Związkowi obrońcy bezrobocia

Kazimierz Krupa
opublikowano: 2002-03-15 00:00

Gdyby jeszcze kilka miesięcy temu ktokolwiek powiedział, że Związek Zawodowy „Solidarność” i OPZZ w jakiejkolwiek sprawie będą mówiły jednym głosem, zostałby posądzony co najmniej o nadużycie środków odurzających. Albo o jeszcze coś gorszego. Przecież dla przedstawicieli tych organizacji nawet śnieg jest zasadniczo innego koloru. Ale okazuje się, że naprawdę wielka idea potrafi zjednoczyć nawet największych wrogów.

Tą ideą jest sprzeciw wobec projektowanej liberalizacji kodeksu pracy. Najpierw, we wtorek, ku zdumieniu obserwatorów, władze OPZZ odrzuciły rządowy projekt. Tym łatwiej przyszło, w środę, Komisji Krajowej „Solidarności” wezwać rząd do wycofania projektu. Co prawda osobno, bo przy jednym stole ze związkowcami z OPZZ dalej trudno przedstawicielom „Solidarności” usiąść, ale efekt jest ten sam. Teraz piłka jest po stronie rządu, który jeszcze niedawno zapewniał, że niecelowe jest wprowadzanie zmian, które „budzą poważne zastrzeżenia przedstawicieli związków zawodowych”. W tej dyskusji kluczowe znaczenie może mieć interpretacja słowa „poważne”. Bo czy jako poważny można traktować argument związkowców, że próba wprowadzenia zmian w kodeksie została poprzedzona medialną antyzwiązkową kampanią, i dlatego są przeciw? Chyba nie.

W swoim stanowisku OPZZ praktycznie nie odnosi się do kodeksu, recenzuje natomiast poczynania rządu i zaleca zmiany w... systemie emerytalnym. „Solidarność” zaś zapowiada informacyjno-protestacyjną akcję w obronie starego kodeksu. I tak naprawdę, przynajmniej z jednego powodu, wszystko jest w porządku: wreszcie związki same określiły swoją pozycję. Tyle że dosyć niefortunnie. Bo wydaje się, że cały czas mają problemy z określeniem potrzeb swoich członków, ze zrozumieniem, czego oni oczekują: pracy czy płacy. Bo trwanie przy dziewiętnastowiecznej interpretacji tego dylematu może, i owszem, zapewnić pracę (nielicznym), ale z pewnością nie zapewni płacy. A przecież, chociaż praca uszlachetnia, wbrew socjalkomunistycznym doktrynom, chyba jednak głównie o płacę chodzi.