszona przez rząd, to krótkie podsumowanie tego, co było. Musimy zliberalizować ustawę wiatrakową.

Wiatraki 500 metrów od zabudowań?

— Tak, to na pewno trzeba zmienić, plus energetyka wiatrowa na morzu. Chcemy umożliwić każdemu gospodarstwu domowemu produkcję energii na własny użytek i odsprzedaż nadwyżek. Oznacza to ogromne inwestycje w sieci przesyłowe. Zielona energia zdynamizuje jednak rozwój całej gospodarki.

Gaz, atom?

— Gaz jako przejściowe rozwiązanie, energetyka jądrowa — tak, ale nie jako element rządowej propagandy. Dziś Polacy mają prawo nie wierzyć polskim władzom, że Amerykanie rzeczywiście taką elektrownię wybudują.

Trwają procedury, to nie jest pierwsza lepsza budowa...

— Nie ma jeszcze umowy wykonawczej. Powiedziałbym, że łączy nas zaawansowany w formie list intencyjny, to za mało. Sprawczy rząd przed wyborami mógłby pochwalić się konkretami. Uważnie też przyglądamy się rynkowi modułowych reaktorów SMR. To nasza przyszłość. To dobrze, że spółki skarbu państwa angażują się w takie projekty.

Nie ma miejsca na węgiel?

— Będziemy od niego odchodzić szybciej, niż planuje to rząd PiS. Rząd oszukuje górników, mówiąc, że do 2049 r. będzie trwała transformacja. Stanie się to szybciej, głównie z przyczyn ekonomicznych. Taka data dla rządu jest jednak wygodna, bo zwalnia z odpowiedzialności przygotowanie np. nowych miejsc pracy dla górników. To wygodne i skrajnie nieodpowiedzialne.

Kiedy więc zamykamy kopalnie?

— W roku 2040.

Jakie jeszcze obszary interesują Trzecią Drogę?

— Sprawy zagraniczne, szczególnie w obszarze dyplomacji gospodarczej. Zapowiedzi premiera Morawieckiego dotyczące utworzenia agencji, która miała sprawić, że polscy przedsiębiorcy otrzymają należytą pomoc w ekspansji geograficznej, były bardzo dobre. Problem w tym, że nie udało się ich zrealizować. Po wyborach opublikujemy białą księgę dotyczącą działań Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu. Promocja Polski i wsparcie dla polskich firm to obszar, którym chcemy się zajmować.

Napływ inwestycji zagranicznych do Polski jest rekordowo wysoki...

— Nadal jesteśmy atrakcyjnie położeni, nadal mamy wysoko wyedukowane kadry. Studenci są rozchwytywani, zanim skończą studia. Polska jest atrakcyjna, ale to, co robi obecna władza, nie służy zwiększeniu tej atrakcyjności. Ponadto proszę zwrócić uwagę na dość oczywiste zjawisko — polscy menedżerowie zagranicznych firm przedstawiają sytuację w Polsce lepiej, niż ona wygląda w rzeczywistości, chcąc trochę uzasadnić kolejne inwestycje, ratować nasz zszargany wizerunek. Wiele rzeczy dzieje się także siłą rozpędu. Na każdym spotkaniu z inwestorami dostaję to samo pytanie — jak zapewnić rządy prawa w Polsce.

Osiem lat siłą rozpędu? Niemożliwe...

— Należałoby dokładnie przeanalizować statystyki. Rząd pochwalił się niedawno inwestycją Intela. Bardzo trudno było ją przyciągnąć, ale to inwestycja pakietowa — gdyby nie było fabryki tej firmy w Niemczech, nie byłoby tej inwestycji w Polsce.

Warto tak duże granty dawać inwestorom zagranicznym?

— Sprawa bardzo dyskusyjna i kontrowersyjna. Dziś jednak to powszechna praktyka.

Płacili także Niemcy...

— Tak, to prawda. Nie wiem jednak, czy nas stać na takie subsydia. Nasze zdolności budżetowe są zdecydowanie ograniczone. Każdy przypadek trzeba więc traktować indywidualnie, a procedury muszą być przejrzyste. Oczywiście inwestycja Intela w takiej branży jest dla nas bardzo przyszłościowa i ma związek z działaniami całej Unii Europejskiej, której zależy na ściąganiu do Europy fabryk półprzewodników.

