16 programów rządowych, 13 celowych, do tego wspieranie eksportu, rozliczanie unijnych funduszy i pieniędzy budżetowych. Sporo jak na jeden bank i kiedy premier zapowiedział, że dodatkowo przejmie on jeszcze odpowiedzialność za finansowanie programu inwestycji o wartości 40 mld zł, rynek zaczął zastanawiać się, czy to już nie za dużo zadań.
Dariusz Daniluk, prezes Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK), zapowiada, że podczas jesiennej, corocznej rewizji strategii trzeba będzie „podejść selektywnie” do niektórych zadań w kontekście nowych obowiązków. Z czego zrezygnuje lub na co położy mniejszy nacisk, jeszcze nie wiadomo.
Bez wątpienia BGK wraca jednak do historycznych korzeni, lat 20. i 30., kiedy był instrumentem wspierania krajowej gospodarki i finansował budowę Gdyni i COP. Bank od pewnego czasu odchodzi od działalności komercyjnej. Od czerwca nie obsługuje już klientów detalicznych. Powoli przygotowuje się też do wygaszania działalności w segmencie małych i średnich firm.
Nowe wyzwania
W najbliższych latach priorytetami będą dwa programy: współpraca z inwestycyjną spółką celową oraz program portfelowych gwarancji kredytowych dla małych i średnich firm.
— Spółka będzie dla nas partnerem biznesowym. Jej rolą będzie udział w identyfikowaniu priorytetowych projektów i doprowadzanie ich do takiego stanu, w którym będą mogły być poddane ocenie przez bank z punktu widzenia ryzyka i efektywności — mówi prezes Daniluk.
W projektach finansowych BGK będzie pełnić podobną funkcję jak EBOiR. Po weryfikacji bank zapewni finansowanie przedsięwzięcia sam, choć najchętniej do spółki z innymi, bo — jak podkreśla Dariusz Daniluk — skoro mają to być inwestycje rentowne, udział partnerów komercyjnych wydaje się naturalny.
— Gotowi jesteśmy dostarczyć finansowanie od najprostszych form, jak kredyt, przez emisję obligacji, jeśli takie będą preferencje inwestorów, po gwarancje i poręczenia — mówi prezes BGK.
Szef banku ma nadzieję, że pierwsze projekty pojawią się już w I kwartale przyszłego roku. Wtedy też, jak się spodziewa, BGK zostanie dokapitalizowany pierwszą transzą z 10 mld zł zapowiedzianych przez premiera. Bank już dzisiaj jest nieźle skapitalizowany, ponieważ jego wskaźnik adekwatności kapitałowej przekracza 18 proc., dodatkowo do kapitałów może zaliczyć zyski, które po III kwartałach wyniosły 300 mln zł. Prezes chciałby, żeby w przyszłości, kiedy program inwestycyjny ruszy, współczynnik wypłacalności utrzymywał się na poziomie 13-14 proc.
Na równych prawach
Pytanie, czy kiedy zaczną się inwestycje, nie straci na tym program gwarancji kredytowych. Wewnątrz banku, jak obawia się branża finansowa, może dojść do konkurencji o kapitał i BGK będzie musiał wybierać między jednym a drugim.
Dariusz Daniluk zapewnia, że funduszy wystarczy na obydwa wielomiliardowe projekty. W ramach gwarancji bank ma do 30 mld zł na zabezpieczenia kredytów obrotowych dla małych i średnich firm.
Może on zagwarantować do 60 proc. kredytu, zatem pieniędzy, jakie posiada, wystarczy na wygenerowanie akcji kredytowej wartości 50 mld zł. Warto dodać, że łączna wartość finansowania bieżącego dla MSP wynosi około 60 mld zł. Od listopada gwarancje będą dostępne na zasadach rynkowych, czyli odpłatni, chociaż bank zapowiada, że cena będzie niższa niż w przypadku poręczeń kredytowych, wynoszących 1,6 proc. wartości w skali roku.
BGK ma nadzieję, że od stycznia gwarancje będą udzielane w ramach pomocy de minimis, czyli na zasadach preferencyjnych. Wtedy stawka w pierwszym roku będzie wynosić 0 proc. W drugim roku, jak mówi Halina Wiśniewska, dyrektor zarządzająca pionem poręczeń, gwarancji i wsparcia eksportu BGK, cena będzie „poniżej jedności”.
Pojemna kategoria
Gwarancje będą udzielane bankom komercyjnym w ramach linii portfelowych, co oznacza, że każdy z nich dostanie określony limit gwarancji i z otrzymanej puli będzie udzielać kredytów gwarantowanych przez BGK. Prezes Daniluk odpiera zarzut części środowiska bankowego, że ten instrument ma ograniczony zasięg działania, ponieważ mogą z niego skorzystać firmy o dobrym standingu finansowym, czyli takie, które kwalifikują się do uzyskania kredytu.
— Warto podkreślić, że banki mogą pożyczać tylko firmom posiadającym zdolność kredytową. Taki jest wymóg prawa bankowego, chociaż kategoria zdolności kredytowej jest pojemna. Tam, gdzie scoring jest bardzo mechaniczny i bank nie chce, czy nie może wykazać się elastycznością, oczywiście automatycznie odetnie kredytobiorcę. Pojęcie tzw. przejściowych problemów też jest pojemne. Liczymy na elastyczne podejście banków. Dla jednych czasy spowolnienia są zagrożeniem, dla innych szansą. Banki patrzące w dłuższym horyzoncie czasowym powinny przy wykorzystaniu gwarancji albo przemodelować portfel, albo zwiększyć udziały w pewnej grupie klientów — mówi prezes Daniluk.
OKIEM EKSPERTA
Cenne wsparcie na gorsze czasy
MARCIN MROWIEC
główny ekonomista Pekao
Gwarancje to instrument, po który warto sięgnąć w czasie kryzysu, choć nie są to rozwiązania nowe na rynku, bo w kraju działają fundusze zasilone pieniędzmi z UE, gwarantujące kredyty do pewnego poziomu. Gwarancja jest dobra dla banku, ponieważ stanowi taki rodzaj zabezpieczenia jak gotówka. Natomiast firmom, które nie maja zabezpieczenia, pozwala uzyskać kredyt. Każde działanie pomagające łatwiej i taniej kredytować się jest pożądane i będzie wspierać gospodarkę. Nie przesadzałbym jednak ze skalą wpływu programu gwarancji na rynek kredytowy i nie sądzę, żeby potencjał, czyli 30 mld zł, został w pełni wykorzystany.