Skąd to zamiłowanie do zwiedzania świata?
Zawdzięczam je rodzicom i dziadkom, którzy bardzo często zabierali mnie na różne wycieczki. Nie czuję się obieżyświatem, a raczej zwykłym turystą, który czerpie przyjemność z poznawania nowych ludzi, miejsc, kultur i smaków.
Która podróż szczególnie zapadła panu w pamięć?
W 1992 r. miałem okazję po raz pierwszy wyjechać na cztery miesiące do Kanady. Ta przygoda z „krajem pachnącym żywicą”, jak opisywał Kanadę Arkady Fiedler, była chyba najważniejsza w moim życiu. Poznałem dzięki niej rozwinięty gospodarczo kraj, bogaty w piękną dziewiczą przyrodę, z Górami Skalistymi, prowincjami Alberta i British Columbia. Osiem lat później udało mi się odbyć najdłuższą — przemierzyłem prawie 5 tys. km — podróż od zachodniego do wschodniego wybrzeża Kanady, czyli od Pacyfiku do Atlantyku. Każdego dnia podziwiałem inne krajobrazy. Dotychczas to właśnie podróże do Kanady wywarły na mnie największe wrażenie.
Z kim pan najczęściej zwiedza obce kraje?
Czas dzieciństwa to podróże z rodzicami, a szkoła średnia i studia — z przyjaciółmi. Obecnie zwiedzam świat z rodziną lub samotnie. Podczas takich wyjazdów odpoczywam i wracam z nową energią do życia i pracy.
Jakie jest pana największe podróżnicze marzenie?
Z przyjemnością po raz kolejny wróciłbym do maleńkiego miasteczka Tofino na wyspie Vancouver Island, gdzie czas zatrzymał się w miejscu i można poczuć klimat hippisowskich lat 60. Przepiękne, szerokie i bezludne plaże Pacyfiku połączone z kanadyjską tajgą sprawiają, że czuje się tam moc natury. Oczywiście moim marzeniem jest odbycie podróży dookoła świata. Nie wiem jednak, kiedy znajdę na to czas, więc jeśli miałbym się na jakiś konkretny rejon zdecydować, to na pewno warte uwagi są Ameryka Południowa, Indie i Tybet.
Czy jest miejsce na Ziemi, którego nie zdecydowałby się pan odwiedzić?
Nie ma miejsca na Ziemi, które nie byłoby warte odwiedzenia.