W roli głównej wystąpiła jednak ropa i jej szalony wzrost. Zwyżka o 10 USD na
baryłce nie zdarza się często. Widać coraz wyraźniej, że ten rynek ogarnięty
jest ogromnymi emocjami. To zwiększa jego nieprzewidywalność. Widać przy tym, że
cena ropy naftowej przekroczyła granicę, powyżej której powszechne staje się
przekonanie o zgubnym wpływie drogich paliw na koniunkturę gospodarczą.
Odzwierciedla się to choćby w tym, że w piątek w dół poszły notowania firm
paliwowych w USA. Straciły 1,6%. To oznacza, że inwestorzy obawiają się spadku
cen ropy naftowej w wyniku ochłodzenia koniunktury gospodarczej przez drogie
surowce. To może nastąpić w efekcie podwyżek stóp procentowych. Znaczenia
piątkowej sesji w Ameryce dodawały bardzo duże obroty. Znów zaczyna zarysowywać
się wyraźnie sekwencja rosnącej aktywności inwestorów w trakcie spadkowych
ruchów. Wspominaliśmy o tym nie raz, przekonując, że to element przemawiający za
obecnością w dłuższym terminie trendu malejącego na amerykańskiej giełdzie.
Warto przypomnieć, że zwyżkom, jakie miały miejsce od połowy marca do połowy
maja, towarzyszyły zanikające obroty. W tym upatrywaliśmy czynnika
przemawiającego za korekcyjnym charakterem wzrostu.
Nasza giełda,
jakby antycypując wydarzenia w USA, zachowała się w piątek znów bardzo słabo. W
efekcie WIG znalazł się na dolnej granicy opisywanego przez nas od długiego
czasu trójkąta. Dziś zapewne będziemy świadkami walki o obronę tego wsparcia.
Jest o co walczyć, gdyż jego przełamanie (czyli zamknięcie poniżej 45,5 tys.
pkt) otwierałoby drogę do mocniejszego i trwalszego ruchu w dół. Oznaczałoby to,
że ponad cztery miesiące notowań, jakie upłynęły od ustanowienia styczniowego
dołka, było jedynie płaską korektą po wcześniejszej wyprzedaży. Potencjał spadku
można w takiej sytuacji szacować na podstawie wysokości trójkąta, czyli
odległości między podstawą a jego wierzchołkiem. To daje ok. 10
proc.
Gwałtowność piątkowej reakcji inwestorów może trochę
zaskakiwać. Jednak dla osób systematycznie obserwujących wydarzenia w ostatnich
tygodniach nie jest to niezrozumiałe. Po pierwsze dzień wcześniej rynek w USA
poszedł mocno w górę, więc piątkowa zniżka była w jakimś stopniu odreagowaniem
tego. Po drugie, w poprzednich dniach stopniowo nawarstwiały się niekorzystne
elementy, jak symptomy słabości globalnej gospodarki, odnawiającego się kryzysu
w sektorze finansowym, czy zapowiedzi ostrzejszego kursu w polityce monetarnej.
Droga ropa mogła jedynie wyzwolić reakcje na te czynniki.
Nie ma
wątpliwości, że piątkowa sesja znacznie pogorszyła obraz rynków i utwierdziła w
przekonaniu, że dalsze zniżki są bardziej prawdopodobne niż poprawa notowań.
S&P 500 wyraźnie zakończył ruch powrotny do przełamanej wcześniej
dwumiesięcznej linii trendu zwyżkowego. Definitywnie przekonał o tym spadek
poniżej wsparcia w postaci szczytu z początków kwietnia. Droga do styczniowego
dołka stanęła otworem. Nie wydaje się, by nawet obniżka cen ropy mogła na
dłuższą metę pomóc rynkom. Na pewno zaś dalsza zwyżka będzie źle odbierana.
Expander: droga ropa mocno szkodzi
Obecny giełdowy tydzień może stać pod znakiem piętna, jakie na obrazie rynków wywarła piątkowa sesja. Nieoczekiwanie jej głównym bohaterem nie stał się raport z rynku pracy, choć i on poruszył inwestorów.