Wróćmy do początku rozmowy. Częste hasło płynące z kręgów przedstawicieli Trzeciej Drogi brzmi: koniec z rozdawnictwem. Jak zatem ma wyglądać polityka socjalna i z których programów należy zrezygnować?

— Byłbym szalony, gdybym dziś mówił o rezygnacji z programów, które już istnieją. Mówimy, że dokładanie kolejnych programów, kolejnych nastych emerytur to nie jest dobry pomysł. To nie są żadne dodatkowe emerytury, lecz pieniądze dla dziadka wyciągane ze skarbonki wnuczka. To dodatki, które mają kupić głosy wyborców. Jesteśmy przeciwni zwiększaniu poziomu rozdawnictwa, dlatego jesteśmy też krytyczni wobec niektórych pomysłów zgłaszanych w kampanii przez Platformę Obywatelską. To ślepa droga i powielanie populistycznej polityki, w której wyspecjalizował się rząd PiS.

Licytacja...

— Oczywiście. Mogę jutro ogłosić, że 800+ podniesiemy do 1000. Tylko co z tego wynika? Jaki jest tego sens? Rozdamy pieniądze i zasilimy budżety tych, którzy zarabiają miesięcznie 2 i 50 tys. zł. Bez sensu. Ten konkretny program wspiera tysiące polskich rodzin i chwała mu za to, ale jednocześnie w jakiejś mierze jest również marnotrawieniem publicznych pieniędzy, dlatego domagaliśmy się wprowadzenia kryterium dochodowego.

Trzecia Droga też proponuje wzrost wydatków, tyle że w innych obszarach...

— Tak, chcemy np. 100 tys. nowych miejsc w żłobkach. Traktujemy to jako inwestycję w przyszłość. To gigantyczny problem polskich rodzin, w Warszawie miejsc nie ma.

To problem samorządów...

— W skali całego kraju — władz centralnych. Wiemy, skąd wziąć pieniądze na takie inicjatywy. Zlikwidujemy np. fundusz covidowy.

Fundusz covidowy jest dla polityków bardzo cennym narzędziem: może finansować nawet najbardziej wymyślne inicjatywy. Na pewno przyda się nowemu rządowi, nikt go nie zlikwiduje.

— PiS stworzył dla każdego kolejnego rządu niezwykle wygodną konstrukcję. Wystarczy wejść w te koleiny i iść dalej. Tego jednak nie chcemy. To nieodpowiedzialne traktowanie pieniędzy podatnika. To patologia. Kolejny rząd, którego będziemy częścią, musi to zmienić. Kolejna oszczędność to Centralny Port Komunikacyjny.

Przyszły koalicjant, Platforma Obywatelska, już powiedział, że ten projekt zostanie zamknięty.

— My chcemy go przeanalizować, zobaczyć biznesplan, przekonać się, co jest w nim racjonalne, a co nie ma sensu. Na razie PiS wydaje gigantyczne pieniądze i utrzymuje fikcyjne założenie, że w 2027 czy 2028 r. z Baranowa będą startować samoloty. Nie będą. Trzeba pamiętać o lotniskach regionalnych — Modlinie, ale także Radomiu. Generalnie Europa nie czeka dziś na kolejny gigantyczny hub lotniczy. Może się okazać, że popytu nie będzie, a koszty będziemy płacić wszyscy przez kilka pokoleń. Nie stać nas na to.

Wróćmy do przyszłego rządu. Kolejny cytat: pierwsze, czym powinien się zająć nowy rząd, to walka z inflacją. Jak?

— Nie tylko rząd oczywiście. To wielka tragedia, że szefem banku centralnego jest Adam Glapiński, de facto funkcjonariusz partii politycznej. Mieliśmy różnych prezesów — wszyscy cieszyli się dużym szacunkiem, mieli dorobek naukowy, byli doświadczonymi ekonomistami, wcześniej pełniąc funkcje polityczne. Dzisiaj prezesem jest osoba, która zajmuje się występami kabaretowymi i oszukiwaniem Polaków, a nie walką z inflacją.

Ostatnia decyzja, nieoczekiwana i wbrew trendowi, dotyczyła obniżenia stóp procentowych...

