Niedawno Komisja Europejska umieściła Polskę na liście krajów zagrożonych karami za nieosiągnięcie określonych w dyrektywie o odpadach celów zwianych z recyklingiem (oprócz nas znalazły się na niej też m.in. Węgry i Słowacja). Ten cel to 50 proc. odpadów poddawanych recyklingowi w 2020 r. W rozporządzeniu Minister Środowiska określił poziomy recyklingu, które w poszczególnych latach powinny stopniowo osiągać gminy, aby za dwa lata spełnić wymóg UE. Według danych resortu za 2017 r., kiedy wymagany poziom recyklingu wynosił 20 proc., udało się to w 96 proc. gmin. Za poprzedni rok danych jeszcze nie ma, ale miasta są pełne obaw. Formalnie radzimy sobie z tym całkiem dobrze, ale w praktyce jest gorzej, mówią samorządowcy. Przed największym wyzwaniem stoją duże miasta.

Gminy pełne obaw
— W 2017 r. Łódź osiągnęła 21,7-procentowy poziom recyklingu papieru, metali, tworzyw sztucznych i szkła, a wymagany był 20-procentowy. Dane za 2018 r. jeszcze nie są kompletne, jesteśmy na etapie ich zbierania, ale ze wstępnych informacji wynika, że konieczne 30 proc. będzie trudne do uzyskania — informuje Marcin Masłowski, rzecznik prasowy urzędu miasta.
Aby poprawić wyniki, samorząd zabiega o fundusze na modernizację miejskiej sortowni odpadów surowcowych, wprowadzającej technologię umożliwiającą większy odzysk surowców. Chce też wybudować czwarty punkt selektywnej zbiórki, w którym mieszkańcy mogliby bezpłatnie oddawać odpady surowcowe. W Warszawie osiągnięcie celów UE może okazać się jeszcze trudniejsze. Zdaniem Michała Olszewskiego, wiceprezydenta stolicy, problem tkwi w przepisach.
— Zgodnie z definicją, która jest przyjęta w przepisach, poziom recyklingu wylicza się w relacji do masy zebranych odpadów z selektywnej zbiórki, a nie względem wszystkich odpadów. Szkopuł polega jednak na tym, że większość surowców wtórnych dzisiaj ląduje w odpadach zmieszanych. Czym innym jest osiągnięcie wymaganych poziomów recyklingu na papierze, a czym innym w rzeczywistości, a przecież, zgodnie z polityką UE, powinniśmy dążyć do osiągnięcia gospodarki o obiegu zamkniętym. W wyniku przyjętych przez rząd rozwiązań osiągamy te poziomy najbardziej kosztownymi dla mieszkańca sposobami — mówi Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy.
Nowe przepisy
Wiceprezydent Warszawy podkreśla, że dzisiaj w Polsce zwiększanie poziomu recyklingu odbywa się na koszt mieszkańców.
— Wpływy ze sprzedaży surowców wtórnych nie pokrywają kosztów odzysku — nie ukrywają tego już nawet rządowe dokumenty. W ostatnich miesiącach ceny ze sprzedaży wciąż spadają m.in. dlatego, że surowców jest coraz więcej a popyt na nie nie rośnie. To powoduje, że osiągniecie poziomów recyklingu jest coraz trudniejsze. Już rok temu minister odpowiedzialny za gospodarkę odpadami w Polsce stwierdził, że nastąpi „koniec tanich śmieci” i ta przepowiednia się dzisiaj spełnia w całym kraju — dodaje Michał Olszewski.
Ministerstwo Środowiska jest pod coraz większą presją opracowania nowych przepisów dotyczących rozszerzonej odpowiedzialności producenta (jest do tego zobowiązane unijną dyrektywą odpadach). W uproszczeniu mechanizm polega na obarczeniu podatkiem firm, których produkty są sprzedawane w opakowaniach, a także zachęcaniu do projektowania bardziej ekologicznych rozwiązań. Resort informuje, że obecnie pracuje nad przepisami, które mają ułatwić gminom recykling. W tym celu ujednolicił niedawno m.in. system selektywnej zbiórki w całej Polsce. Samorządom w osiągnięciu celów unijnej dyrektywy mają pomóc także nowelizowane przepisy ustawy o utrzymaniu porządku i czystości w gminach. Resort środowiska chce m.in. rozdzielić przetargi na odbiór i zagospodarowanie odpadów, a także poprawić recykling bioodpadów, czyli trawy i liści.
Małe szanse
— Dla gminy recykling zawsze będzie deficytowy, a to oznacza, że osiąganie poziomów wymaganych przez UE nie będzie łatwe. Obecnie gminne statystyki rzadko odzwierciedlają rzeczywistość — uważa Piotr Odorczuk, rzecznik MPO w Krakowie.
Podkreśla, że w stolicy Małopolski cały proces przetwarzania odpadów nadzoruje spółka miejska.
— Pod tym względem różnimy się od większości miast. Mamy pełny wgląd w to, dokąd trafiają odpady z selektywnej zbiórki — mówi Piotr Odorczuk.
W ubiegłym roku w Krakowie spadł poziom recyklingu. W 2017 r. miasto osiągnęło 34 proc., a ostatnio — 32 proc.
— Paradoksalnie waga przetwarzanych odpadów w ubiegłym roku się zwiększyła. W tym roku planujemy osiągnąć 40 proc., ale 50 proc. w 2020 r. będzie ogromnym wyzwaniem, jeśli nie zmienią się przepisy. Gdyby do wskaźnika recyklingu wliczać nie tylko cztery frakcje odpadów, jak obecnie, lecz także bioodpady, już wykazalibyśmy znacznie lepsze wyniki — mówi rzecznik krakowskiego MPO.
