Już w przyszłym tygodniu ministrowie zdrowia z państw unijnych mogą na posiedzeniu Rady Unii Europejskiej zaakceptować dyrektywę tytoniową, nad którą od czterech lat pracowali brukselscy urzędnicy. Jej główne, kompromisowe postulaty dotyczące rynku tradycyjnych papierosów — m.in. wprowadzenie zakazu sprzedaży mentoli za osiem lat czy ostrzeżeń obrazkowych na 65 proc. powierzchni paczki — prawdopodobnie zostaną utrzymane, ale wiele może się jeszcze zdarzyć w sprawie rosnącego rynku e-papierosów. Tu, według nieoficjalnych przecieków, decyzje polityczne mogą zapaść już dziś, podczas trwających od kilku tygodni trójstronnych negocjacji.
— Możemy potwierdzić, że obecnie trwa trialog (rada-parlament-komisja). Będziemy chcieli zakończyć proces legislacyjny na pierwszym czytaniu. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że znowelizowaną dyrektywę tytoniową uda się przyjąć w pierwszym kwartale przyszłego roku — poinformowało biuro prasowe Tonio Borge'a, komisarza ds. zdrowia. Nowa treść dyrektywy musi być przyjęta przed majowymi wyborami do europarlamentu — w przeciwnym razie proces konsultacji trzeba będzie zacząć od nowa.
Restrykcyjna komisja
Początkowo KE chciała traktować e-papierosy jak leki, co oznaczałoby bardziej restrykcyjną kontrolę i procedurę dopuszczania ich do sprzedaży. W październikowym głosowaniu w europarlamencie posłowie sprzeciwili się jednak takiej regulacji. Komisji to nie zraziło — choć nie chce już uznawać e-papierosów za leki, w ubiegłym tygodniu proponowała wprowadzenie ograniczeń na rynku m.in. zakazu stosowania wkładów (kartridży) do e-papierosów wielokrotnego użytku, które można samodzielnie napełniać, sprzedaży wkładów zawierających więcej nikotyny niż 20 mg na ml czy reklamowania produktów w prasie, radiu i telewizji. Zakazy te miałyby wejść w życie w 2017 r. Dla branży te propozycje, które wyciekły do mediów w ubiegłym tygodniu, oznaczałyby wykluczenie ze sprzedaży niemal wszystkich obecnie dostępnych produktów.
— Restrykcyjne propozycje Komisji Europejskiej są absolutnie nie do przyjęcia. W naszej ocenie obecne stanowisko to wynik działań lobby farmaceutycznego, które dzięki tym zapisom w bardzo prosty sposób przejmie lub zlikwiduje cały rynek e-papierosów w UE — mówi Artur Ziółkowski z zarządu stowarzyszeniaSTEP, zrzeszającego firmy z branży.
Rynek e-papierosów w Polsce rośnie w tempie ok. 50 proc. rocznie. Według Jacka Kapicy, szefa Służby Celnej, w ubiegłym roku do Polski — głównie z Chin — sprowadzono liquidy do e-papierosów o wartości 26,4 mln zł. W tym roku tylko przez 10 miesięcy ich wartość przekroczyła 34 mln zł. Tymczasem stowarzyszenie STEP szacowało niedawno, że rynek jest wart 1,5 mld zł, a e-papierosy pali już 1,2 mln Polaków. Brak regulacji branży to problem całej Unii. Na razie tylko władze pojedynczych krajów w UE zajęły się e-papierosami — włoski rząd jako pierwszy zdecydował się na ich opodatkowanie od przyszłego roku, natomiast holenderskie ministerstwo zdrowia wydało ostrzeżenie przed ich używaniem przez kobiety w ciąży i w obecności dzieci. Całkowity zakaz sprzedaży obowiązuje m.in. w Brazylii, Norwegii i Singapurze. Przedstawiciele polskiego resortu finansów w październiku zapowiadali, że ewentualne prace nad regulacją e-papierosowego rynku rozpoczną dopiero po tym, gdy zapadną ustalenia na szczeblu europejskim.
Na wyrywki
Kontrola nad rynkiem dziś niemal nie istnieje. „Dziennik Bałtycki” donosił niedawno, że wojewoda pomorski jako pierwszy w Polsce polecił podległej mu Inspekcji Handlowej skontrolowanie e-papierosów. Inspektorzy weszli tylko do jednego punktu sprzedaży, chociaż i tak zdołali odkryć nieprawidłowości, głównie dotyczące braku oznakowania, instrukcji i danych producenta w języku polskim. O regulacji branży e-papierosów zaczęły też ostatnio mówić koncerny tytoniowe. Każdy z nich przygotowuje własne marki, ale priorytetem pozostają tradycyjne wyroby.
— Szacujemy, że e-papierosy to jest 5 proc. rynku. Jeżeliby je opodatkować — a Parlament Europejski podjął decyzję, że to są wyroby tytoniowe, a nie medyczne — budżet zarobiłby około 1 mld zł. Wtedy być może podwyżka na normalne wyroby mogłaby być mniejsza — mówił Michał Mierzejewski, dyrektor ds. korporacyjnych w Philipie Morrisie, podczas niedawnego posiedzenia Komisji Finansów Publicznych. Za regulacją branży opowiadał się też BAT.
— W pełni popieramy regulacje produktów nikotynowych, w tym elektronicznych papierosów. Należy jednak mieć świadomość, że są o wiele mniejszym zagrożeniem niż papierosy, więc traktowanie ich w taki sam sposób byłoby niewłaściwe — mówił Kingsley Wheaton, dyrektor ds. korporacyjnych i regulacyjnych w BAT, cytowany w ubiegłotygodniowym raporcie koncernu o redukcji szkodliwości palenia.