W szczycie wzięli udział, obok Busha, premier Kanady Stephen Harper i prezydent Meksyku Felipe Calderon.
Amerykański prezydent wyraził zaniepokojenie rekordowymi cenami benzyny i ropy, która osiągnęła w poniedziałek na giełdzie w Bangkoku ponad 117 dolarów za baryłkę. "Jestem oczywiście zaniepokojony o naszych konsumentów" - przyznał.
Zauważył, że "rosnące ceny benzyny są niczym podatek (nałożony) na ludzi pracujących".
Na początku kwietnia Międzynarodowy Fundusz Walutowy ocenił, że Stany Zjednoczone, których gospodarka została zachwiana przez najgorszy od czasu wielkiego krachu w 1929 roku kryzys finansowy, odczują w tym roku "słabą recesję", która będzie oddziaływać na światowy wzrost.
Odpowiadając na krytykę Północnoamerykańskiego Układu o Wolnym Handlu (NAFTA) ze strony demokratycznych kandydatów w wyborach prezydenckich - Hillary Clinton i Baracka Obamy - Bush powiedział: "Teraz nie czas, by renegocjować czy wycofywać się z NAFT-y. Teraz jest czas, żeby sprawić, by układ lepiej funkcjonował na rzecz naszych społeczeństw oraz czas na zredukowanie barier handlowych na świecie".
Clinton i Obama krytykują ten układ, twierdząc, że prowadzi on do utraty miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych i zapowiadają jego renegocjację.
Opinię Busha potwierdził prezydent Meksyku: "Uzgodniliśmy, że nie jest to czas, żeby nawet wnosić poprawki, czy unieważniać układ. Jest to czas na jego wzmocnienie. Dzięki porozumieniu NAFTA wzrosła liczba miejsc pracy w trzech krajach. Korzyści są widoczne".
Z kolei premier Kanady ze swej strony powiedział, że renegocjacja układu
byłaby błędem, ale zaznaczył, że jego kraj chętnie na nowo przyjrzałby się
układowi, jeśli pozostali partnerzy by na to nalegali.