Studia dla tych, którzy mają przemyślaną strategię kariery
Awans, lepsza praca, większe pieniądze i kontakty w świecie biznesu — takie korzyści ze studiów MBA wymieniają ich absolwenci.
Rafał Karski, dziś dyrektor sprzedaży i marketingu w polskim oddziale Liberty Direct, twierdzi, że nie byłby na tym stanowisku, gdyby nie ukończone kilka lat temu studia MBA w prestiżowej Szkole Biznesu INSEAD (Fontainebleau i Singapur). To kolega ze studiów zadzwonił do niego, gdy Liberty Mutual chciała otworzyć oddział w Polsce.
Nowoczesna myśl
Jest również absolwentem Wydziału Samochodów i Maszyn Rolniczych Politechniki Warszawskiej. Na te studia namówił go ojciec, który twierdził, że dadzą konkretny fach. Karskiego ciągnęło jednak do biznesu. Już kończąc uczelnię, myślał o MBA.
Postanowił jednak najpierw poznać biznes od strony praktycznej. Trafił do działu marketingu koncernu Procter Gamble. Chciał jednak wiedzieć i umieć jak najwięcej i czuł, że bez MBA jego kariera nie nabierze takiego tempa, jakiego oczekiwał. Po siedmiu latach zrezygnował z pracy i rozpoczął studia MBA. Na zagranicznej uczelni. Startował do trzech. Drzwi otworzyła przed nim Szkoła Biznesu INSEAD. Nauka kosztowała 35 tys. euro, ale udało mu się zdobyć stypendium. Z własnej kieszeni musiał jednak zapłacić za pobyt w Singapurze.
— Zagraniczna, prestiżowa uczelnia gwarantuje zdobycie najnowszej myśli biznesowej. Zależało mi na wejściu w środowisko ludzi, którzy podzielą się ze mną doświadczeniem i pozwolą pracować na autentycznych biznesowych case’ach z firm z całego świata. Kadra nauczycielska to wiodące nazwiska praktyków biznesu. Czasem, gdy za granicą wchodzę do księgarni, widzę książki moich profesorów — opowiada Rafał Karski.
To był dla niego bardzo trudny, intensywny rok, ale bardzo ważny dla dalszej drogi zawodowej.
— Okazało się, że poza Procter Gamble istnieje wielki, nieznany mi dotąd, świat biznesu.
W INSEAD studiują menedżerowie z całego świata. Można wymieniać się z nimi nie tylko doświadczeniami, ale obserwować ich filozofię działania, co często wiąże się z miejscem, z którego pochodzą — mówi dyrektor.
Inżynierowie biznesu
Po ukończeniu MBA dostał propozycję pracy w firmie L’Oreal w Paryżu. Niestety, z powodów rodzinnych musiał wracać do kraju. Wkrótce jednak zadzwonił do niego headhunter z propozycją objęcia funkcji dyrektora marketingu i członka zarządu w firmie Opoczno. Potem był dyrektorem marketingu należącej do koncernu Danone firmy Żywiec Zdrój.
— Dzięki INSEAD mam kontakty na całym świecie. Z kolegami ze studiów wymieniamy korespondencję i spotykamy się przy okazji zagranicznych podróży. To duża wartość — podkreśla Rafał Karski
Marek Kosycarz też skończył Politechnikę Warszawską, ale Wydział Mechaniki Precyzyjnej.
— Nie miałem pomysłu na siebie. Był początek lat 90. i żadnych ofert pracy w zawodzie. Podjąłem więc studia MBA w Szkole Biznesu Politechniki Warszawskiej — wspomina Marek Kosycarz, dziś dyrektor ds. odpowiedzialności społecznej w polskim oddziale Microsoftu. Odpowiada tam za rozwój, inicjowanie i koordynację działań z zakresu kreowania wizerunku firmy jako społecznie przyjaznej.
Przyznaje, że MBA zaraz po studiach, bez praktyki zawodowej, ma inną wartość niż Executive MBA, gdzie praktycy wymieniają się biznesowymi doświadczeniami.
— Ja zostałem do nich przygotowany od strony teoretycznej. Chciałem zdobyć wiedzę z zakresu biznesu i to był bardzo dobry krok. Dzięki połączeniu studiów technicznych ze studiami MBA miałem lepszy start zawodowy. Moja kariera przesunęła się z kierunku technicznego na marketing i public ralations — dodaje Kosycarz.
Nowe wyzwania
Po studiach podjął pracę w duńskiej firmie doradztwa inżynieryjnego i audytu energetycznego. Po dwóch latach został dyrektorem działu brand practice w Burson-Marsteller, firmie z branży PR.
— Myślę, że gdybym nie ukończył MBA, byłbym w tej firmie i branży bardzo onieśmielony — mówi Marek Kosycarz.
Pracował także w agencji reklamowej Wunderman oraz w British American Tobacco, gdzie jako członek zarządu i dyrektor ds. korporacyjnych odpowiadał m.in. za sprawy dotyczące społecznej odpowiedzialności biznesu i komunikację wewnętrzną.
Nieco inne doświadczenia ma Monika Kozakiewicz, która ukończyła MBA z zakresu finansów w Akademii Koźmińskiego.
— Jestem również po filologii angielskiej i międzynarodowych stosunkach ekonomicznych. MBA dla finansistów było pomysłem — jak oceniam z perspektywy czasu — bardzo dobrym — mówi Monika Kozakiewicz, relationship manager w ING Bank Śląski.
Cieszy się, że studia MBA są coraz bardziej dostępne dla tych, którzy chcą wiedzieć więcej, a nie tylko stricte dla kadry zarządzającej. Jej studia były dofinansowane przez Europejski Fundusz Społeczny. Czy ich powszechniejszy dostęp nie odbije się na jakości?
— Absolutnie nie. Półtora roku studiów MBA w Akademii Koźmińskiego to była bardzo ciężka praca. Czas niemal wyjęty z życiorysu. Co mi dały? Praktyczne narzędzia biznesowe przećwiczone w rozbudowanych case studies i szersze spojrzenie na funkcjonowanie przedsiębiorstwa — zwłaszcza interesujące okazały się controlling zarządczy i zarządzanie wartością firmy. Procentują, gdy np. analizuję okresowe wyniki i uzgadniam zadania rozwojowe ze swoim przełożonym. Kolejny poziom wykształcenia jest także mocnym argumentem w promocji zawodowej — mówi Monika Kozakiewicz.