Nie obawiam się o wpływ polityki na sieć (Sieć Badawczą Łukasiewicz, SBŁ) – mówiła PB w lipcowym wywiadzie Maria Mrówczyńska, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego. Odnosiła się do objęcia prezesury w sieci w marcu przez dr. Huberta Cichockiego, m.in. wiceszefa partii Centrum dla Polski.
Głosy dotyczące politycznych, a nie merytorycznych motywacji stają się jednak coraz głośniejsze za sprawą postępującej wymiany dyrektorów poszczególnych instytutów sieci (jest ich 23, zatrudniają ok. 7 tys. pracowników).
Pracownicy murem za szefową
Pole „dyrektor instytutu” na stronie Łukasiewicz – Krakowskiego Instytutut Technologicznego (Ł-KIT) stało się nagle puste. W aktualnościach brak wzmianki o kadrowej zmianie. Okazuje się, że Hubert Cichocki odwołał dr hab. Katarzynę Marzec (prof. Akademii Górniczo-Hutniczej) 26 lipca, po półtora roku od objęcia przez nią stanowiska.
Wątpliwości co do merytorycznych przesłanek tej decyzji mają pracownicy Ł-KIT. 93 z nich, „zaskoczonych i rozczarowanych”, podpisało się pod pismem związkowców skierowanym do prezesa SBŁ z prośbą o przywrócenie Katarzyny Marzec. Podkreślają jej profesjonalizm, zaangażowanie, poświęcenie, a także odpowiednie kompetencje i doświadczenie w obszarze naukowym oraz menedżerskim.
„Zna i rozumie niuanse pracy naukowej i problemy, z jakimi się borykamy. Ponadto wykazuje się ogromną otwartością na dialog z pracownikami, dzięki czemu w końcu w instytucie zapanowało poczucie zrozumienia, stabilności i prawidłowego funkcjonowania. Te cechy dyrektora są niezbędne do zatrzymania doświadczonej kadry naukowej instytutu i dobrego zarządzania jednostką badawczą” – czytamy w petycji pracowników.
Zwracają oni też uwagę na ciągłą rotację kadry zarządzającej, niespotykaną w całej historii instytutów badawczych w Polsce. Od stworzenia SBŁ w kwietniu 2019 r. Ł-KIT będzie miał już czwartego dyrektora. Wśród negatywnych konsekwencji wyliczają ogólny chaos organizacyjny, wrażenie nietrwałości instytucji i jej silnego upolitycznienia oraz uniemożliwienie realizacji długoterminowych planów rozwoju.
– Z perspektywy związkowców i pracowników pozytywnie oceniamy działalność dyrektor Katarzyny Marzec. Podczas rządów jej poprzednika z Instytutu odeszło wielu naukowców z dużym doświadczeniem. Pani dyrektor udało się przekonać część już zdecydowanych do pozostania, a innych nawet do powrotu. Prezes Hubert Cichocki otrzymał nasze pismo 31 lipca i jeszcze tego samego dnia zaproponował spotkanie w sprawie zmiany dyrektora. Teraz musimy uzgodnić termin – mówi dr inż. Grzegorz Skrabalak, przewodniczący Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ Solidarność przy Sieć Badawcza Łukasiewicz – Krakowski Instytut Technologiczny.
Naciski na wrocławską dyrektorkę
Możliwe, że ze stanowiskiem pożegna się lada moment także dyrektorka innego instytutu sieci: wrocławskiego Łukasiewicz – PORT (Ł-PORT, dawnego EIT+). Od lutego 2023 r. kieruje nim dr hab. inż. Alicja Bachmatiuk. Do kraju wróciła w 2015 r. z Korei Płd. z uwagi na „nowe, światowej klasy urządzenia badawcze”. Była w instytucie kierownikiem laboratorium, później obszaru badań materiałowych, a następnie całej części B+R.
