Właśnie na ten fakt warto zwrócić uwagę. Pomimo znacznego spadku wartości EUR/USD, złoto pnie się w górę. Oznacza to, iż wzrost ceny złota nie jest napędzany przez konieczność dostosowania cen metalu do spadku wartości USD. Należy przypomnieć, że jednoczesne wzrosty złota i spadek USD cechowały rynki przez większość obecnego długoterminowego trendu wzrostowego metalu.
Fakt, iż ceny złota w mniejszym stopniu potrzebują wsparcia słabego dolara, potwierdza apetyty inwestorów. W systemie jest mnóstwo wolnych środków, których pozyskanie jest tanie i trzeba je gdzieś lokować.
Jednakże stwierdzenie, że dopóki koszt pieniądza będzie niski, dopóty światowe rynki pozostaną wzrostowe jest ryzykowne.
Zmiany na rynku można oczekiwać w sytuacji, gdy większość inwestorów zacznie oczekiwać innego tonu komunikatów Fedu. Na razie "przedłużony okres" utrzymywania luźnej polityki monetarnej trwa. Pojawiają się pierwsze sygnały, że wspomniana fraza może zniknąć z wypowiedzi Fedu za 2-3 miesiące. Im więcej departamentów analiz będzie śmielej myślało w taki sposób, tym szybciej na rynki może trafić większa podaż aktywów. Na razie jednak inflacja jest pod kontrolą, więc brak jest argumentów dla Fedu.
Ceny złota są pod wpływem wielomiesięcznej konsolidacji zakończonej w ubiegłym roku. Jej zasięg - według kanonów analizy technicznej - powinien w końcu wynieść ceny złota do przynajmniej 1300 USD. Na razie jednak ceny wspinają się na kolejne poziomy relatywnie mozolnie. Część kupujących metal uważa, iż złoto jest najkorzystniejszym schronieniem, ponieważ nawet w przypadku wzrostu inflacji i stóp procentowych, po stronie kupna będą stali zainteresowani złotem jako polisą antyinflacyjną. Sugeruję jednak z dystansem przyglądać się tego typu argumentacji. Historyczne analizy efektywności złota jako chroniącego przed inflacją nie wskazują jednoznacznie, iż kupując złoto będziemy przed nią zabezpieczeni."
Łukasz Wardyn
Dyrektor zarządzający na Europę Środkową i
Wschodnią