Allianz bawił się po rycersku
Prawie 150 pracowników firmy Allianz, jednego z największych zagranicznych ubezpieczycieli w Polsce, spotkało się na zamku w Nidzicy. Impreza odbyła się w iście średniowiecznym stylu.
— Tego typu „company weekend” organizujemy po raz pierwszy. Jesteśmy w trakcie tworzenia zespołu pracowników naszego towarzystwa. Chcemy, by mogli bliżej się poznać. Allianz, chociaż formalnie działa w Polsce od ponad dwóch lat, tak naprawdę zaczął kompletować ekipę w lecie zeszłego roku. W większości są to ludzie bardzo młodzi — mówi Paweł Dangel, prezes polskiego Allianzu.
Uczestnicy imprezy, jak przystało na spotkanie na zamku krzyżackim, przebrali się w płaszcze rycerzy, komturów, mistrzów (wszyscy z godłem Nidzica). Jadło serwowano przaśne: mięsiwa, wędliny, kiszone ogórki, chleb, piwo i wino. Jedzono z drewnianych desek, za pomocą drewnianych sztućców, a napoje podawano w glinianych dzbanach.
Rola synergii
— Biuro centralne chce poznać osobiście przedstawicieli regionów, pragniemy stworzyć pewną synergię pomiędzy departamentami. Jednocześnie pracownicy poznają kulturę firmy i jej filozofię. Kiedyś ten klimat trzeba było zacząć tworzyć — dodaje Paweł Dangel.
W pierwszym spotkaniu pracowników Allianza nie uczestniczyli ajenci ubezpieczeniowi. Jest ich bowiem zbyt wielu i trzeba byłoby zorganizować dla nich spotkanie na większą skalę. Inny też byłby cel takiego spotkania: raczej tłumaczono by im, jak najskuteczniej zdobywać polisy.
Po zabawie na zamku w Nidzicy, w Pasymiu zorganizowano miniolimpiadę. Laureaci zawodów sportowych może pojadą do Monachium na międzynarodowe zawody Allianzu, w których uczestniczy ponad 1000 zawodników z 23 państw.
Moda na zamki
Przez lata sztandarowym miejscem spotkań w scenerii rycerskiej był zamek w Golubiu-Dobrzyniu koło Torunia. Tu odbywały się inscenizowane turnieje rycerskie, karnawałowe bale kostiumowe, przeznaczone zawsze dla wyższych sfer. W ślady Golubia-Dobrzynia poszły inne zamki. Zazwyczaj mieszczą się w nich deficytowe regionalne muzea. Organizowane sporadycznie imprezy kulturalne nie pozwalają utrzymać zamczyska, nawet średniej wielkości, jak Nidzica.
— Fundowanie takiej imprezy to wydatek rzędu kilkuset złotych na pracownika. Pokrywamy to głównie z funduszów socjalnych i z zysków towarzystwa — wyjaśnia Paweł Dangel.
NAWARZYŁ IM PIWA: Pracownicy Allianzu zastanawiają się, jakiego piwa nawarzył im prezes Paweł Dangel. Od lewej: Jan Rejdych, dyrektor ubezpieczeń ogólnych, wiceprezes Andrzej Burża, wiceprezes Bogdan Słabiński i częstujący browarem „komtur” Dangel. Swoim obiektywem podpatrzyła to wiceprezes Olga Doan. W tle od warzenia piwa odcina się dyrektor regionalny Zbigniew Olszewski. Pozostali wprawdzie na początku mieli poważne miny, później było OK.
POD OKIEM PREZESA: W głębi sali pracownicy już zintegrowani, bliżej zarządu jeszcze integrują się na dystans. Prezes Dangel, w fioletowej tunice, dogląda, by bratanie nie posunęło się zbyt daleko.
PRZAŚNE JADŁO: Zgłodniałym rycerzom podawano wędliny, mięsiwa, ryby, kiszoną kapustę i ogórki, chleb, piwo i wino.
W KRUŻGANKACH: Wiceprezes Olga Doan (z lewej) i Katarzyna Dyłożyńska, szefowa kadr, zachwycały się rycerzami Allianzu. Podczas turnieju panie wybierały panów, by przy ich pomocy „skruszyć” wiszący na mieczu balonik.
TWARDSZE NIŻ MURY: Nawet mury krzyżackich warowni nie chronią przed telefonią komórkową. Dariusz Dorożyński (z lewej) dyrektor regionalny i Jerzy Visan, menedżer ubezpieczeń na życie, uważają, że najlepiej rozmawiać przez telefon stojąc obok siebie.