Po tym jak „PB” ujawnił, że Briju na handlu metalami szlachetnymi rośnie jak na drożdżach, kiedy rynek ten dopadła epidemia wyłudzeń VAT, notowania firmy zachowują się jak kolejka górska w parku rozrywki. Przez dwa dni po naszej publikacji kurs giełdowej spółki spadł o ponad 40 proc. (z 20,24 zł do 11,98 zł za walor), by wczoraj dla odmiany wzrosnąć o prawie 22 proc. (do 14,57 zł). Odbicie związane jest zapewne z drugim już oświadczeniem Briju, wydanym po naszej publikacji, tym razem „w odpowiedzi na zapytania ze strony inwestorów”.
Firma powtarza w nim twierdzenia z artykułu, ale nie tylko. Wyjaśnia, że ukrywa nazwy swoich znaczących kontrahentów (pisząc o nich „krajowy” czy „hurtowy” dostawca metali szlachetnych) i szczegółowe informacje na ich temat, bo „uderzałoby to w interes spółki”, ze względu na fakt, że rynek handlu kruszcami jest bardzo konkurencyjny.
Briju zapewnia też, że partnerzy handlowi, od których skupuje surowce (złoto i srebro), podlegają dokładnej, systematycznie powtarzanej weryfikacji, w tym w urzędzie skarbowym w zakresie rzetelności rozliczeń podatkowych.
Władze jubilerskiej spółki przyznają, że miewa kontrole krzyżowe organów skarbowych, ale nie tylko. W komunikacie czytamy, że „ze względu na sprzedaż eksportową, w rozliczeniach podatku VAT spółka ma nadwyżkę podatku naliczonego nad należnym (…) Z uwagi na dużą skalę obrotów, comiesięczna kwota zwrotu podatkujest znaczna i spółka podlega systematycznej kontroli ze strony urzędu skarbowego pod kątem zasadności zwrotu podatku VAT.
Ostatnia kontrola odbyła się w maju 2015 r. i w terminie określonym w przepisach nadwyżka podatku VAT została przelana na rachunek bankowy spółki, jak również zostały zrealizowane zwroty podatku za kolejne miesiące (ostatni zwrot nadwyżki podatku VAT w połowie lipca). — Wszystkie kontrole potwierdziły prawidłowość rozliczeń podatkowych spółki — uspokaja zarząd Briju.