– Na objęcie posady dyrektorki zdecydowałam się, wierząc w wizję zbudowania w Polsce naprawdę silnego instytutu badawczego przedstawioną mi przez poprzedniego szefa Ł-PORT i SBŁ, dr. Andrzeja Dybczyńskiego. Koordynowałam jej realizację, łącząc zarządzanie z kontynuowaniem prac badawczych – mam pod opieką kilku doktorantów – i pojawiły się pierwsze sukcesy. Nie tylko kontrakty z międzynarodowymi firmami z zakresu inżynierii materiałowej, ale też np. zdobyty ostatnio grant w programie Horyzont Europa na projekt wartości 15 mln EUR z obszaru neurobiologii i onkologii – mówi Alicja Bachmatiuk.
To właśnie przede wszystkim o nim miała rozmawiać z prezesem SBŁ 24 lipca. Stało się jednak inaczej.
– Zostałam poproszona o złożenie rezygnacji, by zrobić miejsce dla już wybranego kandydata – prof. Jarosława Bosego, niewybranego na kolejną kadencję rektora Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu – który dopiero po swoim zatwierdzeniu miałby mnie powołać na stanowisko zastępcy dyrektora ds. badawczych. Dla mnie oznaczałoby to degradację. Po skonsultowaniu się z radą instytutu zdecydowałam więc, że nie mogę się na to zgodzić. Jestem zaskoczona, bo moim jedynym „grzechem” jest to, że objęłam kierownictwo za czasów poprzedniej władzy. Nie jestem politykiem i nie mam bliskich relacji z politykami. Jestem naukowczynią, z wykształcenia chemikiem, i tak pozostanie – tłumaczy Alicja Bachmatiuk.
Nie wiem, jak rozwinie się sytuacja, niemniej nie sprzyja ona pracy naukowców, a niektórzy z nich specjalnie przeprowadzili się do Wrocławia z zagranicy, by kontynuować tu karierę. Żałuję, że mogę zostać zmuszona do ponownego wyjechania z kraju, by być rzetelnie oceniana za pracę.
Oburzenie naukowców
Na reakcję rady instytutu Ł-PORT nie trzeba było długo czekać. Jej przewodniczący, prof. Mark Rümmeli, napisał do premiera 29 lipca w imieniu członków rady i „międzynarodowej społeczności naukowej”. Wyraził „stanowczy protest przeciwko próbom wymuszenia i odwołania” dyrektorki, podkreślając, że jest ona „wybitnym naukowcem, który nigdy nie angażował się w politykę”.
„Jej wymierne sukcesy w budowaniu naukowej renomy instytutu, najpierw jako zastępcy dyrektora ds. badawczych, a następnie jako dyrektora instytutu, stanowią niepodważalny dowód jej kompetencji i profesjonalizmu. Naciski na nią, aby zrezygnowała na długo przed końcem swojej kadencji, bez jakiejkolwiek merytorycznej podstawy, stanowią niepokojący przykład politycznej ingerencji w wolność i niezależność świata nauki. Takie działania nie tylko podważają stabilność instytutu, ale również szkodzą wizerunkowi Polski i jej powadze w międzynarodowej społeczności naukowej” – pisze Mark Rümmeli i podkreśla, że takie polityczne ingerencje mogą być postrzegane jako niezgodne z zasadami wolności akademickiej i autonomii instytucji naukowych.
List nie przeszedł bez echa. 31 lipca Grzegorz Gmyrek z biura prezesa rady ministrów zwrócił się do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) z prośbą o przyjrzenie się sprawie.
– Ministerstwo nie analizuje zmian na stanowiskach dyrektorów poszczególnych instytutów SBŁ. Te decyzje pozostają w gestii prezesa sieci i Centrum Łukasiewicz, Huberta Cichockiego – słyszymy w biurze prasowym MNiSW.
Natomiast Centrum Łukasiewicz nie odpowiedziało do czasu zamknięcia wydania na pytania PB dotyczące prowadzonej wymiany dyrektorów w instytutach sieci.
Więcej nowych dyrektorów
Wymiana dyrektorów instytutów SBŁ zaczęła się już w poprzednich miesiącach. Doszło do tego już w Warszawie, Radomiu, Łodzi (i to dwukrotnie) oraz w Puławach. Nowego szefa ma też Łukasiewicz-Poznański Instytut Technologiczny (Ł-PIT). W tym przypadku odwołanie poprzednika nie było konieczne.
