Państwa nie stać na niższe stawki PIT — twierdzi minister finansów. Czy to początek cichego odwrotu od obietnic PiS?
Ministerstwo Finansów (MF) przedstawiło wyliczenia skutków ewentualnego wprowadzenia dwóch stawek podatku PIT — 18 i 32 proc. w miejsce obecnych trzech: 19, 30 i 40 proc. Teresa Lubińska, szefowa resortu, poinformowała, że taka zmiana kosztowałaby budżet państwa 6,5 mld zł rocznie (przy kwocie wolnej wynoszącej 530,08 zł).
Cena reform
Jej zdaniem, tak drogie reformy można w Polsce przeprowadzić, ale dopiero przy wzroście gospodarczym wynoszącym co najmniej 6-7 proc. PKB.
— Najpierw muszę mieć środki na pokrycie podstawowych zadań. Dopiero potem można zastanawiać się, czy dana reforma ma sens z punktu widzenia państwa. Obecny wzrost jest bardzo niski, nie daje żadnych nadwyżek, którymi można byłoby sfinansować reformę podatkową — mówi Teresa Lubińska.
Wzrost gospodarczy kształtuje się obecnie na poziomie 3,7 proc., a premier Kazimierz Marcinkiewicz optymistycznie zakłada, że na koniec 2006 r. wyniesie 5 proc. (ekonomiści uważają, że to prognoza na wyrost).
Czy wyliczenia pani minister są realistyczne?
— Taka zmiana stawek spowodowałaby istotny spadek wpływów do budżetu — ocenia prof. Witold Modzelewski, były wiceminister finansów.
Wzorem raka
Dlaczego więc premier deklarował, że zmiany stawek PIT są przesądzone? Czyżby teraz rząd próbował wycofać się z obietnic wprowadzenia zmian w 2007 r.?
— Obawiam się, że tak — mówi prof. Modzelewski.
— Zaczęła się dyskusja w rządzie, jak sfinansować zmiany stawek PIT. Cieszę się, że wreszcie pani minister zachowuje się jak księgowa pilnująca dochodów budżetu. Należałoby jednak ograniczać także wydatki socjalne. Wypowiedź pani minister może oznaczać wycofywanie się ze zmian PIT — uważa Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP.
Zdaniem Bohdana Wyżnikiewicza, wiceprezesa Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, rząd powinien wziąć przykład z niedawnej obniżki CIT z 27 do 19 proc.
— Ta obniżka zwiększyła dochody budżetu. Może jednak i PIT warto byłoby obniżyć, i to bez szkody dla kasy państwa. Na pewno doszłoby do zmniejszenia szarej strefy — uważa Bohdan Wyżnikiewicz.