Wybory jesienią są nieuchronne — to konkluzja rekordowego, bo czterogodzinnego spotkania prezydenta Lecha Kaczyńskiego i lidera największej partii opozycyjnej Donalda Tuska. Konkluzja logiczna, jeśli wziąć pod uwagę kolejne wstrząsy w rządzie i faktyczny rozpad koalicji. Wczoraj posłuszeństwo premierowi wypowiedział szef Ligi Polskich Rodzin, wicepremier Roman Giertych. Można sobie oczywiście wyobrazić rząd Jarosława Kaczyńskiego jako rząd mniejszościowy, ale miałby on znacznie mniejszą swobodę działania niż rząd Marka Belki. Konflikty na scenie politycznej osiągnęły taką skalę, że kolejne miesiące upływałyby pod znakiem politycznej młócki, znacznie zacieklejszej niż dotychczas. W tej sytuacji porozumienie PiS-PO w sprawie załatwienia w Sejmie najpilniejszych ustaw (podczas spotkania wspominano o ustawach związanych z wejściem Polski do strefy z Schengen, ale to przecież niejedyne) i jak najszybsze nowe rozdanie to jedyne logiczne rozwiązanie. I dobrze, że politycy to zauważyli, bo w minionych miesiącach nie zawsze kierowali się logiką.
Dla Jarosława Kaczyńskiego przedterminowe wybory to nie jest idealne rozwiązanie. To co najwyżej wybór mniejszego zła. Nawet w najbardziej optymistycznych prognozach nie może marzyć o tym, że po wyborach będzie miał równie dużo władzy jak obecnie. Może mieć cień nadziei na współrządzenie z Platformą, ma spore szanse, że PiS stanie się największą partią opozycyjną, ale równie luksusowej sytuacji jak teraz mieć nie będzie. Co więcej, musi się zmierzyć z ryzykiem rozliczeń — komisja śledcza ds. działań CBA nawet jeśli nie powstanie w tej kadencji (być może odpuszczenie sprawy tej komisji jest elementem porozumienia Tusk — Kaczyński w sprawie przedterminowych wyborów), to w następnej jest to mocno prawdopodobne. Drugie podejście do przejęcia klubu Samoobrony zakończyło się fiaskiem. Koalicji się posklejać nie uda. Decyzja o przedterminowych wyborach w ostatnich dniach dojrzewała — świadczą o tym reklamówki Prawa i Sprawiedliwości, które w ostatnich dniach się pojawiły w telewizji, świadczą zapowiedzi podwyżki minimalnej płacy. Być może obecne zamieszania wokół ministerstwa spraw wewnętrznych i służb mundurowych także są elementem przedwyborczego przegrupowania sił, kiedy sięga się po ludzi sprawdzonych i najbardziej zaufanych.
Przed nowym rozdaniem trzeba na nowo potasować karty. Czeka nas zatem kampania wyborcza, która — oby nie — może okazać się wyniszczającą. Pluszaki, które wygrały dla Prawa i Sprawiedliwości władzę dwa lata temu, będą w porównaniu z tym, co się będzie działo, niewinnymi dziecięcymi zabawkami. Wielkim znakiem zapytania jest również układ polityczny, jaki wyłoni się po wyborach. Przekonanie, że gorzej być nie może, udzieliło się nawet agencji Standard & Poors — jej analitycy twierdzą, że wcześniejsze wybory mogą zaowocować zwiększeniem wiarygodności kredytowej Polski. Będzie to zależało w znacznej mierze od tego, jak karty potasują wyborcy. Może tym razem ten pasjans wyjdzie.