Uwolnienie cen ciepła zachęci do oszczędzania
W Polsce nigdy nie ma odpowiedniego czasu, by uwolnić ceny energii cieplnej. Zimą nie można wprowadzić rynkowych cen ogrzewania, bo może dojść do sytuacji, że całe osiedla nie będą płacić za ogrzewanie. A odcinanie dostaw energii cieplnej do mieszkań — ze względu na zdrowie ludzi — jest niemożliwe. Latem rząd zajmował się usuwaniem skutków kolejnej powodzi i sprawa ciepła została znów odłożona.
W UBIEGŁYM roku rząd zapowiedział, że od stycznia 1998 roku wszyscy odbiorcy będą faktycznie ponosić wszystkie koszty dostawy ciepła do lokali. Jednak pod wpływem protestów — skończyło się na zapowiedziach. Co prawda w styczniu zniesiono urzędowe ceny energii cieplnej, lecz od razu wprowadzono ograniczenia podwyżki energii. Ministerstwo Finansów decyduje, kto, kiedy i o ile może podnieść ceny ogrzewania. Na początku września Komitet Ekonomiczny warunkowo przyjął projekt rozporządzenia o uwolnieniu cen ciepła od 1 października. Jednak na tym cała sprawa się skończyła. Rząd odsunął podjęcie decyzji o całkowitym uwolnieniu cen ciepła na czas po wyborach samorządowych, bowiem po co ludzi niepotrzebnie denerwować. Tym bardziej że spółdzielcy znów wyciągnęli ciężkie działa. Premier Jerzy Buzek jest adresatem protestów, z których wynika że 1,3 miliona rodzin nie płaci za mieszkanie. To wszystko prawda. Jednak przeciąganie stanu zawieszenia w nieskończoność jest niekorzystne dla ciepłowników. Nie wiadomo bowiem, jakie będą reguły, którymi będą musiały się kierować przedsiębiorstwa podnosząc ceny. A przed tym nie uciekniemy.
NAJLEPSZYM rozwiązaniem byłoby uwolnienie cen ciepła od nowego roku. Odpowiada to elektrociepłowniom, które mają nadzieję, że resort finansów zezwoli im na jednorazową 3-proc. podwyżkę w czwartym kwartale. To dałoby im możliwość w miarę normalnej pracy w pierwszym kwartale 1999 roku. Jednocześnie uwolnienie cen energii nie oznacza, że ceny natychmiast poszybują w górę. Urząd Regulacji Energetyki będzie kontrolować i zatwierdzać podwyżki. Według wstępnych wyliczeń, do końca przyszłego roku ceny wzrosną o 15 proc.
UWOLNIENIE cen ciepła wymusi zmianę myślenia administratorów budynków, którym do tej pory nie zależało na szukaniu tańszych źródeł ogrzewania.
O tym, że w naszym kraju wszystko stoi na głowie, niech świadczy fakt, że opłaty za ciepło stanowią średnio aż 70 proc. wydatków na mieszkanie.
A przecież nasi zachodni sąsiedzi sprawdzili, że wystarczy ocieplić stary budynek, by opłaty za energię — już po odliczeniu kosztów termoizolacji — były o 68 procent niższe, niż w domach nie posiadających izolacji.
OSZCZĘDZANIE energii jest najprostszym sposobem obniżania wysokości rachunków. W naszym kraju zaledwie 300 tysięcy na 11 milionów mieszkań spełnia normy obowiązujące w Unii Europejskiej. Reszta powinna zostać szybko zmodernizowana, bowiem z polskich mieszkań ciepło ucieka wszelkimi szparami. A ocieplenie budynków pozwoliłoby na zaoszczędzenie energii do 40 proc. w skali kraju.
W POLSCE wysokość opłat zależy tylko od tego, kto jest dostawcą ciepła. Najdrożej ciepło produkują lokalne kotłownie, które już dawno powinny być zamknięte. Sieć przesyłowa wygląda jeszcze gorzej. Jedynie w wielkich aglomeracjach, gdzie dostawcy ciepła na długo przed urynkowieniem cen energii myśleli o obniżce kosztów produkcji — ceny wzrosły poniżej poziomu inflacji. I to jest dowodem na to, że układ producent ciepła — klient jest korzystny dla obu stron.
JEDNAK najciekawszy sposób na obniżenie cen znalazła Elektrownia Jaworzno. Wspólnie z Nadwiślańską Spółką Węglową utworzyła nową firmę, która już zajmie się wydobyciem węgla oraz produkcją energii elektrycznej i cieplnej. Dzięki temu, jeżeli sytuacja rynkowa sprawi, że górnictwo podniesie ceny tego surowca, elektrownia będzie mogła ustalić cenę na zasadzie non profit. Wówczas produkowana energia będzie tańsza niż u konkurencji.