Kazimierz Pułaski żyje. Nie w Stanach Zjednoczonych, ale w Polsce. Wydaje i promuje płyty. Kocha gitarowe brzmienia z lat 60. i 70.
Na odbywającym się w miniony weekend Orange Warsaw Festival promował dwie nowe płyty: "Cafe Fogg" i "W hołdzie Tadeuszowi Nalepie".
— Przywróciliśmy światu Krzysztofa Krawczyka. Wydajemy płyty Maryli Rodowicz, ale także inwestujemy w debiutantów, takich jak Nika Urbaniak, której płytę nagrywamy właśnie w Londynie — opowiada Kazimierz Pułaski, dyrektor zarządzający Sony BMG Polska.
Rocznie koncern organizuje u nas ponad 200 premier płytowych, z tego tylko osiem z udziałem polskich artystów.
— Przemysł fonograficzny ciągnie i nakręca pop. Dlaczego? Bo najlepiej przyswajają go melomani i najlepiej się sprzedaje. Sprzedaż muzyki klasycznej i jazzu to ledwie 10 proc. naszych obrotów — przyznaje Kazimierz Pułaski.
Czysty przypadek
Do firmy fonograficznej trafił przez czysty przypadek.
— Jestem finansistą z krwi i kości. Wcześniej pracowałem w firmie konsultingowej, leasingowej i w banku. Stąd przeszedłem do BMG, ale na stanowisko dyrektora finansowego — wspomina Kazimierz Pułaski.
Po połączeniu z Sony w 2004 r. i po odejściu ówczesnego prezesa zaproponowano mu funkcję dyrektora zarządzającego.
— Wtedy odmówiłem. Kiedy po półtora roku ponowiono propozycję, uświadomiłem sobie, że albo muszę ją przyjąć, albo odejść z firmy — mówi Kazimierz Pułaski.
Postanowił zmierzyć się z tym wyzwaniem, choć przyznaje, że bardzo się tego obawiał. Świat artystyczny kojarzył mu się z brakiem dyscypliny prawnej i finansowej.
— Pamiętam jedną z pierwszych dyskusji o nowej płycie polskiego artysty. To była prawdziwa jatka. Siedziałem na końcu stołu i myślałem: Boże, gdzie ja trafiłem i jak mam powiedzieć artyście, który poza muzyką świata nie widzi, że umowa ma wyglądać tak, a nie inaczej. Z czasem przyzwyczaiłem się do wszelkich artystycznych form ekspresji — wspomina szef Sony BMG Polska.
Inaczej też wygląda dzień pracy w takim koncernie. Może nie mniej długi niż w instytucji finansowej, ale nieco przesunięty w czasie.
— Zaczyna się później, bo branża budzi się po 10.00 rano, ale często dzwoni się do wykonawców lub ich menedżerów nawet po 22.00 w nocy — zdradza Kazimierz Pułaski.
Nieprzewidywalność w branży muzycznej jest dla niego cudowna, ale zarazem przerażająca.
— W banku, jeżeli komuś nie sprzeda się jednego kredytu, świat się nie zawali. Wydanie złej płyty może zniszczyć albo co najmniej przystopować karierę niejednemu zdolnemu artyście — mówi z powagą szef wytwórni.
Gwiazdy i gwiazdeczki
Jeszcze 10 lat temu działalność takich koncernów jak ten polegała głównie na wydawaniu i promowaniu płyt. Teraz organizują także koncerty i otwierają własne sklepy internetowe.
Kazimierz Pułaski rzadko bywa na przesłuchaniach artystów, ale stara się siedzieć na widowni podczas wszystkich organizowanych w Polsce festiwali muzycznych. Przyznaje, że z tej perspektywy lepiej się słyszy artystę, a przede wszystkim widzi, jak reaguje na niego publiczność. Czy Doda to według niego gwiazda?
— W sensie muzycznym nie, ale w sensie medialnym tak. Dla mnie prawdziwą gwiazdą jest Ania Dąbrowska, Anna Maria Jopek i kilku innych artystów, którzy przez lata potwierdzają, że świetnie śpiewają i mają na koncie wiele znakomitych płyt. Rzadko się zdarza, aby ktoś został gwiazdą po wydaniu jednego krążka. Myslovitz zdobył taką pozycję dopiero po kilku albumach — opowiada Kazimierz Pułaski.
