Giełda rozpoczęła od spadków goniąc wczorajsze przeceny na pozostałych parkietach. Mimo, że nie zachowywały się one tak słabo jak we wtorek to w żadnym wypadku nie były chętnie na odbicie. Drugi dzień z rzędu wszystkie europejskie giełdy pogrążone były w czerwieni. Z uwagi na nasze wczorajsze święto warszawski parkiet był drugim najbardziej spadającym rynkiem. Gorzej było tylko na giełdzie w Rosji, gdzie indeks spadał aż o 12 procent.
Bardzo słabo spisywał się sektor bankowy. Nawet ogłoszenie przez banku PEKAO zysku za trzeci kwartał w wysokości 840 milionów złotych, co było zgodne z prognozami, nie wystarczyło do utrzymania kursu. Po dobrych wynikach PEKAO spadało o 8 procent, a zakończyło 11 procentową przeceną.
Po części za tak słabą postawę zagranicą można było winić dane makroekonomiczne. Produkcja przemysłowa w strefie Euro była zdecydowanie słabsza niż oczekiwano i we wrześniu była mniejsza o 2,4 procent. Właśnie obawy o wzrost gospodarczy na całym świecie przeceniają surowce, a na ich zniżkach tracą firmy zajmujące się ich produkcją. Stąd też do grona liderów spadków chętnie i szybko dołączył KGHM.
Spadki były kontynuowane bez najmniejszej nawet próby wygenerowania odbicia. WIG20 spadał już 8,5 procenta, ale szeroki WIG „zaledwie” o 6, co zawdzięczał lepszej postawie małych i średnich spółek. Te dwa segmenty nie były aż tak mocno dotknięte spadkiem globalnych nastrojów, dzięki czemu spadały tylko o 3 procent.
Najciekawsze wydarzenia pojawiły się jednak w ciągu ostatnich 10 minut sesji. Spadek sięgnął już ponad 9 procent kiedy to podczas cudownego fixingu udało się zakończyć na…. odrobieniu połowy spadków. Na dużym obrocie 1,6 miliarda złotych WIG20 stracił tylko 5 procent, kiedy jeszcze na moment przed zakończeniem wydawało się, że będziemy świadkami sesji o największych spadkach w ciągu ostatnich 10 lat.
Tak sztuczne podejście w ostatnich minutach może skończyć się jutro gigantycznym kacem (i spadkami) jeżeli tylko Amerykanie nie zdołają dziś wypracować zwyżki.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse