Co ma wspólnego kurs walut z listą refundacyjną? Na jego podstawie Ministerstwo Zdrowia zdecydowało o obniżce cen leków. Bezpodstawnie — twierdzą producenci.
„Obniżenia cen urzędowych dla 1229 produktów dokonano na skutek aprecjacji złotego w stosunku do walut obcych, która nastąpiła w ostatnich latach” — czytamy w projekcie rozporządzeń nowelizujących wykazy leków refundowanych. Zdaniem producentów, którzy do końca maja mogli zgłaszać uwagi do propozycji, resort zdrowia wybrał kurs najkorzystniejszy dla siebie. Nie uzasadniał, dlaczego akurat ten.
— Ostatni raz ceny były negocjowane 10 kwietnia 2002 r. Za euro płacono wtedy 3,4-3,6 zł, dziś powyżej 3,9 zł. Tymczasem ministerstwo posłużyło się średnim kursem z czwartego kwartału 2003 r., który wtedy wynosił 4,3978 zł. Co więcej, bez wskazania sposobu jego obliczenia — mówi Jacek Ławrecki z firmy AstraZeneca Pharma Poland.
Podobne argumenty wysuwa Zdzisław Sabiłło, dyrektor zarządzający Janssen Cilag Polska.
— Gdyby wziąć pod uwagę średni kurs od momentu wejścia w życie ustawy o cenach po dzień dzisiejszy, okazałoby się, że producenci mają prawo żądać renegocjacji cen w górę. W samej ustawie nie ma zresztą zapisu, że przy ustalaniu cen mają być brane pod uwagę zmiany kursowe. Działamy w Polsce, jesteśmy spółką polską, sprzedaż i finansowanie naszej działalności odbywa się w złotych. Nie ma tu miejsca na zyski i straty wynikające z wahań kursów — mówi Zdzisław Sabiłło.
Twierdzi też, że każda zmiana ceny, zgodnie z ustawą, wymaga uchwały zespołu do spraw gospodarki lekami.
— Skoro w ustawie znajduje się zapis o konieczności równoważenia interesów pacjentów i producentów, to czemu o obniżce poinformowano bez zaproszenia nas do negocjacji, poprzez komunikat na stronach ministerstwa zdrowia? — pyta Zdzisław Sabiłło.
Piotr Błaszczyk, p.o. dyrektora departamentu polityki lekowej w Ministerstwie Zdrowia, odpiera te zarzuty.
— Różnice kursowe nie były podstawą do zaproponowania obniżki. Zadecydowały o tym różne czynniki mikro- i makroekonomiczne, ale głównie chodziło o zrównoważenie interesów pacjentów i firm oraz możliwości płatniczych Narodowego Funduszu Zdrowia — mówi Piotr Błaszczyk.
Jego zdaniem kurs nie został wybrany przypadkiem.
— W czwartym kwartale 2003 r., przed wejściem w życie nowej listy refundacyjnej od pierwszego stycznia 2004 r., zaczęło obowiązywać ostatnie do tej pory rozporządzenie ministra zdrowia zmieniające ceny — wyjaśnia Piotr Błaszczyk.
Jutro kierownictwo resortu zdrowia powinno przesłać producentom leków odpowiedź na ich uwagi. Wciąż nie wiadomo, kiedy zacznie obowiązywać nowa lista refundacyjna i co ostatecznie się na niej znajdzie.
— Nie ma szans, by stało się to 15 czerwca. Nową listę musi najpierw podpisać minister, a jeszcze tego nie zrobił — mówi Piotr Błaszczyk.
Nie umiał odpowiedzieć na pytanie, czy realny jest termin lipcowy.