Dochody własne miast rosną, ale wpływy z PIT nadal spędzają sen z powiek ich skarbnikom.
Wzięliśmy pod lupę dochody dziesięciu polskich miast po pierwszym półroczu 2010 r. Pierwszą trójkę pod względem dynamiki wykonania dochodów otwiera Wrocław, dalej są Gdańsk i Białystok. Na drugim biegunie są Poznań, Szczecin i Łódź. Jest dobrze, ale…- Sytuacja na rynku nieruchomości poprawiła się, banki chętniej udzielają kredytów. W okresie spowolnienia pracowaliśmy nad przygotowaniem oferty dla mieszkańców - działek pod budownictwo mieszkalne i mieszkań komunalnych. Wtedy banki bardzo ostrożnie oceniały zdolność kredytową. Teraz jest zupełnie inaczej - widać to we wpływach z podatku od czynności cywilno-prawnych. Na koniec roku z tego tytułu do budżetu powinno wpłynąć 60 mln zł, a w ubiegłym roku było to 42 mln zł - mówi Marcin Urban, skarbnik Wrocławia.Entuzjazm studzą jednak słabe wpływy z podatków od osób fizycznych i prawnych.- Jeśli chodzi o PIT czy CIT, to jesteśmy w takiej samej sytuacji jak inne miasta. Spodziewamy się, że pod koniec roku niewykonanie może być na poziomie 30 mln zł w przypadku CIT i 20 mln zł w przypadku PIT - mówi Marcin Urban.…nie cieszmy sięStolicę Dolnego Śląska cieszą dobre wyniki, ale miasto ma apetyt na więcej. Wiele wskazuje jednak na to, że przyszłe miesiące go nie zaspokoją.- W sektorze przedsiębiorstw pod względem inwestycji nadal nie jest najlepiej. Pierwsza połowa 2011 r. nadal będzie trudna. W przyszłym roku nastąpi pewnie wzrost, ale powolny. Wpływy nas cieszą, ale to jeszcze za mało, żeby zaspokoić nasze potrzeby inwestycyjne - przyznaje Marcin Urban.Obawy co do kolejnego półrocza ma też Gdańsk, którego wpływy do budżetu po sześciu miesiącach 2010 r. wyniosły ponad 963 mln zł i były większe od analogicznego okresu ubiegłego roku o ponad 116 mln zł. - Boję się, że nie zdołamy nadrobić ubytku w PIT. Zakładam, że osiągniemy dochód, ale jest też i pesymistyczny wariant - 6-8 mln zł niewykonania - przyznaje Teresa Blacharska, skarbnik Gdańska.Według niej 2011 r. nie będzie lepszy od obecnego. - Nadal będziemy odczuwać gorsze dochody. To niekoniecznie wynik kryzysu, ale obniżonych progów podatkowych, zachowanej ulgi na dzieci i podwyżek płac. W 2010 r. też nie ma co na nie liczyć, a to odbije się na dochodzie z PIT. Nie widzę więc potencjału wzrostu dochodów w przyszłym roku - zaznacza skarbnik Gdańska. Więcej w czwartkowym „PB”.