Walendziak i Kaczmarek: tolerancyjni panowie dwaj

Kazimierz Krupa
opublikowano: 2002-04-29 00:00

Wiele rzeczy niepokoi Wiesława Walendziaka, obecnie przewodniczącego sejmowej Komisji Skarbu Państwa, ongiś bardzo wpływowego polityka rządzącej AWS-UW, w polityce prywatyzacyjnej, konsolidacyjnej i kadrowej prowadzonej przez ministra Wiesława Kaczmarka. Wiele, ale zaskakująco mało. Znamy go jako polityka barwnego, w pewnym sensie „kolegę po fachu”, a tu taka spolegliwość i „nie rzuca się z krytyką na koncepcje”. Zabieg formalny zastosowany przez autora wywiadu ustawia zresztą, odwrotnie niż to zwykle bywa, urzędującego ministra w roli dyżurnego z „loży szyderców”. Nawet jednak w tych rolach panowie są wobec siebie niezwykle szarmanccy i tolerancyjni.

Nie znaczy to jednak, że nie ma punktów zapalnych i zabawnych. Największe emocje, co zrozumiałe, budzą sprawy kadrowe i będąca kwintesencją karuzeli prywatyzacyjnej (nie tylko kadrowej) próba oddania PZU w ręce Eureko, nieco mniejsze — konsolidacja. Ale po kolei.

Kadry. To najbardziej naturalna i widoczna granica pomiędzy ugrupowaniami, tak w sferze politycznej, jak i gospodarczej. Każde ma swoich działaczy i swoich ludzi, którzy chcą uczestniczyć w podziale łupów. I uczestniczą. Tyle tylko, że po czterech latach, jak trzeba się spakować, przychodzi to im niezwykle trudno i uważają się za najlepszych fachowców —bezpartyjnych, oczywiście. Tu więc występują „interesy polityczne” i „skandaliczne decyzje”, ale również „krucjaty“ i „usuwanie niekompetentnych”. Gorzej, że z tą polityczną wymianą kadry zarządzającej w setkach firm, w których Skarb Państwa ma coś do powiedzenia, bardzo wielu, nie tylko polityków, już się pogodziło. Jedni z bezradności, inni z wyrachowania. Najgorsze co mogłoby nas wszystkich spotkać to „porozumienie ponad podziałami” akurat w tej sprawie. Polityczna fortuna zmienną jest i potrafię sobie wyobrazić układ między „politycznymi działaczami” o wzajemnych okresach ochronnych. To wcale nie jest abstrakcja. Czysty pragmatyzm.

Sprawa PZU dla jednych pozostaje „poszukiwaniem drogi“, może nawet nieudolnym, dla drugich skokiem na kasę i pułapką. Tu jednak, jak w soczewce, skupiają się wszystkie elementy prywatyzacyjnej układanki. I to, czym ma być prywatyzacja: czy źródłem zasilania budżetu państwa (i nie tylko), czy też metodą restrukturyzacji firm, branż i całej gospodarki? A może pomysłem na prowadzenie polityki właścicielskiej, co — przynajmniej z punktu widzenia kadr (nie mówiąc już o bardziej zaawansowanych metodach finansowania, bo na ten temat wypowie się zapewne prokurator, i to nieraz) — jest i pozostanie pomysłem kuszącym. Tak naprawdę, od sposobu rozcięcia tego współczesnego węzła gordyjskiego polskiej prywatyzacji bardzo wiele zależy. Jeżeli ministrowi Kaczmarkowi (i nie tylko) nie zabraknie odwagi i determinacji, możemy mieć do czynienia z nową jakością.

Ile państwa w gospodarce? Na tak postawione pytanie nawet najsłabiej wykształcony ekonomista (poza teoretykami ekonomii socjalizmu) odpowie: najlepiej jak najmniej. Tyle tylko, że to pojęcie mało precyzyjne i pojemne, dla każdego może znaczyć co innego. Ultraliberalizm, tak wszechmocny w krajach wysoko rozwiniętych w okresie dobrej koniunktury, schodzi na drugi plan w obliczu recesji. Wtedy okazuje się, że i w Stanach Zjednoczonych (w końcu uosobieniu wolności gospodarczej i równych szans) uchodzi dofinansowanie przedsiębiorstwa, nie mówiąc już o Europie (Niemcy, Francja, a nawet Szwajcaria), nie wspominając nawet o Azji (Korea). U nas dylemat ten nie został jeszcze ostatecznie rozstrzygnięty, a podejmowane przez rząd próby ratowania firm takich jak LOT, Polar, FSO czy Stocznia Szczecińska, określane są często jako renacjonalizacja. Alternatywa istnieje: bankructwo.

PS. Jako przykład dobrej konsolidacji Wiesław Walendziak podał projekt połączenia Banku Handlowego i BRE, który był widocznie tak dobry, że ... nigdy nie został zrealizowany. Wobec tego dowolnie i w nieskończoność można sobie tworzyć wizje i mówić, co by było gdyby, i jak dobrze byłoby gdyby... To jest naprawdę pomysł: fajna, wirtualna rzeczywistość.

czytaj też na str. 8-9