Captor zweryfikuje się u ludzi

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2024-02-27 20:00

Biotech z GPW w tym roku ma rozpocząć pierwsze badanie kliniczne. Szuka też partnerów, którzy zechcą finansować badania na wcześniejszym etapie.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • kiedy Captor rozpocznie pierwsze badania na ludziach i ile będą kosztować
  • na jakim etapie są kluczowe projekty lekowe spółki
  • jakie jest podejście spółki do komercjalizacji portfela badawczego
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Branża biotechnologiczna dopinguje ostatnio państwo do bardziej efektywnego rozdzielania dotacji. BioInMed, związek zrzeszający 19 spółek z branży, apelował ostatnio na łamach PB o poprawę procedur w PARP, przestrzegając, że obecne tempo rozstrzygania wniosków i konserwatywne podejście do innowacyjnych projektów może skończyć się zapaścią polskich badań nad nowymi lekami.

W ostatnich latach jedną z najbardziej efektywnych spółek biotechnologicznych w pozyskiwaniu dotacji był notowany na GPW Captor Therapeutics. Tylko do debiutu giełdowego w 2021 r. zawarł z NCBR umowy na dofinansowanie projektów o łącznej wartości ponad 175 mln zł. Co powstało w ramach tych projektów?

Captor aktywnie pracuje nad czterema projektami lekowymi. Z jednym w tym roku wystartuje z badaniami klinicznymi.

— W przypadku cząsteczki CT-01 zakończyliśmy już badania toksykologiczne, przygotowaliśmy niezbędną dokumentację i produkujemy lek na potrzeby badań. Wystartują one na przełomie drugiego i trzeciego kwartału — mówi Michał Walczak, członek zarządu i dyrektor naukowy Captora.

Badawcza weryfikacja

CT-01 ma w pierwszej kolejności zahamowywać rozwój raka wątrobokomórkowego. To nowotwór o wysokiej śmiertelności, diagnozowany co roku u 700 tys. osób. Przy wczesnym wykryciu jest usuwany operacyjnie, przy późnym najlepsze dostępne na rynku terapie wydłużają życie co trzeciego pacjenta o przeciętnie półtora roku.

— Cząsteczkę będziemy badać na grupie pacjentów z trzecim rzutem raka wątroby. Na początku będziemy podawać tylko naszą cząsteczkę we wzrastającej dawce. Potem, gdy zweryfikowane zostanie jej bezpieczeństwo, zamierzamy rozpocząć także badania w kombinacji z Ewerolimusem [lekiem immunosupresyjnym opracowanym przez firmę Novartis wykorzystywanym w terapiach onkologicznych — red.], z którym w badaniach na zwierzętach CT-01 miało dużo wyższą skuteczność — tłumaczy Michał Walczak.

Badanie obejmie grupę około 140 osób, którym cząsteczka CT-01 zostanie podana w ośrodkach klinicznych w Hiszpanii, Francji i Niemczech.

— Koszt pierwszej fazy to około 10 mln EUR — mówi Michał Walczak.

W przypadku cząsteczki CT-03 Captor jest na etapie wyboru kandydata klinicznego, do czego ma dojść w najbliższym czasie.

— Badania kliniczne w tym projekcie zamierzamy rozpocząć w pierwszym lub drugim kwartale przyszłego roku — dodaje dyrektor naukowy Captora.

Komercjalizacyjny dylemat

Dwa pozostałe projekty — cząsteczki CT-02 i CT-05 — są na etapie badań przedklinicznych. Spółka zapowiadała już, że zamierza pozyskać dla nich już w tej fazie partnerów z branży farmaceutycznej. To zmniejsza ryzyko projektu, ale jednocześnie sprawia, że prawa do niego sprzedawane są przy niższej wycenie.

— Prowadzimy dość intensywne rozmowy z potencjalnymi partnerami. W ostatnim czasie projekt CT-02 mocno przyspieszył. W połowie tego roku zamierzamy wybrać dwóch kandydatów klinicznych. Liczymy na to, że koniunktura na rynku nieco się poprawi i będzie konkretne zainteresowanie ze strony inwestorów. Jeśli z finansowego punktu widzenia będzie to możliwe, nie chcielibyśmy sprzedawać praw do obu projektów, lecz jeden z nich samodzielnie doprowadzić do kliniki — mówi Michał Walczak.

Przedstawiciele spółki podkreślają, że w ostatnich kilkunastu miesiącach koniunktura na rynkach finansowych nie sprzyjała biotechom.

— Na koniunkturze w globalnej branży biotechnologicznej zaważyła sytuacja w USA, choćby podniesienie tam stóp procentowych. W takim cyklu koniunkturalnym inwestorzy wybierają raczej bezpieczne aktywa, a nie projekty wysokiego ryzyka, a takie są biotechnologiczne. To niewygodna sytuacja przede wszystkim dla start-upów, które muszą zbierać kapitał na badania. Jeśli, jak w naszym przypadku, projekty wchodzą w etap komercjalizacji, sytuacja jest lepsza — najwięksi inwestorzy branżowi nie ścięli bowiem inwestycji — mówi Michał Walczak.