Aż 30 proc. ubiegłorocznych przychodów Unibepu pochodziło z Rosji, Białorusi i Norwegii. W porównaniu z 2010 r. udział zagranicy wzrósł czterokrotnie. W tym roku eksport ma przynieść około jednej trzeciej przychodów oraz bezpieczne zyski.
— Kontrakt na budowę hotelu na Białorusi jest denominowany w euro. Kłopoty gospodarcze tego kraju sprawią, że o kolejne zlecenia będzie trudniej, ale teraz zarabiamy na różnicach kursowych. Spora część kontraktów rosyjskich jest realizowana w konstrukcji finansowej koszty plus wynagrodzenie. To także eliminuje ryzyko — mówi Jan Mikołuszko, prezes Unibepu.
W zeszłym roku grupa Unibep wypracowała 939 mln zł przychodów (wzrost o 42 proc. r/r.) i 21 mln zł zysku netto (spadek o 7 proc.). — W 2012 r. przekroczymy 1 mld zł w przychodach, a dynamika zysku będzie wyższa niż przychodów. Nie będą to zyski ze zdarzeń jednorazowych — zapowiada Jan Mikołuszko. Skąd optymizm? Zdaniem prezesa, realizowane kontrakty są dobrze oszacowane. Na wynik pozytywnie wpłyną dwa realizowane przez Unidevelopment, spółkę zależną, projekty, znikomy udział w portfelu zleceń publicznych oraz kontrakty zagraniczne.
Sił na Wschodzie próbowało już wiele firm budowlanych, ale Unibepowi wychodzi to najlepiej. Centrum decyzyjne jest w Bielsku Podlaskim, pracownicy lepiej rozumieją wschodnią mentalność, a doradztwo podatkowe i audyty spółki są wykonywane przez miejscowych. Pomagają także linia kredytowa w BGK i ubezpieczenie w KUKE.
— Norwegii się uczymy. Tamci inwestorzy są z nas zadowoleni, ale trudno współpracuje się z urzędnikami, podwykonawcami i dostawcami. Dlatego rozważamy wejście kapitałowe w dobrą firmę budowlaną. Wówczas będziemy tam traktowani jak swoi — mówi prezes.