Wyścig o polskie cukrownie trwa
Wczoraj minął trzydniowy okres ważności aneksu przedłużającego umowę prywatyzacyjną Śląskiej Spółki Cukrowej. Po spotkaniu z przedstawicielami MSP Saint Louis Sucre wrócił do punktu, w którym został postawiony osiem miesięcy temu — w dniu podpisania umowy prywatyzacyjnej. W tej sytuacji Polski Cukier ma szanse zdobyć pozycję monopolisty. O ile na drodze nie stanie UOKiK.
Wczoraj w MSP odbyło się kolejne — i być może ostatnie — spotkanie przedstawicieli ministra skarbu z Saint Louis Sucre, który formalnie w listopadzie ubiegłego został inwestorem Śląskiej Spółki Cukrowej.
Poczta pantoflowa
Jak twierdzi Patrice Saintherant, dyrektor regionalny SLS w Polsce, rozmowa nie wniosła nic nowego w stosunku do tego, o czym inwestor usłyszał od minister skarbu poprzedniego dnia, w telewizyjnym wywiadzie.
— MSP mogło przedłużyć aneks do umowy do dnia wejścia w życie ustawy cukrowej, ale byłoby to iluzoryczne posunięcie. Mało prawdopodobne, żeby w tym czasie NSA wydał postanowienie — mówi Beata Jarosz, rzecznik MSP.
Saint Louis Sucre prowadzi wyścig z czasem. Nadal ma nadzieję, że siedmiu sędziów NSA pospieszy się z decyzją, nim zacznie obowiązywać ustawa automatycznie uprawniająca Polski Cukier do przejęcia cukrowni. Francuzi zapytali NSA, czy mogą kupić cukrownie nawet mimo negatywnej decyzji MSWiA, a jeśli w ogóle muszą mieć taką zgodę, to czy wystarczy im jeden wniosek (a nie — jak żądał resort — szesnaście, czyli tyle, ile jest cukrowni). Inwestor liczy, że do czasu decyzji NSA obrót akcjami cukrowni śląskich zdoła zablokować sąd cywilny. W podobnej sprawie występował wcześniej Nordzucker, firma niemiecka, który na odpowiedź sądu w Poznaniu czeka już trzy miesiące.
Monopol gotowy
Zagraniczne firmy, którym udało się zaangażować przynajmniej w niektóre z cukrowni, na których prywatyzację bardzo liczyli, pytają, co Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów będzie miał do powiedzenia przedstawicielom Polskiego Cukru, kiedy spółka wyrazi chęć przejęcia 44 zakładów. Taka liczba pozwoli przejąć znacznie większą część rynku niż dopuszczalne 40 proc. Do Śląskiej Spółki Cukrowej należy mniej więcej piąta część rynku. Doliczając do tego moce pozostałych 28 zakładów Polski Cukier będzie kontrolował połowę krajowej produkcji. 16 śląskich cukrowni zatrudnia 3 tys. osób. Minister skarbu ocenia, że grupa jest zadłużona na 450 mln zł i grozi jej upadłość.
Niemiecki Pfeifer und Langen, który po przejęciu grupy kalisko- -konińskiej ma 11 cukrowni może liczyć na 20 proc. udział w rynku. British Sugar posiada 10 fabryk i kontroluje 12-14 proc., Nordzucker wywalczył na razie sześć cukrowni, co daje mu 9 proc. Do Südzucker należy tylko 6 proc. rynku. Koncern ma udziały w pięciu spółkach.
W Unii będzie lepiej
Polski rynek cukru jest regulowany, a produkcja nie jest najbardziej opłacalną dziedziną gospodarki. Dlaczego więc zagranicznym inwestorom tak bardzo na nim zależy? Jedyne, co ich trzyma po pięciu latach użerania się z zmiennymi humorami polityków, to perspektywa rychłego włączenia tego sektora do rynku europejskiego.
— Polityka interwencyjna w UE jest opłacalna dla producenta. Polskie cukrownie zarabiają jedynie dzięki utrzymywaniu niskich kosztów surowca. W Unii plantator dostaje za buraki prawie dwa razy więcej niż w Polsce. Po wejściu Polski do UE koszty surowca wzrosną i jeśli zakłady nie obetną innych kosztów — będą miały problemy — mówi jeden z producentów niemieckich.
Wolny dostęp do polskiego rynku uzyskają jednak zakłady z sąsiednich krajów, na przykład z Czech i Słowacji. Restrukturyzacja tych firm jest zaawansowana.


