Wyjść z koncernu, wejść na giełdę

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2014-04-16 00:00

Debiutujące na GPW Prime Car Management w cztery lata z funduszami na pokładzie zrobiło zwrot i nastawiło się na rentowność

Partnerzy funduszu Abris mają pracowity okres przedświąteczny. Tydzień temu KNF zażądała, by do końca roku pozbyli się FM Banku, a na początku tego tygodnia — z własnej woli i z dużym zyskiem — sprzedali kurierską Siódemkę francuskiemu DPD. Dziś, w środę, będą obserwować notowania na warszawskiej giełdzie, bo debiutuje na niej spółka z portfela Prime Car Management (PCM), działającego w branży zarządzania flotami samochodowymi pod szyldem Masterlease. Dlaczego spółka, tak jak Siódemka przejęta przez fundusz w 2010 r., trafiła na parkiet, zamiast do portfela inwestora branżowego?

FUNDUSZOWY
 DOPALACZ:
 Abris, w którym
 partnerem jest
 Wojciech Łukawski
 (w środku), cztery
 lata temu wygrał
 walkę o grupę
 Masterlease,
 bo przekonał
 do siebie jej zarząd,
 w którym Jakub
 Kizielewicz (z lewej)
 jest dyrektorem
 finansowym,
 a Konrad Karpowicz
 — dyrektorem
 handlowym.
 Fundusz już na
 inwestycji zarobił,
 ale liczy na więcej.
 [FOT. WM]
FUNDUSZOWY DOPALACZ: Abris, w którym partnerem jest Wojciech Łukawski (w środku), cztery lata temu wygrał walkę o grupę Masterlease, bo przekonał do siebie jej zarząd, w którym Jakub Kizielewicz (z lewej) jest dyrektorem finansowym, a Konrad Karpowicz — dyrektorem handlowym. Fundusz już na inwestycji zarobił, ale liczy na więcej. [FOT. WM]
None
None

— Prowadziliśmy rozmowy z polskimi i zagranicznymi inwestorami branżowymi — a w zarządzaniu flotami oznacza to instytucje finansowe, koncerny samochodowe i niezależnych graczy — ale doszliśmy do wniosku, że jest za wcześnie, by pozbywać się od razu całego pakietu w PCM. Grupa może się jeszcze mocno rozwinąć, a giełda powinna jeszcze poprawić jej kontakty z bankami i klientami — mówi Wojciech Łukawski, partner w funduszu Abris.

Rewolucja po koncernie

Fundusz przejął kontrolę nad grupą Masterlease na początku 2010 r. Sprzedawał ją GMAC, czyli finansowe ramię amerykańskiego giganta General Motors, który był jej właścicielem przez 9 lat.

— GMAC prowadził wtedy rozmowy z wieloma chętnymi, jednak ich zainteresowanie ograniczało się do przejęcia portfela klientów Masterlease. To oznaczało, że niewiele brakowało, by w krótkim czasie z rynku zniknął jego lider. Nam udało się przekonać polski zarząd, że zależy nam na dalszym wzroście grupy — uzgodniliśmy strategię rozwoju, a potem wspólnie przekonaliśmy sprzedającego — mówi Wojciech Łukawski.

Przejście pod skrzydła funduszu wywołało małą rewolucję w stylu zarządzania grupą.

— Od lat jesteśmy w czołówce, ale po rozpoczęciu współpracy z Abris zdecydowanie zmieniliśmy kierunek rozwoju. Z firmy, koncentrującej się na wsparciu sprzedaży samochodów GM i zwiększaniu obrotów, staliśmy się spółką pracującą nad zwiększaniem zysków i własnej wartości. Przebudowaliśmy wtedy strukturę organizacji i znacznie skróciliśmy procesy decyzyjne — mówi Konrad Karpowicz, dyrektor handlowy Masterlease.

Według nieoficjalnych informacji, na przejęcie Masterlease jego nowi udziałowcy musieli wydać ok. 700 mln zł — z czego 534 mln zł na pokrycie wierzytelności pochodziło z gigantycznej emisji obligacji na rynku Catalyst.

Dobra pamięć

Grupa miała w ubiegłym roku 557 mln zł przychodów i prawie 44 mln zł czystego zysku. Według danych Keralla Research, straciła jednak w tym roku fotel lidera branży w Polsce — 22,3 tys. samochodów i 6,6 tys. klientów daje mu 13,5 proc. udziałów w rynku, podczas gdy międzynarodowa grupa Lease Plan FM ma 14,1 proc. Menedżerowie PCM tą statystyką się jednak nie przejmują.

— Rynek rośnie w średniorocznym tempie ponad 6 proc., my staramy się rosnąć szybciej od niego — ale nie chodzi tylko o pompowanie udziału, ale o zarabianie pieniędzy. A wyniki finansowe za 2013 r. mamy najlepsze w historii — mówi Konrad Karpowicz. W błyskawicznie przeprowadzonym IPO dotychczasowi akcjonariusze sprzedali 40 proc. papierów spółki po 44 zł za akcję — przyniosło im to 210 mln zł (o blisko 50 mln zł więcej, niż zapłacili za całą firmę w 2010 r.).

— Rozmowy z przedstawicielami inwestorów finansowych układały się bardzo dobrze — to faktycznie był nasz trzeci roadshow, po emisji obligacji w 2010 r. i przymiarkach do debiutu w 2011 r. — spółka była więc dobrze znana, a dodatkowo pamiętano, że nasze dawniejsze zapowiedzi i prognozy zostały zrealizowane — mówi Jakub Kizielewicz, dyrektor finansowy grupy.

Nadal 60 proc. akcji spółki pozostaje w rękach zarejestrowanego w Luksemburgu Fleet Holdings. To wehikuł, który pośrednio w 60 procentach kontroluje Abris, a mniejsze pakiety mają fundusze Queensland Investment Corporation (20,7 proc.), Accession Mezzanine Capital (12 proc.) oraz grupa akcjonariuszy, wśród których są twórcy grupy: Jerzy Kobyliński i Grzegorz Waluszewski. Przez 360 dni od debiutu obowiązuje ich lock-up.

— Mamy maksymalnie dziesięcioletni horyzont inwestycyjny — na razie jest za wcześnie, by deklarować, w jaki sposób i po jakiej cenie chcielibyśmy wychodzić z PCM. Spółka może wypłacać dywidendę lub intensywnie rozwijać się przez przejęcia, więc spodziewamy się na niej jeszcze sporego zarobku — mówi Wojciech Łukawski.

Rozmowy w sprawie przejęcia mniejszych firm z branży już się toczą. — Przyglądaliśmy się firmom z rynków w regionie, choć na razie skoncentrujemy się na rozwoju w Polsce — mamy solidną bazę kapitałową i pieniędzy na przejęcia nie zabraknie — mówi Jakub Kizielewicz.