Unia Europejska rozważa powołanie międzynarodowych sił szybkiego reagowania, zdolnych stawić czoło skutkom takich kataklizmów jak ostatnie tsunami w Azji.
"Komisja chciałyby mieć struktury pozwalające szybko odpowiedzieć na katastrofy naturalne" - powiedział na wtorkowej konferencji w Brukseli rzecznik Komisji Gregor Kreuzhuber.
Był on pytany przez dziennikarzy w związku z wypowiedzią komisarz UE ds. stosunków zewnętrznych Benity Ferrero-Waldner
dla wtorkowego "Financial Times". Powiedziała ona, iż korpus sił kryzysowych stanowiłoby ok. 5 tys. ekspertów, wyznaczonych przez rządy, wspólnie przeszkolonych i mających centralne kierownictwo.
Jej zdaniem, siły reagowania na klęski żywiołowe powinny być utworzone możliwie szybko. "Byłoby wspaniale", gdyby udało się to do 2007 roku - powiedziała Ferrero-Waldner.
Zdaniem Kreuzhubera, na mówienie o takich strukturach jest zbyt wcześnie. "Nie ma gotowych propozycji", które mogłyby być przyjęte już w piątek podczas Rady unijnych ministrów ds. zagranicznych, rozwoju i zdrowia, poświeconej pomocy ofiarom kataklizmu w Azji. "Będzie wymiana poglądów" - dodał.
"Najpierw trzeba zająć się pomocą, by ratować życie ludzkie" - podkreślił Kreuzhuber. Przyznał jednak, że przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso przy okazji szczytu azjatyckiego w czwartek w Dżakarcie będzie mówił o tym, jak UE może zareagować na katastrofę w Azji i ewentualne podobne katastrofy w przyszłości.
Pomysł powołania unijnych sił szybkiego reagowania nie jest nowy. Pojawił przed kilkoma laty w związku z powodziami w Europie. Wówczas nie uzyskał jednak aprobaty krajów członkowskich.
"Kraje niełatwo zrezygnują z wysyłania w teren katastrof pomocy i sił szybkiego reagowania pod własnymi narodowymi flagami. To dla niektórych kwestia prestiżu" - skomentowały PAP źródła w Radzie UE.