Zainteresowanie biletami klasy biznes rośnie — twierdzi British Airways. To świetna wiadomość dla całego rynku.
Spadek zainteresowania biletami klasy biznes to jeden z głównych problemów, z którymi borykają się linie lotnicze. W tym roku m.in. z tej przyczyny odnotują 11 mld USD straty.
— Klienci, którzy podróżowali klasą biznes, przesiedli się do ekonomicznej. Do tego zaczęli kupować bilety z wyprzedzeniem za niższą cenę. Przez to nasze linie ucierpiały najbardziej — mówi Anna Ingham-Grant, menedżer British Airways (BA) odpowiedzialna za Europę Środkową i Wschodnią.
Mimo to brytyjski przewoźnik, który w drugim kwartale 2009 r. odnotował 94 mln funtów straty operacyjnej, ocenia przyszłość optymistycznie.
— Według nas firmy zaczynają zmieniać politykę podróżowania i wracają do business class — tłumaczy Anna Ingham-Grant.
Jej zdaniem, ten pozytywny trend jest widoczny m.in. w Polsce.
— Dostrzegamy wyraźny wzrost zainteresowania biletami klasy biznes, zwłaszcza na dalekich trasach. Przywrócony poranny lot z Warszawy do Londynu cieszy się dużym zainteresowaniem biznesmenów — wyjaśnia Anna Ingham-Grant.
— To, że zainteresowanie lotami biznes klasą rośnie, to dobry sygnał dla całego rynku. Zwłaszcza że płynie od British Airways, przewoźnika, który obsługuje najważniejszy polski kierunek biznesowy: Warszawa—Londyn. Zmiana trendu na tej trasie może być wyznacznikiem tego, co dzieje się z ruchem biznesowym — ocenia Tomasz Dziedzic z Instytutu Turystyki.
Pierwsze pozytywne sygnały skłoniły British Airways do inwestycji, choć sytuacja przewoźnika jest nadal trudna.
— 2009 r. zakończymy ze stratą. Mimo to nie rezygnujemy z inwestycji. W lutym zaprezentujemy odnowioną kabinę pierwszej klasy — mówi Anna Ingham-Grant.
W grę wchodzi m.in. wymiana foteli. W ciągu około dwóch lat spółka chce zmodernizować te części wnętrza we wszystkich samolotach.
Inwestycje idą w parze z oszczędnościami.
— Nie unikniemy cięcia kosztów. Na pewno na zimę zmniejszymy moce. Ponadto do marca 2010 r. zmienią się warunki zatrudnienia 3 tys. pracowników British Airways — mówi Anna Ingham-Grant.
Choć nie obejdzie się bez zwolnień, zostaną one zredukowane do minimum.
— BA zatrudniają globalnie 40 tys. ludzi. Wśród takiej liczby pracowników uda się znaleźć osoby, które odejdą w naturalnym procesie — tłumaczy Anna Ingham-Grant.
Chodzi o pracę w mniejszym wymiarze godzin, emerytury i bezpłatne urlopy, np. macierzyńskie.