Start-up Ada rozwinął algorytmy sztucznej inteligencji, które na zasadzie machine learning uczą się z ogłoszeń, jakie oferty na rynku najmu nieruchomości są najbardziej atrakcyjne dla inwestorów. Właściciele firmy chcą poszerzyć usługi także o analizy ofert sprzedaży mieszkań z rynku pierwotnego i wtórnego. Potrzebują nowych ogłoszeń, by stworzyły bazę danych dla sieci neuronowych. Dlatego rozwijają serwis ogłoszeniowy.
— Dotychczas dzięki naszej aplikacji można było poznać cenę [czynsz plus finalne opłaty i media — red.] możliwą do uzyskania z wynajmu konkretnego mieszkania, w przyszłości będzie można poznać także potencjalną cenę sprzedaży. Analizy takie sprzedajemy obecnie w ramach miesięcznych abonamentów pięciu deweloperom, którzy wykorzystują je do prezentacji swoich projektów klientom. Z serwisu korzysta też około 600 agentów nieruchomości — mówi Natalia Świrska, dyrektor sprzedaży Ada.place.
Firma chce pozyskać nowych klientów i szeroko wyjść z ofertą na rynek. Za kilka miesięcy skończy się finansowanie projektu Ada.place, na który w 2018 r. uzyskała grant od Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Obecnie przygotowuje się do komercjalizacji projektu i usamodzielnienia go na rynku. Chcąc pozyskać dane do rozwijania sztucznej inteligencji w analizach mieszkań z rynku pierwotnego i wtórnego, firma postanowiła stworzyć ofertę konkurencyjną wobec portali ogłoszeniowych pobierających opłaty. Chcąc przyciągnąć uwagę ogłoszeniodawców, proponuje nie tylko darmowe ogłoszenia, ale także brak opłat za skontaktowanie oferenta z zainteresowanym. W przypadku największych portali ceny takiej usługi wynoszą 100-500 zł miesięcznie dla deweloperów, 100-250 zł dla pośredników i 17-59 dla osób indywidualnych.
— Liczymy, że dzięki danym uzyskanym z ogłoszeń będziemy mogli na bieżąco śledzić trendy w nieruchomościach w najważniejszych miastach w Polsce, a nasze analizy obejmą wszystkie typy transakcji — mówi Natalia Świrska.
Zdaniem Jarosława Krawczyka z serwisu Otodom pomysł Ady ze względu na wykorzystanie nowoczesnych technologii jest ciekawy, nie jest to jednak pierwszy serwis oferujący darmowe ogłoszenia o nieruchomościach. Poprzednicy nie przetrwali jednak starcia z zasiedziałymi graczami, których portale ogłoszeniowe generują gigantyczny ruch w sieci. Jarosław Krawczyk przywołuje badania PBI/Gemius, według których ogłoszenia w serwisie Otodom w styczniu przeglądało 3,9 mln realnych użytkowników.
— Stworzenie takiej strony czy aplikacji jest znacznie prostsze niż przyciągnięcie do niej wystarczającej liczby wartościowych ogłoszeń i — co najważniejsze — potencjalnych klientów. Popularność nie jest też dana raz na zawsze. Aby ją utrzymać, konieczne jest zaangażowanie profesjonalnego zespołu dbającego o jakość, sprzedaż, obsługę klienta, marketing i rozwój. To z kolei generuje koszty, które na dłuższą metę trudno byłoby pokryć bez pobierania opłaty za zamieszczanie ogłoszeń — mówi Jarosław Krawczyk.
OKIEM EKSPERTA
Trudny rynek dla start-upu
TOMASZ BŁESZYŃSKI, prezydent federacji Porozumienie Polskiego Rynku Nieruchomości
Dla biur nieruchomości publikujących ogłoszenia na portalach najważniejsza jest liczba zapytań (tzw. leadów) od klientów zainteresowanych daną ofertą, które mogą się przełożyć na transakcje. W rywalizacji wygrywa ten portal, dzięki któremu do biura nieruchomości napływa ich najwięcej. Prognoza analityczna oparta tylko na sztucznej inteligencji może być w nieruchomościach jedynie dodatkowym narzędziem. Bazowanie w analizie na cenach ofertowych — a takie są dostępne w ogłoszeniach — nie jest miarodajne. W stosunku do cen transakcyjnych są czasem zawyżone nawet o 30 proc. Dlatego rynek nieruchomości tak trudno analizować, a raporty zawierają jedynie szacunkowe dane, które czasem boleśnie weryfikuje rzeczywistość. Takie narzędzie nie zastąpi profesjonalnych pośredników i rzeczoznawców, którzy biorą pod uwagę wiele czynników, m.in. wyniki oględzin nieruchomości i otoczenia. Podobne usługi, tzw. wyceny online, oferują też inne portale, więc nie jest to już nowość.