— Najpierw zdecydowanie za późno rozpoczęło się ich podnoszenie. Wtedy jeszcze można było próbować walczyć z nadciągającą inflacją. Dziś szef NBP pomaga inflacji, obniżając stopy — zbyt wcześnie i zbyt drastycznie. Nie ma żadnych podstaw, żeby uznać, że problem inflacji w Polsce przestał istnieć, a już słychać zapowiedzi, że przed wyborami stopy mogą zostać obniżone jeszcze raz. Kabaret.

Nowy rząd będzie jednak musiał współpracować z obecnym prezesem NBP...

— Słyszałem zapowiedź Donalda Tuska, że zaraz po wyborach wyprowadzi Adama Glapińskiego z gabinetu. Nie widzę legalnych możliwości skrócenia tej szkodliwej kadencji, choć może o czymś nie wiem. Wiele wskazuje więc na to, że będziemy musieli współpracować. Mamy nadzieję, że po wyborach prezes NBP przestanie być funkcjonariuszem partyjnym i być może otworzy się na merytoryczny dialog.

Rząd walczy z inflacją?

— Wprost przeciwnie — wzmaga inflację, pompując kolejne miliardy złotych w rozdawnictwo, nieodpowiedzialnie traktuje finanse publiczne. Rząd dziś mówi, że inflacja jest problemem obywateli, a czasami sugeruje nawet, że jest zachwycony, bo wyższa inflacja to wyższe dochody podatkowe. Kompletna amatorszczyzna.

Mieszkania — milion nowych mieszkań w czasie jednej kadencji to zapowiedź Trzeciej Drogi.

— Ambitna, przyznaję, ale to jeden z podstawowych problemów Polaków, musimy więc skupić się na jego rozwiązaniu.

PiS i PO chcą dopłacać do kredytów.

— To o tyle słabe rozwiązanie, że działa tylko na stronę popytową, podnosi ceny, nie sprawia, że buduje się więcej mieszkań. Deweloperzy są zachwyceni najbliższą perspektywą, ale jednocześnie zwracają uwagę, że to nie jest antidotum. Mieszkania w Polsce będą się budować, jeśli zniesiemy wiele niepotrzebnych barier administracyjnych, ułatwimy obrót ziemią w miastach. Od zakupu gruntu do rozpoczęcia budowy mija nawet pięć lat. Nie chodzi więc o zwiększanie popytu, którego nie zabraknie, lecz o stworzenie warunków do zwiększenia liczby budowanych mieszkań.

Mieszkanie prawem czy towarem?

— Prawem, ale przecież także towarem. Ktoś je wybudował, ktoś w nie zainwestował. Nie ma innej drogi niż rynkowa, ale państwo powinno stworzyć odpowiednie warunki do tego, aby mieszkań budowało się znacznie więcej. Trzeba wspierać także budowanie ich na wynajem — będą tańsze i dostępne dla młodych. Mamy projekt „akademik za złotówkę”.

To nie jest rozdawnictwo?

— To inwestycja w studentów, którzy pochodzą spoza wielkich miast. Bardzo zależy nam na zmniejszaniu różnic dochodowych, życiowych, ograniczaniu wykluczenia komunikacyjnego. Kod pocztowy w adresie nie może determinować poziomu życia i szans na edukację.

PiS próbował budować mieszkania. Nie wyszło.

— To pytanie w ogóle o rolę państwa w gospodarce. Dobrze działające instytucje państwa są niezbędne — pokazały to pandemia czy wojna w Ukrainie. Państwo powinno jednak pełnić rolę arbitra i regulatora — i to wystarczy, a nie wyręczać deweloperów w budowie mieszkań ze skutkiem widocznym w programie Mieszkanie+. Ma stworzyć deweloperom takie warunki, aby z zyskiem mogli budować mieszkania, a obywatele byli w stanie je kupić. Zupełnie inaczej myślimy o państwie.

Przez 30 lat nie udało się rozwiązać tego problemu. Gdy zadajemy pytanie, jak ten problem rozwiązać, wszyscy mówią, że trzeba uwolnić grunty. Trochę naiwne.