Jego zdaniem, Polska cierpi na brak gwiazd z prawdziwego zdarzenia.
— Mamy ich zbyt mało i zbyt wiele mediów, które chciałyby o nich pisać. Dotyczy to nie tylko branży muzycznej, ale także filmowej, zdominowanej przez gwiazdeczki jednego serialu — dodaje szef Sony BMG Polska.
Uważa, że branży brakuje też konsekwencji w wyławianiu i w kreowaniu prawdziwych artystów. Nad wypromowaniem dobrego muzyka trzeba pracować kilka lat i wydać z nim kilka płyt.
— To jest bieg długodystansowy. Rzadko zdarzają się tak dobre zespoły jak Feel, który zaistniał błyskawicznie — przyznaje Kazimierz Pułaski.
Łatwiej pracuje się z artystami kompletnymi i przede wszystkim świadomymi swojego warsztatu i stylu muzycznego, jak Maryla Rodowicz. Takich twórców lub zespołów muzycznych jest jak na lekarstwo.
— Dużo częściej pracujemy z wokalistami, którzy potrafią śpiewać, ale nie piszą i nie komponują. Szukamy dla nich właściwego typu muzyki, dopasowujemy kompozytora i tekściarza. Taki proces aż do momentu wydania płyty może trwać rok — dwa — opowiada Kazimierz Pułaski.
Sam uwielbia słuchać muzyki gitarowej z legendarnych lat 60. i 70. Z dumą podkreśla, że wychował się na muzycznej liście Trójki prowadzonej przez lata przez Marka Niedźwieckiego. Ubolewa nad tym, że większość tras koncertowych znanych artystów omija Polskę. Dlaczego?
— Bo u nas, poza Spodkiem, nie ma gdzie robić dużych koncertów. Nie mamy hali ani stadionu na kilkadziesiąt tysięcy widzów. Musimy poczekać na mistrzostwa Europy 2012 — ubolewa Kazimierz Pułaski.
Dlatego tym bardziej cieszy się, że niedawno mógł zobaczyć na żywo wspaniały koncert Carlosa Santany, a w październiku wybiera się na koncert Alicii Keys. W przyszłości marzy mu się koncert Roda Stewarta. n
Człowiek instytucja
"Tango milonga", "Ta ostatnia niedziela" czy "Jesienne róże". Śpiewający barytonem lirycznym Mieczysław Fogg karierę zaczynał od śpiewu w kościele św. Anny na Krakowskim Przedmieściu. Wojnę przeżył w Warszawie. Śpiewał w szpitalach, na barykadach i w schronach. Uczestniczył w powstaniu warszawskim. Po wojnie w latach 1945-46 prowadził przy ul. Marszałkowskiej 119 własną kawiarnię artystyczną Cafe Fogg, a przez kolejnych pięć lat kierował wytwórnią płyt gramofonowych Fogg Record. Do niedawna przy placu Piłsudskiego istniała kawiarnia Cafe Fogg, którą prowadził jego wnuk. Na początku września Sony BMG Polska wydała płytę pod tym samym tytułem, w hołdzie temu znakomitemu śpiewakowi.
Z miasteczka na salony
Interes się kręci
1,962
mln dolarów Tyle wyniosła detaliczna wartość sprzedanych w Polsce płyt w pierwszym półroczu 2008 r.
15
888
Tyle złotych płyt ukazało się na polskim rynku w pierwszym półroczu 2008 r.
Artystka kompletna
Od festiwalu w Opolu w 1969 r., gdzie zdobyła nagrodę Przewodniczącego Towarzystwa Przyjaciół Opola za piosenkę "Mówiły mu" zaczęła się jej wielka kariera.
Jest ikoną polskiej muzyki rozrywkowej, a takie piosenki, jak "Małgośka", "Do łezki łezka" czy "Niech żyje bal" stały się standardami. Ma własny serwis internetowy. Maryla Rodowicz od lat słynie z miłości do marki Porsche.
Teraz jeździ Porsche 911 Carrera. W lipcu 2007 r. w sondażu TNS OBOP zajęła pierwsze miejsce dla artystki, która prezentuje najwyższy poziom artystyczny w Polsce.
Jej ostatnia płyta "Jest cudnie" po trzech tygodniach sprzedaży osiągnęła status platynowej, czyli sprzedała się w ponad 30 tys. egzemplarzy.