Wszyscy z zapartym tchem obserwujemy wydarzenia, które rozgrywają się w Rosji i na Ukrainie. Czy odbiją się na transporcie drogowym i kolejowym? Mam nadzieję, że raczej nie. Wszystko wskazuje na to, że powoli sytuacja zaczyna być opanowywana, a to dobrze rokuje dla branży TSL. Gdyby jednak doszło do eskalacji konfliktu, wówczas zarówno przedsiębiorcy prowadzący interesy na Ukrainie, jak i przewoźnicy mieliby się czego obawiać. Wojna na pewno uderzyłaby w polski eksport, a zatem nasza gospodarka mogłaby ucierpieć. O import możemy się nieco mniej obawiać, gdyż Ukraina pod względem sprzedaży towarów do Polski znajduje się dopiero na 21. pozycji.
Wielu ekspertów wskazuje na to, że trwa wojna informacyjna. Jesteśmy świadkami demonstracji siły, na której, miejmy nadzieję, się skończy. Wówczas przewoźnicy będą mogli spać spokojnie. Jednak w zaistniałej sytuacji wszystkim firmom, zarówno z transportu drogowego, jak i kolejowego, zaleca się dodatkowe zabezpieczenia swojego towaru. Jeszcze bardziej niż kiedyś mogą się kazać potrzebne systemy monitoringu GPS lub lokalizacji radiowej. W tych pierwszych specjalizuje się na przykład poznańska Data System, która poza flotami samochodowymi obsługuje chociażby tabor Przewozów Regionalnych.
Dzięki monitoringowi jednostek trakcyjnych możliwa jest weryfikacja pracy maszynistów, jak i — przede wszystkim — kontrola nad wysłanym towarem. Dodatkową formą zabezpieczenia mogą być urządzenia montowane na samych kontenerach. Rozwiązania takich firm jak EBS, Gannet Guard Systems czy Keratronik pozwolą poinformować spedytora o próbie nieautoryzowanego dostania się do kontenera.
Instalacja takich systemów może być tym bardziej zasadna, że już pojawiają się opinie, iż wielu kierowców może zostać na około 1-2 miesiące bez pracy, gdyż właściciele firm spedycyjnych obawiają się wysyłać swoje samochody na Ukrainę. Do tego mogą dojść kilkudniowe przestoje na granicy, co skutkuje dodatkowymi kosztami. Miejmy jednak nadzieję, że sytuacja wkrótce zostanie opanowana i wszystko wróci do normy.