— Byłem kiedyś wielkim fanem działalności Janusza Palikota w komisji Przyjazne Państwo, czyli doprowadzenia do totalnego odbiurokratyzowania gospodarki. Należy to tego wrócić. Najlepszą ustawą gospodarczą w Polsce była ustawa autorstwa Wilczka. PiS prowadzi politykę dokładnie odwrotną. Od dawna słyszeliśmy, m.in. od deweloperów, że program Mieszkanie+ zakończy się fiaskiem.

Akurat deweloperom zależało na takim końcu...

— Nie jestem przekonany, że to aktywność deweloperów doprowadziła do upadku tego programu. Szukałbym przyczyn w amatorszczyźnie rządzącej partii.

Ile państwa w gospodarce? Rząd PiS ma na sztandarach repolonizację i centralizację.

— Mam wrażenie, że Jarosław Kaczyński mentalnie tkwi w systemie PRL, który jego zdaniem daje najwięcej władzy i cechuje go największa sprawczość. Towarzysz z komitetu centralnego może zadzwonić do fabryki koszul i od jutra koszul produkuje się więcej. To tak nie działa. Rola państwa jest zupełnie inna — to rola regulatora i arbitra. W państwie PiS projekty gospodarcze prowadzą politycy, którzy kompletnie się na tym nie znają, a szefowie spółek skarbu państwa nie są rozliczani z efektów swojej pracy, lecz z realizacji celów swojej partii. Kompletnie chory system.

Nadciąga ogromny program prywatyzacji nowego, demokratycznego rządu...

— Nigdy tak nie powiem.

Dlaczego?

— W wyniku nieustannej propagandy niektórych środowisk słowo „prywatyzacja” trwale zostało sklejone ze słowem „złodziejska” — złodziejska prywatyzacja. Tymczasem rzeczywistość jest taka, że to rząd PiS, łącząc Orlen z Lotosem, w skandaliczny sposób doprowadził do sprzedaży Lotosu obcemu kapitałowi sprzyjającemu reżimowi Putina.

Każdy prezes Orlenu marzył o przejęciu Lotosu.

— Wiem, wiem, ale układ dwóch konkurujących ze sobą podmiotów, nawet jeśli miały tego samego właściciela, był lepszy dla rynku. Przyjrzymy się uważnie temu monopolowi.

To strategiczna spółka, jest jednak sporo innych, też państwowych.

— Rząd PiS nie szanuje własności prywatnej, prywatnego kapitału, dlatego nawet fabryka cukierków nie może być sprywatyzowana. To absurd, ale wynika to z tego, że dla PiS inwestor to dawca podatków, a nie partner. Prywatyzacja została więc całkowicie zatrzymana. Należy ją odblokować. Nie widzę żadnego uzasadnienia, aby państwo kontrolowało hotele, uzdrowiska, najmniejsze porty lotnicze. Koniec rozpasania państwa w gospodarce.

Platforma chce Lotos odkupić.

— Nie znam tego projektu. Sytuacja, w której naszymi partnerami są podmioty z kręgów, którym daleko do demokratycznych, czyli koncern węgierski i inwestor z Arabii Saudyjskiej, nie jest jednak komfortowa. Być może będzie to scenariusz do rozważenia.

Jak powinno wybierać się szefów spółek skarbu państwa?

— Po 1989 r. ten system nigdy nie był dobry, ale teraz jest patologiczny. Widzimy, jakie cele są stawiane przed spółkami i zarządami, jak np. manipulują cenami. W przedwyborczej atmosferze ceny na stacjach benzynowych oderwały się od realiów rynkowych. Paliwo ma być tanie, bo tak chcą politycy. Kiedyś rzecznik PiS powiedział, że w latach 2005-07 próbowano zatrudniać ekspertów, ale nie chcieli realizować linii partii. PiS wyciągnął wnioski — nigdy więcej ekspertów w spółkach skarbu państwa. Menedżerami spółek skarbu państwa zostają więc osoby po znajomości i tylko takie, które część wynagrodzenia przekażą partii. To układ bliski mafijnemu. Boją się podejmować decyzje albo podejmują złe, są odwoływani i… trafiają do innej spółki, z innej branży. To zamknięty obrót przypadkowymi menedżerami spółek skarbu państwa. Stworzymy KROP-kę, krajowy rejestr osób eksponowanych politycznie, co ułatwi śledzenie karier osób publicznych.

Wszyscy prezesi do zwolnienia?