— Nie mamy najmniejszych szans, aby w 2020 r. osiągnąć wymagany przez UE poziom recyklingu, a odpowiedzialność finansowa leży po stronie gmin. To one będą płacić wielomilionowe kary. Problem wynika głównie z tego, że trudno jest zmotywować mieszkańców do segregacji, a wskaźnik recyklingu jest skonstruowany tak, że łatwo go zawyżyć. Tak robi wiele gmin — uważa Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich.
Innowacja do wzięcia
Wieluń, malutka gmina w województwie łódzkim, pół roku temu zamontował u siebie tzw. śmieciomaty. Mieszkańcy mogą do nich wrzucać butelki plastikowe typu PET i puszki aluminiowe. Pionierski pomysł, wspólnie z Ministerstwem Środowiska, wdrożyła i sfinansowała prywatna spółka EcoTech System, która chce zarazić polskie gminy innowacyjną ideą tzw. motywacyjnego systemu gospodarki odpadami. W zamian za wrzucanie odpadów do smieciomatów mieszkańcy poprzez aplikację mobilną będą zbierać punkty i otrzymywać nagrody, np. tańsze przejazdy komunikacją czy kupony promocyjne na zakupy. Polskie rozwiązanie było prezentowane podczas szczytu klimatycznego COP24 w Katowicach.
— Na razie mamy za sobą pierwszy pilotaż w Wieluniu. Możemy potwierdzić, że to rozwiązanie się sprawdza, bo wielu mieszkańców korzysta ze śmieciomatów. Dzisiaj koszty recyklingu w Polsce są przerzucane na mieszkańca, a są one coraz wyższe, a to również wymusza szukanie nowych rozwiązań. Bez nich nie osiągniemy modelu gospodarki o obiegu zamkniętym — mówi Jacek Stronczek, prezes EcoTech Systemu.
AKTUALIZACJA (21.02.2018):
KOMENTARZ MINISTERSTWA
Nie ma zagrożenia karami
Aleksander Brzózka, rzecznik prasowy Ministerstwa Środowiska
Polska nie została umieszczenia na liście krajów „zagrożonych karami” za nieosiągnięcie celów związanych z recyklingiem. Raport Komisji Europejskiej, w którym uwzględniono 14, a więc połowę z 28 państw członkowskich, w tym Polskę jest tzw. raportem wczesnego ostrzegania wskazującym na ryzyko związane z osiągnięciem poziomu przygotowania do ponownego użycia recyklingu odpadów komunalnych na poziomie 50% do 2020 r.
Odnosząc się do wypowiedzi wiceprezydenta Warszawy p. Michała Olszewskiego, że „większość surowców wtórnych ląduje w odpadach zmieszanych” należy zauważyć, że Warszawa dopiero z początkiem 2019 r. rozpoczęła wprowadzanie jednolitych zasad selektywnego zbierania. Według ratusza system wprowadzany jest stopniowo, a z obserwacji sytuacji w wielu dzielnicach wynika, że nie został jeszcze wprowadzony i nie jest w pełni zgodny z rozporządzeniem Ministra Środowiska w sprawie szczegółowego sposobu selektywnego zbierania wybranych frakcji odpadów [1]. Ponadto urząd M. St. Warszawy nie zapewnił dotąd właściwej i czytelnej dla odbiorcy kampanii informacyjnej.
Ministerstwo Środowiska podjęło liczne działania legislacyjne, przede wszystkim poprzez wydanie rozporządzenia Ministra Środowiska w sprawie szczegółowego sposobu selektywnego zbierania wybranych frakcji odpadów (Rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 29 grudnia 2016 r. w sprawie szczegółowego sposobu selektywnego zbierania wybranych frakcji odpadów, Dz. U. z 2017 r. poz. 19). Przepisy rozporządzenia wprowadziły jednolite standardy selektywnego zbierania odpadów komunalnych w całym kraju, w podziale na cztery frakcje (szkło, papier, metale i tworzywa sztuczne, w tym opakowania wielomateriałowe oraz odpady ulegające biodegradacji ze szczególnym uwzględnieniem bioodpadów). Wprowadzenie wymagań określonych w tym rozporządzeniu ma na celu zapewnić jednakowe podejście w każdej gminie i zwiększenie osiąganego w Polsce poziomu recyklingu.
Prawidłowe wdrożenie przepisów rozporządzenia powinno skutkować wprowadzeniem w systemie gminnym selektywnego zbierania surowców wtórnych, które zapobiegnie wyrzucaniu ich do odpadów zmieszanych.
W zakresie rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP) w odniesieniu do produktów w opakowaniach uprzejmie informujmy, że to również kompetencja Ministra Środowiska, a nie Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii. Nowy zakres ROP m.in. określający, że producenci produktów w opakowaniach ponosić będą koszty zbierania, transportu i przetwarzania odpadów opakowaniowych co najmniej na poziomie określonym w dyrektywie zostanie transponowany do przepisów krajowych przez Ministra Środowiska.
SPROSTOWANIE:
W papierowej wersji dziennika "Puls Biznesu" w artykule pojawiła się informacja o tym, że to Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii zajmie się wdrożeniem do polskiego prawa mechanizmu rozszerzonej odpowiedzialności producenta. Leży to w gestii Ministra Środowiska. Za błąd przepraszamy.