Panowie z KNF wysłuchali naszych argumentów, ale zastrzegli, że nie będą składać żadnych deklaracji – tak spotkanie dotyczące delistingu Kernela Holdingu relacjonuje Krzysztof Bosak, wicemarszałek Sejmu z Konfederacji.
19 lutego 2024 r. o delistingu Kernela rozmawiał m.in. z Jackiem Jastrzębskim, przewodniczącym KNF, oraz Sebastianem Skuzą, wiceprzewodniczącym.
- Przedstawiciele KNF poinformowali, że postępowanie delistingowe z wniosku Kernela jest w toku, a sprawa ma bardzo skomplikowany i wielowątkowy charakter, także z uwagi na liczne interakcje KNF z luksemburskim organem nadzoru, zaś Urząd KNF wnikliwie i szczegółowo analizuje wszystkie kwestie mogące mieć wpływ na wydanie decyzji przez KNF. Omówiono także szczegółowo problematykę dotyczącą reżimów prawnych, jakie musi uwzględnić w swoim postępowaniu KNF – komentuje Jacek Barszczewski, rzecznik KNF.
Krzysztof Bosak interweniował w KNF, gdyż do biur poselskich Konfederacji zgłosiło się kilkudziesięciu inwestorów giełdowych. Wraz z wicemarszałkiem Sejmu na spotkaniu w KNF był Rafał Rzeszotarski, prawnik będący akcjonariuszem Kernela, reprezentujący zarazem innych akcjonariuszy.
- Jako poszkodowani inwestorzy próbowaliśmy przekazywać sygnały do KNF i GPW, ale byliśmy kolokwialnie mówiąc olewani. Po interwencji marszałka Krzysztofa Bosaka coś zaczęło się dziać – mówi Rafał Rzeszotarski.
- Będę się starał pomóc tak, jak poseł może pomóc. Będę nagłaśniał sprawę. Poseł może wyciągnąć ją z niszy wprowadzając do debaty politycznej – mówi Krzysztof Bosak.
Podkreśla, że nieprawdziwe są zarzuty, że jego zaangażowanie w sprawę Kernela to działania antyukraińskie, a chodzi tylko o poszanowanie mniejszościowych akcjonariuszy, wobec których ukraiński oligarcha usiłuje wykorzystać pewne luki prawne na styku przepisów rożnych krajów. Rafał Rzeszotarski dodaje, że wśród akcjonariuszy, z którymi współpracuje, są też Ukraińcy.
Polska, Luksemburg, Cypr, Ukraina
Głównym akcjonariuszem Kernela jest zarejestrowana na Cyprze spółka Namsen, należąca do Andreja Werewskiego. W marcu 2023 r. to właśnie spółka Namsen ogłosiła chęć zdjęcia Kernela z giełdy. Zapowiedziała wezwanie do sprzedaży akcji brakujących jej do 100 proc. kapitału zakładowego (miała 61,95 proc. akcji). Cena w wezwaniu wynosiła jednak 18,50 zł za walor, a więc była niższa do ceny giełdowej.
Od początku problemem stało się to, że Kernel formalnie zarejestrowany jest w Luksemburgu i główny akcjonariusz dążył do delistingu według tamtejszych procedur.
„(…) wycofanie z obrotu na rynku regulowanym prowadzonym przez Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie akcji każdej spółki publicznej, niezależnie od tego, czy ma ona siedzibę w Polsce, czy poza jej granicami, wymaga odpowiedniej zgody wyrażonej przez akcjonariuszy emitenta. Taki standard ochrony wynika wprost z ustawy o ofercie publicznej (…), która zakłada, że decyzja w tym przedmiocie ma zostać podjęta przez walne zgromadzenie lub inny właściwy organ stanowiący spółki publicznej zawsze kwalifikowaną większością głosów akcjonariuszy oraz w obecności reprezentacji co najmniej połowy jej kapitału zakładowego. Zdaniem stron porozumienia, Komisja Nadzoru Finansowego może wyrazić zgodę na wycofanie akcji z obrotu na rynku regulowanym wyłącznie wówczas, gdy ten warunek zostanie spełniony. (…) Kernel Holding w sposób nieuprawniony twierdzi natomiast, że akurat ta norma polskiego prawa go nie dotyczy, zaś decyzję w omawianej sprawie może podjąć Rada Dyrektorów, nie pytając nawet akcjonariuszy o stanowisko" – streszczał istotę sporu komunikat powstałego w kwietniu porozumienia akcjonariuszy.
Porozumienie założyło 15 akcjonariuszy finansowych (głównie OFE, m.in. PZU, Allianz, Nationale-Nederlanden i PKO BP), dysponujących 21,59 proc. akcji. Twierdzili oni, że przyjęta przez Kernel i Namsen formuła delistingu oznacza w praktyce wymuszenie na nich sprzedaży akcji po cenie niższej niż 20 proc. wartości księgowej. Gdyby przyjąć polskie procedury zgoda na delisting wymagałaby 90 proc. głosów na walnym, a tego nie udałoby się osiągnąć bez zgody polskich akcjonariuszy. Porozumienie dotrwało do początku maja. Nieco później okazało się, że Namsen skupił niemal 60 proc. akcji, jakie zmierzał nabyć. Sprzedawały je więc również instytucje finansowe, a cypryjska spółka Andreja Werewskiego stała się właścicielem około trzech czwartych agroholdingu.
Emisja bez prawa poboru
Potem Kernel przeprowadził jeszcze emisję akcji z wyłączeniem prawa poboru. Wpływy miały być przeznaczone na odbudowę zniszczonego wojną majątku Kernela. Konsekwencją emisji było jednak również to, że Namsen uzyskał 93-procentowy udział w kapitale i 94-procentowy w głosach na walnym Kernela. Działający przy GPW, ale niezależny od władz giełdy, Komitet ds. Ładu Korporacyjnego uznał emisję za naruszenie dobrych praktyk spółek notowanych na GPW. Nic jednak z tego nie wynika. Władze GPW od samego początku nie stawały Kernelowi na przeszkodzie w zejściu z giełdy w formule, jaką wybrał.
„W praktyce rola GPW w omawianym procesie sprowadza się do realizacji dyspozycji wynikających z odpowiednich decyzji KNF. Do wyłącznych kompetencji KNF należy bowiem zarówno samo wydanie zgody na wycofanie, jak i ustalenie terminu, po upływie którego wycofanie to – z mocy prawa – następuje” – głosi stanowisko GPW.
KNF formalnie prowadzi postępowanie administracyjne dotyczące delistingu Kernela. Ze względów formalnych nie chce jednak do niego dopuścić Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, które walczy o prawa najdrobniejszych akcjonariuszy.