— Tak mówi Platforma, my jesteśmy daleko od tego. Po pierwsze — musi być ciągłość zarządzania. Po drugie — trzeba przeprowadzić poważne i merytoryczne procesy rekrutacyjne, a to trwa.

Powstanie niepowstały komitet nominacyjny Jana Krzysztofa Bieleckiego?

— Może tak. Może to dobry wzorzec. Może komitet nominacyjny powinien tworzyć listy kandydatów po publicznych i jawnych przesłuchaniach. Na końcu to i tak będzie decyzja polityków, nie jesteśmy naiwni. Musimy stworzyć system, w którym politycy będą wybierali wśród ekspertów, a nie przypadkowych osób. Spółki skarbu państwa mają być przedsiębiorstwami funkcjonującymi według zdrowych zasad rynkowych, które nie szarżują z cenami, jeśli mają klientów detalicznych.

Albo są przedsiębiorstwami i maksymalizują zyski, albo dbają o klientów, a więc realizują politykę rządu.

— Nam bliższy jest kapitalizm z ludzką twarzą. Przedsiębiorstwo państwowe ma mieć zysk, ale go nie maksymalizować, spełnia ono bowiem także inne funkcje.

To już jesteśmy o krok od motto PiS: spółki skarbu państwa mają realizować politykę gospodarzą rządu.

— Byłoby czymś fałszywym, gdybym powiedział, że spółki skarbu państwa mają realizować odwrotną niż rząd politykę gospodarczą. Czym innym jest jednak świadomość menedżera, jakie cele ma rząd, a czym innym telefon z poleceniem obniżenia cen przed wyborami.

Zazdrości pan ministrowi Błaszczakowi, że zapisze się w historii jako ten, który przeprowadził największy pod względem wartości program modernizacyjny polskiej armii?

— Absolutnie nie. Minister Błaszczak zapisze się jako ten, który zapowiedział największy program modernizacyjny i włożył wiele wysiłku w propagandę. Jego poprzednik osłabiał nasze zdolności. Gdyby nie wybuch wojny w Ukrainie, minister Błaszczak z pewnością byłby kontynuatorem tej linii. Jest jednak wojna, są realne potrzeby armii. Nasze ogromne wątpliwości budzi jednak to, że jesteśmy karmieni głównie informacjami propagandowymi. Wiele podpisywanych umów na charakter ramowy, to nie są umowy na konkretny sprzęt, który natychmiast pojawi się w Polsce.

Nie da się tak z dnia na dzień.

— Cała procedura zakupowa jest jednak niewłaściwa. Ponosimy ogromne wydatki, formuła finansowania jest bardzo niejasna, a zamówienia z wolnej ręki. Minister Błaszczak negocjuje kontrakt w USA lub Korei, wraca do kraju, mówi Jarosławowi Kaczyńskiemu, że to i to można kupić i koniec. Nie tak powinno to wyglądać, zobowiązania będziemy spłacać przez dziesięciolecia, a pytań jest wiele. Czy potrzebujemy tylu rodzajów czołgów, dlaczego chcemy kupić więcej himarsów niż ma armia amerykańska itd. Ponadto taki program inwestycyjny musi zakładać 50-procentowy udział naszego przemysłu.

Wiek emerytalny należy podnieść?

— Nie widzimy potencjału do jakichkolwiek zmian. Mamy na listach Ryszarda Petru, który uważa inaczej, ale stanowisko partii jest jasne. Wiek emerytalny został podniesiony przez rząd PO-PSL w fatalny sposób. To była reforma niezrozumiała, która dała PiS oręż w populistycznej batalii. Dziś nie ma społecznej zgody na podwyższenie wieku emerytalnego, choć żyjemy dłużej. Mamy więc inne rozwiązania — narzędzia, które będą zachęcały do dłuższego pozostawania na rynku pracy w zamian za wyższe świadczenia w przyszłości.

Startuje pan z Warszawy, tego samego okręgu wyborczego co Ryszard Petru. To konkurent?

— Przekonywałem, aby pojawił się na naszych listach. Oczywiście jest konkurentem, ale jednocześnie wierzę, że dostarczy nam wielu nowych głosów w Warszawie. Poszerza krąg naszych wyborców. Cieszę się, że tak skutecznie zajmuje się panem Mentzenem i tłumaczeniem opinii publicznej absurdalnych propozycji wyborczych Konfederacji.

