Polacy przejmują w Szwajcarii. Enter Air, największy w kraju przewoźnik czarterowy, który w ubiegłym roku przewiózł 2 mln polskich pasażerów, zainwestował 2 mln USD (7,7 mln zł) w szwajcarską linię Germania Flug. Stał się właścicielem 49 proc. akcji przewoźnika z opcją zwiększenia pakietu do 80 proc.

— Od dłuższego czasu poszukiwaliśmy na szwajcarskim rynku linii do przejęcia. Żadna nie spełniała podstawowych kryteriów, do których należą: kontrakty, sloty, dobry zarząd i nieduża wielkość. Gdy pojawiła się szansa inwestycji w Germanię Flug, szybko podjęliśmy decyzję, musieliśmy tylko przeprowadzić due diligence i prawne procedury — mówi Grzegorz Polaniecki, członek zarządu Enter Air.
Okazja pojawiła się po bankructwie Germanii, wywodzącej się z Berlina linii, która działała przez ponad 30 lat. Po upadku przewoźnika w lutym tego roku akcje szwajcarskiej spółki odkupiła lokalna firma turystyczna Albex Aviation. To z nią umowę zawarł Enter Air.
— Nasza inwestycja to wystarczający zastrzyk kapitału potrzebny Germanii Flug do działania. Firma jest rentowna i na ten rok ma niemal całkowicie zakontraktowane loty. Zmienimy nieco jej model biznesowy, by więcej sprzedaży odbywało się w systemie B2B, a nie do indywidualnych klientów — mówi Grzegorz Polaniecki.
Nie przewiduje zmian zatrudnienia w spółce, która ma ponad 100 pracowników, w tym załogi obsługujące jej flotę (trzy airbusy A319).
Już działa
Germania Flug pozwoli wejść Polakom do Szwajcarii, gdzie jej roczne przychody wynoszą ok. 80 mln CHF (301,2 mln zł).
— My w 2018 r. zrealizowaliśmy w tym kraju tylko 18 operacji. Liczymy, że nowa szwajcarska marka, bo za kilka dni spółka zmieni nazwę, będzie się dobrze sprzedawać także w innych krajach niemieckojęzycznych. Prowadzimy już rozmowy na temat sezonu zimowego i przyszłego roku, m.in. z touroperatorami z Niemiec, których obsługiwały Germania i Small Planet — mówi Grzegorz Polaniecki.
Enter Air zainwestował w Szwajcarii z własnych pieniędzy.
— Jesteśmy zainteresowani skorzystaniem z opcji call i uzyskaniem 80 proc. w przewoźniku, niewykluczone, że jeszcze w tym roku — zapowiada przedstawiciel polskiej spółki.
Trudna sztuka przejęć
To pierwsze w historii przejęcie Enter Air.
— Podejmowaliśmy wiele prób: w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii czy Kanadzie. W tym ostatnim kraju chcieliśmy przejąć CanJet i działać na rynku, na którym sezon jest odwrotny niż w Europie. Nie porozumieliśmy się, a rok później firma zbankrutowała. We Francji rozważaliśmy przejęcie spółki, w której trzeba by zwolnić trzy czwarte pracowników, ale w tym kraju nie da się tego zrobić, więc się wycofaliśmy i weszliśmy ze swoją marką, co okazało się skuteczną strategią — opowiada Grzegorz Polaniecki.
Dziś 30 proc. przychodów Enter Air pochodzi z zagranicy, a firma działa we Francji, Skandynawii, Izraelu, Hiszpanii, Włoszech i Wielkiej Brytanii. Polski przewoźnik ma 21 boeingów 737-800 i dwa 737 MAX 8 (uziemione na całym świecie w marcu tego roku). W formule wet-lease, czyli z załogami, wynajął na sezon letni dwa boeingi 737-800 i dwa airbusy A320. W ubiegłym roku spółka miała rekordowe wyniki: 1,3 mld zł przychodów (wzrost o 35,7 proc.), 118,9 mln zł zysku operacyjnego (wzrost o 86,9 proc.) i 66,3 mln zł zysku netto (wzrost o 13,5 proc.).
Mimo dobrych wieści w majówkę i pierwszy dzień po niej akcje przewoźnika taniały i wczoraj kosztowały 26,1 zł.