Wycisnąć niemal 3-procentowe tempo wzrostu gospodarczego przy słabych inwestycjach i eksporcie to trudna sztuka, ale Polsce się udała. GUS opublikował wstępne dane, według których realny PKB wzrósł w IV kw. ubiegłego roku o 3,2 proc. r/r, co przekłada się na średnioroczne tempo wzrostu na poziomie 2,9 proc. Choć nie dysponujemy jeszcze pełnymi danymi dla wszystkich krajów UE, wszystko wskazuje na to, że Polska utrzyma pozycję jednej z najszybciej rozwijających się gospodarek europejskich nie tylko po kryzysie pandemicznym, ale również w samym 2024 r. Co więcej, koniunktura dopiero wchodzi w początkową fazę rozkwitu. Łyżką dziegciu w beczce miodu jest fakt, że to bardziej pesymiści trafili z prognozą wzrostu na 2024 r. niż optymiści. Rozkład prognoz wzrostu PKB według marcowej Ankiety Makroekonomicznej NBP zawierał się w przedziale 2,3-3,9 proc., a prognoza centralna (konsens) wynosiła 3,1 proc. Czyli ostatecznie wzrost w wysokości 2,9 proc. znalazł się poniżej konsensu.
Szczegółowe dane za IV kw. zostaną opublikowane pod koniec lutego, ale prawdopodobnie głównym motorem wzrostu pozostaje konsumpcja zarówno gospodarstw domowych, jak też rządowa. Niewykluczone również, że zanotowano lekkie odbicie w sferze inwestycji. Prawdziwe ożywienie inwestycyjne ma nastąpić jednak dopiero w tym roku wraz z uruchomieniem funduszy unijnych z KPO. Warto przy tej kwestii zatrzymać się dłużej, bo to właśnie inwestycje rządowe finansowe z KPO mają być istotnym czynnikiem jeszcze żwawszego ożywienia.
Pytanie na dziś jest takie: jak fundusz KPO przełoży się koniunkturę. Można dostrzec tu istotny czynnik ryzyka. Mianowicie — dowody z innych państw UE wskazują, że przełożenie unijnego funduszu na wzrost gospodarczy jest na razie zdecydowanie słabsze od oczekiwań. W latach 2021-23 faktyczny wpływ na wzrost PKB w krajach strefy euro (+0,1-0,2 pkt proc.) był niższy od początkowych założeń (+0,5). Do głównych przyczyn relatywnie niskich korzyści należą bariery administracyjne, wąskie gardła po stronie podaży i szok inflacyjny. Ale ponieważ światowe łańcuchy dostaw się odblokowały, a szok inflacyjny minął, to w Polsce przełożenie na wzrost może być większe niż dotychczas w innych krajach. Przy czym duże znaczenie będą mieć także zdolności organizacyjne państwa, czyli kompetencje urzędników. Pod tym względem wypadamy lepiej od części krajów strefy euro, zwłaszcza z Europy Południowej.
Wracając jeszcze do 2024 r., wiele wskazuje, że gdyby nie znacząca ekspansja fiskalna, gospodarka rozwijałaby się w tempie bliższym 2, a nie 3 proc. W ujęciu realnym wydatki rządowe przeznaczone na konsumpcję zwiększyły się w 2024 r. o około 5 proc. i stanowiły najszybciej rosnący komponent PKB. Dla porównania — suma eksportu i inwestycji skurczyła się o około 1 proc. Można stwierdzić, że w 2023 r. ekspansywna polityka fiskalna uchroniła gospodarkę przed recesją, a w 2024 pozwoliła osiągnąć stopę wzrostu w okolicach potencjału. Pół żartem, pół serio można stwierdzić, że stymulowanie koniunktury za pomocą głębokiego deficytu fiskalnego (czyli iście keynesowskie podejście) to coś, co jednoczy poprzedni i obecny rząd. Warto dodać techniczną uwagę, że na konsumpcję rządu składają się głównie wynagrodzenia pracowników sektora publicznego.
Co przyniesie rok 2025? Wzrost gospodarczy powinien przyspieszyć do około 3,5 proc. Niemiecka gospodarka prawdopodobnie wreszcie odbije od dna, choć skala ożywienia będzie umiarkowana. Pozytywnie może nastrajać poprawa nastrojów w niemieckim biznesie. Nawet lekkie odbicie u naszego zachodniego sąsiada powinno poprawić koniunkturę w branżach zorientowanych na eksport, a także w przemyśle, który wciąż jest bardziej w stagnacji niż rozkwicie. Inwestycje przyspieszą dzięki funduszom z KPO, jednak nie należy spodziewać się boomu inwestycyjnego ze względu na utrzymujący się wysoki koszt pieniądza, który w ujęciu realnym — po uwzględnieniu oczekiwań inflacyjnych — rośnie i ogranicza wzrost inwestycji w sektorze prywatnym. Generalnie wysokie stopy procentowe pozostaną istotnym czynnikiem hamującym koniunkturę. Podobnie jak w 2024 r. ważnym motorem wzrostu w tym roku pozostanie konsumpcja, chociaż w I kw. można spodziewać się pewnego spowolnienia. Niemniej realne płace odrabiają straty z okresu wysokiej inflacji, co wspiera popyt krajowy, a rząd kontynuuje ekspansywną politykę fiskalną. Redukcja deficytu budżetowego rozpocznie się dopiero w 2026 r.
Podsumowując, dzięki ożywieniu inwestycyjnemu i eksportowemu oraz utrzymaniu pozytywnego trendu w konsumpcji wzrost gospodarczy Polski w tym roku ponownie uplasuje się w ścisłej czołówce UE. Główne czynniki ryzyka dla wzrostu to niepewność związana z przełożeniem funduszy z KPO na gospodarkę, sytuacja gospodarcza w Niemczech oraz wysokie stopy procentowe. Jednak jest duża szansa, że w tym roku to optymiści trafią ze swoimi prognozami.