Czego jeszcze może oczekiwać biznes od Trzeciej Drogi?

— Mamy kilka konkretnych pomysłów – VAT od faktur zapłaconych, żadnych podwyżek podatków przez kadencję Sejmu, chorobowe płacone od pierwszego dnia przez ZUS, składka zdrowotna ponownie zaliczana jako koszt prowadzenia działalności.

I urzędników odpowiedzialnych za swoje decyzje — to też hasło Trzeciej Drogi.

— Ten obszar ewidentnie jest do naprawienia. Urzędnik jest dziś bezkarny, nie odpowiada za swoje decyzje. Może kończyć jedną kontrolę w firmie w piątek, a kolejną zaczynać w poniedziałek. Tak nie może być. Podatnik płaci karę, jeśli spóźni się z opłaceniem podatków. Trzeba doprowadzić do równowagi. Los przedsiębiorcy nie może zależeć od widzimisię urzędnika.

Jakiego wyniku spodziewa się pan w wyborach?

— Mierzymy w 15 proc.

Sondaże podpowiadają, że po wyborach rząd stworzy koalicja, a nie jedna partia...

— Wszystko na to wskazuje, dlatego namawiamy Platformę Obywatelską, aby usiąść do stołu i porozmawiać o zadaniach przyszłego rządu.

Bez efektu.

— Po wyborach trzeba szybko utworzyć rząd i zabrać się do pracy, dlatego chcemy rozmawiać już dziś. Zbyt wiele rzeczy zostało zepsutych, żeby przez kilka miesięcy po wyborach zastanawiać się, jak je naprawić. Musimy ustalić kolejność działań. Cieszy nas, że w końcu Platforma Obywatelska pokazała 100 konkretów. Wcześniej nie mogliśmy doprosić się reakcji na zgłaszane przez nas propozycje programowe.

Z czego ta niechęć do rozmów wynika?

— Przed długi czas Platforma Obywatelska chyba myślała, że będzie w stanie utworzyć rząd samodzielnie. Widać jednak, jaki jest szklany sufit nad Donaldem Tuskiem. Cieszy się podobnym stopniem braku zaufania jak Jarosław Kaczyński.

Wyobraża pan sobie koalicję Trzeciej Drogi i PiS?

— Nie ma o tym mowy.

A państwa aktualny koalicjant, PSL?

— Nie powstałaby Trzecia Droga, gdybyśmy nie mieli twardych zapewnień kierownictwa PSL, że taka koalicja nie wchodzi w grę również w ich przypadku. Oczywiście w polityce nie ma gwarancji, ale po tym, jak PSL prowadzi razem z nami kampanię, nie mam wątpliwości, że te zapewnienia są szczere.

Koalicja z udziałem Konfederacji?

— Gdyby rzeczywistość ograniczała się do spraw gospodarczych, to pewnie znaleźlibyśmy wspólny język. Polityka to jednak dużo szersza rzecz, a doskonale wiemy, jaki jest prawdziwy, choć chwilowo schowany na czas kampanii, program Konfederacji. Mówię tu o tzw. piątce Mentzena, sprawach światopoglądowych, stosunku do Unii Europejskiej, do Rosji. Więc koalicja nie jest możliwa.

Mógłby pan robić karierę w biznesie, wrócić do mediów, nadal pracować w think tanku, rozpoczyna pan jednak przygodę z polityką. Dlaczego?

— Przede wszystkim dziękuję za rozmowę z „Pulsem Biznesu”. To gazeta, z którą wiąże się także moja droga życiowa. Cieszę się, że na polskim rynku są takie niezależne, wolne, merytoryczne dzienniki. Do polityki przechodziłem stopniowo przez think tank. Chcę zobaczyć, jak jest po drugiej stronie. To jest fascynujący, choć niełatwy świat. Wierzę, że będę podejmował decyzje, które poprawią funkcjonowanie Polski. Wierzę w dobrą zmianę, prawdziwie dobrą zmianę.

Oglądaj przedwyborczą debatę Pulsu Biznesu! Już 5 października o godzinie 20:00. Zostaw swój adres e-mail, a powiadomimy Cię o wydarzeniu 2 godziny przed jego rozpoczęciem.