Ceny w dół, gospodarka w górę

Bartek Godusławski
opublikowano: 2015-01-27 00:00

Ministerstwo Finansów boi się umocnienia złotego, ale dynamika PKB i tak będzie przyjemną niespodzianką

Ceny towarów i usług konsumpcyjnych spadają nieprzerwanie od lipca 2014 r. i nie zanosi się na to, aby w najbliższych miesiącach coś miało się zmienić. Większość analityków spodziewa się, że deflacja potrwa nawet do lata.

Ludwik Kotecki, główny ekonomista Ministerstwa Finansów
Marek Wiśniewski

— Deflacja jest problemem dla budżetu państwa, bo wpływa na obniżenie nominalnych dochodów, głównie z podatku VAT — mówi Ludwik Kotecki, główny ekonomista Ministerstwa Finansów. W budżecie na 2015 r. zaplanowano, że do kasy państwa wpłynie ponad 297 mld zł. Dochody z VAT mają przekroczyć 134 mld zł. Spadające ceny mogą utrudnić realizację tej prognozy.

— Obecnie spodziewamy się, że w II kw. deflacja się skończy, co jednak nie znaczy, że w drugiej połowie roku ceny odbiją wysoko — uważa Ludwik Kotecki. Resort finansów już zdecydował się skorygować prognozę średniorocznej inflacji na ten rok, na której został oparty projekt budżetu.

— W całym roku ukształtuje się pewnie nieznacznie powyżej zera — mówi główny ekonomista MF. Wcześniej analitycy resortu szacowali, że wskaźnik CPI wyniesie średnio 1,2 proc.

Zagranica się myli

Ministerstwo Finansów spodziewa się, że tempo wzrostu PKB w ubiegłym roku może pozytywnie zaskoczyć.

— W prognozach budżetowych zakładaliśmy 3,3-procentową dynamikę. Obecnie wydaje się, że może to być nawet 3,5 proc. — mówi Ludwik Kotecki.

Nie zgadza się z zaprezentowanymi ostatnio m.in. przez Bank Światowy i Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju prognozami, które obniżyły prognozy dla Polski do 3,2 i 3,0 proc.

— Dzisiaj międzynarodowe instytucje obniżają nam prognozy, bo reagują na pewien szok, jaki pojawił się po uwolnieniu kursu franka. Myślę, że to nadmierna i przejściowa reakcja — podkreśla ekonomista.

Mateusz Szczurek, minister finansów, nadal uważa, że w tym roku realny jest wzrost PKB o co najmniej 3,4 proc., a nawet dopuszcza możliwość większego tempa.

W świecie niskich stóp

Po czwartkowej decyzji EBC o uruchomieniu programu luzowania ilościowego za ponad bilion euro spora część analityków uważa, że w nadchodzących miesiącach złoty może się umiarkowanie umocnić. Ministerstwo Finansów wolałoby, aby nie doszło do realizacji takiego scenariusza. — Złoty ma potencjał aprecjacyjny, bo po pierwsze istnieje spory dysparytet stóp procentowych między Polską a strefą euro i innymi obszarami walutowymi, a po drugie mamy silne fundamenty gospodarcze — wystarczy spojrzeć na dane za grudzień. To jednak obecny kurs pomaga gospodarce — twierdzi Ludwik Kotecki.

We wrześniu ubiegłego roku eksperci resortu finansów zakładali, że kurs euro w 2015 r. wyniesie średnio 4 zł. Główny ekonomista MF radzi też, aby przyzwyczaić się do niskiego kosztu pieniądza.

— Będziemy żyli w nowym dla nas świecie bardzo niskich, być może ujemnych, stóp procentowych. I to nie jest kwestia tylko tego roku — mówi Ludwik Kotecki.

W Polsce główna stopa procentowa NBP jest już na rekordowo niskim poziomie 2 proc. Eksperci oczekują, że będzie jeszcze niższa, bo RPP włączy się wkrótce do aktywniejszej walki z deflacją i obniży koszt pieniądza.

OKIEM EKSPERTA
Obecny rok wygląda optymistycznie

MARCIN MROWIEC, główny ekonomista Banku Pekao

Nasz scenariusz na 2015 r. zakłada podobne tempo wzrostu PKB jak w roku ubiegłym, czyli na poziomie co najmniej 3,3 proc. Ostatnie dobre dane wskazują, że PKB napędza popyt wewnętrzny. Pozytywnie zaskoczyły w grudniu płace i zatrudnienie. Realny fundusz wynagrodzeń jest wysoki i taki pozostanie w tym roku, co prawdopodobnie bardzo dobrze wpłynie na konsumpcję prywatną. Elementem niepewności są nastroje konsumenckie i skłonność do wydawania pieniędzy. Spodziewamy się, że inwestycje publiczne w 2015 r. wzrosną słabiej niż w roku ubiegłym. Natomiast inwestycje sektora prywatnego powinny się istotnie zwiększyć — o 4-5 proc.

Firmy mają dobre wyniki finansowe, a w ostatnich latach nie inwestowały na dużą skalę. Zakładamy, że deflacja utrzyma się do lipca. Później ceny lekko odbiją w górę i w ostatnich miesiącach roku zobaczymy wskaźnik CPI na poziomie 0,9-1 proc. Za ujemne i niskie ceny będzie odpowiadała głównie spadająca cena ropy naftowej. Ponadto trudno o istotny wzrost cen w sytuacji globalnej deflacji.

OKIEM EKSPERTA
Obecny rok wygląda optymistycznie

MARCIN MROWIEC, główny ekonomista Banku Pekao

Nasz scenariusz na 2015 r. zakłada podobne tempo wzrostu PKB jak w roku ubiegłym, czyli na poziomie co najmniej 3,3 proc. Ostatnie dobre dane wskazują, że PKB napędza popyt wewnętrzny. Pozytywnie zaskoczyły w grudniu płace i zatrudnienie. Realny fundusz wynagrodzeń jest wysoki i taki pozostanie w tym roku, co prawdopodobnie bardzo dobrze wpłynie na konsumpcję prywatną. Elementem niepewności są nastroje konsumenckie i skłonność do wydawania pieniędzy. Spodziewamy się, że inwestycje publiczne w 2015 r. wzrosną słabiej niż w roku ubiegłym. Natomiast inwestycje sektora prywatnego powinny się istotnie zwiększyć — o 4-5 proc.

Firmy mają dobre wyniki finansowe, a w ostatnich latach nie inwestowały na dużą skalę. Zakładamy, że deflacja utrzyma się do lipca. Później ceny lekko odbiją w górę i w ostatnich miesiącach roku zobaczymy wskaźnik CPI na poziomie 0,9-1 proc. Za ujemne i niskie ceny będzie odpowiadała głównie spadająca cena ropy naftowej. Ponadto trudno o istotny wzrost cen w sytuacji globalnej deflacji.