Deklarację, że nie będzie podwyżki składki zdrowotnej premier Donald Tusk złożył w czasie szczytu medycznego, zorganizowanego w czwartek z udziałem przedstawicieli rządu i środowiska medycznego.
– Uczciwie mówię, że nie planujemy podniesienia składki zdrowotnej. Wiem, że część z państwa by tego oczekiwała, ale realizm i doświadczenie podpowiadają mi, że nawet gdybym miał taki pomysł, to w obecnych realiach nie jestem w stanie go przeprowadzić. Nie ma możliwości, aby w przyszłym roku składka zdrowotna wzrosła. Dałem słowo honoru, że nie będę nikogo zaczepiał politycznie, więc nie będę rozwijał tematu, dlaczego tak jest - powiedział Donald Tusk.
Premier podkreślał, że wydatki na ochronę zdrowia znacznie wzrosły w ostatnich latach, ale równocześnie nakłady nie nadążają za potrzebami.
- Wydajemy dzisiaj o 40 mld zł więcej na zdrowie niż na obronę. To te dwie kategorie, które są bezkonkurencyjne, jeśli chodzi o ilość pieniędzy, jakie wydajemy w państwie. (...) Proszę się więc nie dziwić, że pani minister pracuje z Ministerstwem Finansów, testuje i szuka różnych sposobów, jak mądrzej wydać środki z punktu widzenia leczenia pacjenta, z puli, którą mamy. A która nie jest niska - mówił premier.
Szef rządu nawiązywał w ten sposób do pisma, w jakim minister zdrowia przedstawiła propozycje oszczędności w systemie na około 10 mld zł. Wśród propozycji znalazło się m.in. przywrócenie limitów na niektóre badania, czy leczenie zaćmy. Premier stwierdził, że nie będzie szukania oszczędności najprostszymi metodami, na przykład przez ograniczenia wynagrodzeń. Ale też dodał, że rząd zamierza ukrócać nadużycia tam, gdzie pieniądze są źle wydawane.
- Tam, gdzie pieniądze źle są wydawane, gdzie czasami niektóre zarobki są nieuzasadnione, wyceny niektórych procedur są przeskalowane - nad tym będziemy wszystkim pracowali. (...) Mamy tyle pieniędzy, podzielmy je tak, żeby one maksymalnie dobrze służyły pacjentom i żeby nie godziły zbyt boleśnie w czyjeś interesy. Ale też nie ma się co oszukiwać. Przesunięcia w obrębie tej, tej puli, jaką mamy do dyspozycji, będą oznaczały, że gdzieś pójdzie trochę więcej pieniędzy, a ktoś zostanie tym dotknięty - powiedział premier.