– Byłem pierwszym dyrektorem instytutu w całej sieci, któremu 15 lipca wygasła pięcioletnia kadencja. Tuż przed tym okazało się, że wybór nowego dyrektora nastąpi w wyniku konkursu – nie jest to wymóg ustawowy. Jury miało składać się z przedstawicieli Centrum Łukasiewicz i niezależnych ekspertów. Finalnie byli to wyłącznie trzej przedstawiciele Centrum. Szkoda, że kandydaci nie mogli zaprezentować się przed zewnętrznymi ekspertami – mówi dr hab. Arkadiusz Kawa, obecnie partner w Last Mile Experts.
Zwraca uwagę na płynące z MNiSW doniesienia o nieprawidłowościach w Centrum Łukasiewicz i podkreśla, że ewentualne błędy popełnione w nim nie świadczą o pracy kadry poszczególnych instytutów.
– Ł-PIT od połączenia pięciu jednostek w 2022 r. zwiększył przychody i stał się liderem w pozyskiwaniu projektów międzynarodowych, co potwierdziła ewaluacja przeprowadzona przez ministerstwo. Zwiększył zatrudnienie w obszarze badawczym i dokonał skutecznej komercjalizacji, powołując spółkę PIT Industry. Niestety atmosfera kreowana wokół Łukasiewicza nie sprzyja współpracy z biznesem oraz zatrzymywaniu na stanowiskach specjalistów kluczowych dla rozwoju polskiej nauki – mówi Arkadiusz Kawa.
Na zwołanej 26 lipca konferencji przedstawiciele MNiSW i SBŁ zaprezentowali wyniki wewnętrznych kontroli przeprowadzonych w Centrum Łukasiewicz i całej sieci badawczej. Wśród wniosków wyliczyli: brak realizacji ustawowych zadań, brak dowodów na realizację niektórych umów, rozrost zatrudnienia dyrektorów oraz zbędne dodatkowe świadczenia dla kadry zarządzającej o wartości 8,4 mln zł. W konsekwencji do prokuratury trafiło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa nadużycia uprawnień/niedopełnienia obowiązków (art. 231 kodeksu karnego) przez poprzedniego prezesa SBŁ: Andrzeja Dybczyńskiego.
– Nie zaskakuje mnie to, ponieważ w reakcji na moją odmowę rezygnacji z przysługującego mi okresu wypowiedzenia i odprawy usłyszałem w ministerstwie, że mój wizerunek zostanie zniszczony w mediach tak, że nigdzie nie znajdę pracy. Podchodzę do tego zawiadomienia ze spokojem, ponieważ jestem w stanie udowodnić w sądzie, że kontrola będąca podstawą zawiadomienia do prokuratury została przeprowadzona z naruszeniem statutu Centrum Łukasiewicz oraz pominięciem kluczowych informacji i dokumentów, a protokół kontroli zawiera nieprawdziwe stwierdzenia. Mówię to z pełną świadomością wagi tych słów – komentuje Andrzej Dybczyński.
Zarzucana mu niegospodarność wynika m.in. z wprowadzenia w umowach dyrektorów instytutów sześciomiesięcznego okresu wypowiedzenia i trzymiesięcznej odprawy (o ile odwołanie nie jest dyscyplinarne).
– Takie same zapisy były stosowane już wcześniej – choćby gdy ja obejmowałem funkcję dyrektora Ł-PORT w 2019 r. – przy pełnej akceptacji ministerstwa i przez tych samych prawników, którzy dzisiaj rzekomo je kwestionują. Czy przy minimum zdrowego rozsądku i obiektywizmu można przyjmować, że stosowanie takich samych zapisów w takich samych umowach zawieranych przez różne osoby raz jest dozwolone, a innym razem nie? Aneksy miały na celu tylko i wyłącznie ochronę pracowników przed naciskami politycznymi – z jakiejkolwiek strony – ponieważ w okresie sprawowania funkcji sam musiałem wielokrotnie sprzeciwiać się dokonywaniu politycznych nominacji. Jeśli to jedyne, co mi się zarzuca po sześciu miesiącach szukania nieprawidłowości i trzech kontrolach, to jestem dumny ze swojej pracy – mówi Andrzej Dybczyński.