Od wczoraj do 21 kwietnia zatrudnieni na etat pracownicy PLL LOT-u będą decydować, czy w firmie zostanie ogłoszony strajk, jako pierwszy poinformował o tym portal Money.pl. Aby do niego doszło, w referendum musi wziąć udział co najmniej połowa z zatrudnionych na etat 1,6 tys. osób i większość musi się opowiedzieć „za”.

— Referendum strajkowe to konsekwencja protokołu rozbieżności podpisanego 27 kwietnia 2017 r. oraz braku regulaminu wynagrodzeń — mówi Katarzyna Stankiewicz reprezentująca Związek Zawodowy Pilotów Komunikacyjnych.
— Od półtora roku pracujemy bez regulaminu. Przez ostatnie pół roku nie mieliśmy z pracodawcą żadnych spotkań, ale dostaliśmy sygnał, że przygotowuje świetną propozycję. Tymczasem dostaliśmy tę samą propozycję co w 2015 r., czyli uzależnienie wynagrodzenia od nalotów, co jest dyskryminujące, i 600 zł premii kwartalnej brutto uzależnionej od celów, których pracodawca nie podał — dodaje Monika Żelazik, szefowa Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego.
Związkowcy oczekują powrotu do wynagrodzeń z podstawąna poziomie z 2010 r. Zarząd LOT-u nie spodziewa się wysokiego poparcia dla związków zawodowych w referendum strajkowym. W ostatnich dwóch latach awanse dostało 200 pilotów i 220 członków personelu pokładowego, co kosztowało LOT ponad 12 mln zł. Zaostrzenie stanowiska związkowcówmoże być efektem decyzji Sądu Najwyższego (SN).
— Związki zawodowe namówiły kilkuset pracowników do wytoczenia spółce spraw, twierdząc, że w firmie nie ma obowiązujących zgodnie z prawem zasad wynagradzania. Kilka pierwszych osób wygrało sprawy w sądzie drugiej instancji. Jednak SN wydał orzeczenie, które mówi, że w przypadku uporczywego braku zgody związków zawodowych na wprowadzenie regulaminu wynagradzania i ich negocjowania w złej wierze, zarząd, po to by ratować spółkę i zadbać o bezpieczeństwo miejsc pracy, może wprowadzić zasady płacy jednostronnie. SN skierował sprawy do ponownego rozpatrzenia w sądzie drugiej instancji, przekazując wytyczne, które z dużym prawdopodobieństwem zmienią dotychczasowe orzeczenia — mówi Adrian Kubicki.