Węgrzy boją się Polaków, Polacy mameluków

Kazimierz Krupa
opublikowano: 2004-02-11 00:00

Węgrzy obawiają się napływu pracowników od swoich sąsiadów z północy (Słowacja) i z Polski, gdzie są wyższe stopy bezrobocia niż na Węgrzech, i w związku z tym zamierzają ograniczyć wolny przepływ siły roboczej z tych krajów — donosi węgierski dziennik o niemożliwej do wypowiedzenia przez Polaka nazwie „Vilaggazdasag”, powołując się na Petera Balazsa, który będzie węgierskim komisarzem w UE.

Nie byłoby w tej informacji nic nadzwyczajnego, w końcu — rzeczywiście — bezrobocie na Węgrzech (5,5 proc.) jest istotnie niższe niż w Słowacji (15,6 proc.), czy w Polsce (20 proc.), a podobną decyzję o ograniczeniu przepływu siły roboczej (okresy przejściowe, kontyngenty) wobec polskich pracowników podjęło, lub zamierza podjąć, większość krajów UE, gdyby nie to, że jakoś nie słychać o planowanej masowej emigracji zarobkowej znad Wisły nad Dunaj. Nie tylko o masowej emigracji nie słychać, ale nawet o jakiejkolwiek. No może kilku naszych rodaków zawędrowało do Budy lub Pesztu, czy w ich okolice, ale by zaraz zburzyli węgierski rynek pracy? Tym bardziej że — jak dowodzą ostatnie badania — przeciętna płaca, wyrażona w euro, jest w Polsce istotnie wyższa niż u naszych bratanków.

Decyzja bratanków, o ile oczywiście zostanie podjęta, będzie bardzo nieprzyjemnym zgrzytem w procesie integracji europejskiej. Za cenę obrony przed niebezpieczeństwem, które tak naprawdę nie istnieje, tworzy się idiotyczne bariery.