Linfen w środkowych Chinach od lat wygrywa rankingi na najbardziej zanieczyszczone miasto świata, a całe Chiny są w czołówce państw — zaraz po USA — pod względem emisji dwutlenku węgla.

To ma się zmienić. W piątek chińskie ministerstwo przemysłu ogłosiło plan zakładający, że do 2017 r. redukcję zużycia węgla o ponad 80 mln ton w ramach „programu działań na rzecz ograniczenia skali zanieczyszczenia powietrza”. Dzięki temu Chińczykom będzie się kiedyś oddychało lżej, ale przemysłowi górniczemu — ciężej.
— Nowa polityka węglowa Chin to dla światowego rynku duża zmiana. Dotychczas przecież węglowy popyt w Chinach rósł szybciej niż w innych rejonach świata [od 2000 r. światowe zużycie węgla się podwoiło, a w Chinach — potroiło — red.]. To oznacza, że nie ma co liczyć na znaczący wzrost cen węgla — uważa Jan Dziekoński, menedżer w Roland Berger Strategy Consultants.
Jego zdaniem, każdy ruch Chin w obszarze węgla wpływa na światowy rynek tego surowca. W końcu Chiny zużywają 3,2 mld ton węgla energetycznego rocznie, co stanowi połowę globalnego zużycia, szacowanego na ok. 6 mld ton. Na dodatek nie są w stanie samodzielnie zaspokoić zapotrzebowania, więc importują około 200 mln ton węgla rocznie.
— To przez lata windowało ceny, a ostatnio — ciągnęło w dół. Bo wzrost w Chinach spowolnił — tłumaczy Jan Dziekoński. Dla polskiej Kompanii Węglowej (KW), walczącej z widmem bankructwa, to złe wieści. Podobnie jak dla wszystkich firm żyjących z wydobycia węgla, czyli m.in. Katowickiego Holdingu Węglowego, Jastrzębskiej Spółki Węglowej czy Bogdanki.
KW podała wprawdzie niedawno, że zakłada w budżecie, że światowe ceny węgla nie wzrosną, ale jeśli spadną? Na dodatek strategia walczącej o życie spółki zakłada od niedawna silny wzrost eksportu, głównie na rynki zamorskie. Przy słabszymimporcie Chin będzie to wyzwanie.