Niemcy nie tylko znacznie zliberalizują dostęp do rynku pracy dla Ukraińców, ale zaoferują im zaskakująco dobre warunki, nie tylko płacowe. Władze federalne na spółkę z rządami poszczególnych landów przybyszom ze Wschodu, którzy zdecydują się na przyjazd do pracy, a nie mówią po niemiecku, sfinansują trzymiesięczne kursy językowe. Ponadto raz lub dwa razy w roku będą oni mogli — na koszt niemieckich samorządów — polecieć do ojczyzny i wrócić z powrotem do Niemiec.
Dotychczas zarówno agencje pośrednictwa pracy, jak i polscy przedsiębiorcy spodziewali się, że tylko niewielka część pracujących u nas Ukraińców wyjdzie do Niemiec. Ich szacunki mówiły najwyżej o 15-20 proc., co stanowiłoby niewielki uszczerbek dla polskiego rynku pracy.
Tymczasem nadspodziewanie atrakcyjna oferta naszych zachodnich sąsiadów radykalnie zmieni sytuację. Ukraińcy masowo ruszą do pracy za Odrę. W niektórych firmach praktycznie z dnia na dzień załoga skurczy się o ponad jedną trzecią. Z czasem zjawisko stanie się groźne nie dla pojedynczych przedsiębiorstw, ale dla całych sektorów. W trudnej sytuacji znajdą się m.in. firmy budowlane oraz producenci sprzętu gospodarstwa domowego i mebli. W każdej z dużych fabryk AGD, a jest ich w Polsce ponad 20, Ukraińcy stanowią kilka, kilkanaście procent pracowników. To relatywnie niewielki odsetek. Ponieważ jednak w większości tych zakładów i tak brakuje rąk do pracy, wyjazd Ukraińców spotęguje problem. Część firm nie będzie w stanie wywiązać się z podpisanych kontraktów.